12-05-2012, 14:09 PM
12-05-2012, 23:14 PM
33 - Laguna Arnaun
Po odłowach nad Rio Olimar postanowiliśmy zrobić sobie przerwe na obiad. Znaleźliśmy fajna knajpe w centrum miasta. Zestaw obiadowy był stały, ale w tym przypadku chcieliśmy spóbowac czegoś innego - urugwajskiej pizzy.
Musze Wam powiedzieć, że dobra była
Obiad zajął nam może godzine. Wiecie browarek, i niekórzy fajka ku czci raka nieboraka i jazda dalej.
Laguna Arnaun - to jezioro zasilane woda z Rio Olimar, ale to nie oznacza, ze wszystkie ryby tu odłowione mają ten sam przypisek. Crenicichla Saxatillis i Gymnogenys maja przypisek sp Arnaun. Labiatus i Punctata natomiast sp 3 Puentes.
Jest to miejsce gdzie ludzie przychodza sie kąpać, opalać.
Nie wiem czy wiecie(być może tak, więc z góry przepraszam)jaka jest różnica pomiedzy Labiatusem a Gymnogenys? - przede wszystkim płetwa grzbietowa - Labiatus ma paski. Oba gatunki pokazuje na zdjęciach dla zobrazowania tematu.
Rozbilismy sie ze sprzetem. Jak Laguna to szuwary, a jak szuwary to Saxatillis, wiec i półapki, ale najpierw kilka rzutów siatką, żeby zdobyć jedzonko
Kilka rzutów siatka i sporo ryb sie w niej znalazło i zapełnilo kolejne beczki
W trakcie łowienia pojawiła sie rodzina - matka i dwie córki. Potem dołaczyła młoda ciocia i ich dziadek. Zaczęli sie przyglądac co my takiego robimy - łowimy ryby, a po co zapytali? Przeciez to zwykłe rybki nawet nie do zjedzenia
Okazało sie - o czym powiedział nam Felipe - ze urugwajczycy nie wiedzą czym dysponuja jezeli chodzi o świat akwarystyki. Ich akwaria to kule lub małe zbiorniki, w których pływaja welonki i inne ciekawe wynalazki.
Tak więc poprosili nas o odłowienie ładnych rybek, żeby mogli podziwiac je w akwarium
Tutaj tez zaciągnęliśmy sieć i sporo rybek wpadło. Bylismy w tym miejscu może dwie godziny. Podobnie jak i rano - popołudniu równiez temperatura była wysoka, wiec na koniec odłowów pozwoliliśmy sobie na poznanie jeziora troche bliżej - poszlimy sie wymyć
Wróciliśmy do hotelu i zajęliśmy sie rybami, bo jak wczesniej pisałem część - dużą część - wysłaliśmy nastepnego dnia do Salinas. W tym dniu zapełniliśmy ostatnie beczki, a mieliśmy ich sześć plus dwie lodówki turystyczne z workami.
Wymiana wody we wszystkim zajęła nam jakieś 1,5h godziny. Oczywiście beczki byly podpięte do centralnej pompy, która zasilała kostki - pompa była zasilana z gniazdka
Wieczorem, po prysznicu, który błogosławiłem, ze miałem, udaliśmy sie na grilla do przydrożnej knajpy. Ci którzy sa z Krakowa(pozdrawiam, jako że i ja tam spedziłem ponad 30 lat) skojarza takiego grilla trochę jakby z endziorem na zydzie. Masa ludzi, powietrze wypełnione zapachem jedzenia, który zwrócony był w kierunku ulicy, wyłozone mięso, które można było sobie wybrac do grilowania, zapach przypraw, browarek, stoliki zwrócone do ulicy i piekne kobiety, które paradowały to w jedna, to w druga strone - zyć nie umierać.
Miłego oglądania. Jutro Melo i Centuriones.
[attachment=1670][attachment=1664][attachment=1665][attachment=1666][attachment=1667][attachment=1668][attachment=1669][attachment=1671][attachment=1672][attachment=1673]
Po odłowach nad Rio Olimar postanowiliśmy zrobić sobie przerwe na obiad. Znaleźliśmy fajna knajpe w centrum miasta. Zestaw obiadowy był stały, ale w tym przypadku chcieliśmy spóbowac czegoś innego - urugwajskiej pizzy.
Musze Wam powiedzieć, że dobra była
Obiad zajął nam może godzine. Wiecie browarek, i niekórzy fajka ku czci raka nieboraka i jazda dalej.
Laguna Arnaun - to jezioro zasilane woda z Rio Olimar, ale to nie oznacza, ze wszystkie ryby tu odłowione mają ten sam przypisek. Crenicichla Saxatillis i Gymnogenys maja przypisek sp Arnaun. Labiatus i Punctata natomiast sp 3 Puentes.
Jest to miejsce gdzie ludzie przychodza sie kąpać, opalać.
Nie wiem czy wiecie(być może tak, więc z góry przepraszam)jaka jest różnica pomiedzy Labiatusem a Gymnogenys? - przede wszystkim płetwa grzbietowa - Labiatus ma paski. Oba gatunki pokazuje na zdjęciach dla zobrazowania tematu.
Rozbilismy sie ze sprzetem. Jak Laguna to szuwary, a jak szuwary to Saxatillis, wiec i półapki, ale najpierw kilka rzutów siatką, żeby zdobyć jedzonko
Kilka rzutów siatka i sporo ryb sie w niej znalazło i zapełnilo kolejne beczki
W trakcie łowienia pojawiła sie rodzina - matka i dwie córki. Potem dołaczyła młoda ciocia i ich dziadek. Zaczęli sie przyglądac co my takiego robimy - łowimy ryby, a po co zapytali? Przeciez to zwykłe rybki nawet nie do zjedzenia
Okazało sie - o czym powiedział nam Felipe - ze urugwajczycy nie wiedzą czym dysponuja jezeli chodzi o świat akwarystyki. Ich akwaria to kule lub małe zbiorniki, w których pływaja welonki i inne ciekawe wynalazki.
Tak więc poprosili nas o odłowienie ładnych rybek, żeby mogli podziwiac je w akwarium
Tutaj tez zaciągnęliśmy sieć i sporo rybek wpadło. Bylismy w tym miejscu może dwie godziny. Podobnie jak i rano - popołudniu równiez temperatura była wysoka, wiec na koniec odłowów pozwoliliśmy sobie na poznanie jeziora troche bliżej - poszlimy sie wymyć
Wróciliśmy do hotelu i zajęliśmy sie rybami, bo jak wczesniej pisałem część - dużą część - wysłaliśmy nastepnego dnia do Salinas. W tym dniu zapełniliśmy ostatnie beczki, a mieliśmy ich sześć plus dwie lodówki turystyczne z workami.
Wymiana wody we wszystkim zajęła nam jakieś 1,5h godziny. Oczywiście beczki byly podpięte do centralnej pompy, która zasilała kostki - pompa była zasilana z gniazdka
Wieczorem, po prysznicu, który błogosławiłem, ze miałem, udaliśmy sie na grilla do przydrożnej knajpy. Ci którzy sa z Krakowa(pozdrawiam, jako że i ja tam spedziłem ponad 30 lat) skojarza takiego grilla trochę jakby z endziorem na zydzie. Masa ludzi, powietrze wypełnione zapachem jedzenia, który zwrócony był w kierunku ulicy, wyłozone mięso, które można było sobie wybrac do grilowania, zapach przypraw, browarek, stoliki zwrócone do ulicy i piekne kobiety, które paradowały to w jedna, to w druga strone - zyć nie umierać.
Miłego oglądania. Jutro Melo i Centuriones.
[attachment=1670][attachment=1664][attachment=1665][attachment=1666][attachment=1667][attachment=1668][attachment=1669][attachment=1671][attachment=1672][attachment=1673]
12-05-2012, 23:58 PM
Ten na drugiej fotografii od końca to wzorowy akwarysta ;-)
Dzięki za zwrócenie uwagi na rozróżnianie tych dwu Gymnogeophagus - zawsze patrzyłem tylko na wielkość warg, a podejrzewam, że to nieraz może być mylące.
Dzięki za zwrócenie uwagi na rozróżnianie tych dwu Gymnogeophagus - zawsze patrzyłem tylko na wielkość warg, a podejrzewam, że to nieraz może być mylące.
13-05-2012, 10:48 AM
a najlepiej widać chyba różnicę we wzorze na płetwie ogonowej, w sumie to gdybyś tego nie napisał i nie umieścił tych zdjęć obok siebie to ...
13-05-2012, 19:12 PM
Piter,
A o czym Ty tak intensywnie myślałeś w tej knajpce?
A o czym Ty tak intensywnie myślałeś w tej knajpce?
13-05-2012, 19:28 PM
(13-05-2012, 19:12 PM)dator napisał(a): [ -> ]Piter,
A o czym Ty tak intensywnie myślałeś w tej knajpce?
Trudno powiedzieć, duuuuzo mysli przez głowe zapewne przechodziło
13-05-2012, 20:38 PM
Melo i Cardoso
Następny dzień rozpoczęliśmy od podmiany wody i pakowaniu ryb do boksów, żeby wysłać je do Salinas.
O ile pamietam autobus odjezdzał o 10.00, wiec juz od 7.00 zaczęliśmy całą operacje. Niby dużo czasu, ale w rzeczywistości okazało sie za mało. Na szczęście autobusy odjezdzały co godzine
Po spakowaniu wszystkich ryb okazało sie, że musimy wysłac 5 duzych boksów. Sądziłem, że wysłanie tylu boksów autobusem będzie kosztowne, ale nie pierwszy zreszta raz sie myliłem. Zapłaciliśmy 12 dolarów
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy w kierunku Centuriones przez Melo. Po drodze zatrzymalismy sie przy sympatycznie wyglądającym jeziorku. Okazało sie, że zamieszkuja w nim Astianax Latisepcs. Nigdy tej ryby wczęsniej nie widziałem, ale jest naprawde piękna. Złowilismy około 60 sztuk. Przywiozłem sobie kilka, ale niestety straciłem. Tego tez sie nauczyłem i wiem teraz, że takich ryb nie nalezy trzmać z dzikimi nawet małymi crenicichlami. Traktują je cały czas jak naturalny pokarm - nie ma znaczenia ze sa ograniczone szkłem
Jedna noc wystarczyła aby 10 rybek zostało zjedzonych na późna kolacyjke:-)
Może nastepnym razem przywiozę więcej tych ryb....
Po tym krótkim postoju pojechaliśmy do Melo. Nie jest o tak ciekawe miasto jak 33, ale jest ok. Z pewnościa jest to ostatnie miasto gdzie postęp techniczy pozostawił po sobie jakies wyraźne znaki. Potem już było coraz gorzej pod tym względem
W Melo zatrzymalismy sie na obiad, który zjedliśmy w tempie błyskawicznym, poniewaz chcieliśmy zdążyć jeszcze przed zachodem słońca - czemu? - bo tam gdzie jechaliśmy nie było elektryczności. Kiedy nadchodzi noc, człowiek modli sie, aby baterie w latarce jeszcze działały
Zaraz za Melo droga asfaltowa, która już wyglądała podejrzanie - było więcej dziur niżeli normalnej nawierzchni - zamieniła sie w drogę ubita żwirową o kolorze czerwieni, ale takiej spalonej od słońca. Wokoło krajobraz raczej nizinny. Po drodze spotkaliśmy jakiś ludzi - okazało sie, ze to znajomi Felipe.
Kiedys bardzo duzy obszar tej krainy nalezał do rodziny Felipe. Z czasem sprzedali swoje włości, ale nazwisko Cantera w Centuriones jest nadal poważane i otwiera drzwi tam gdzie zwykli ludzie napotykają ścianę - which was ok
Zatrzymalismy sie tradycyjnie na mostku. Zapytalismy sie czy kiedyś w tym miejscu Felipe juz odławiał - okazało sie, że nigdy dotąd!. Z uśmiechem na twarzy wysiedliśmy i zaczeliśmy rozkładac sprzęt.
Po chwili wszystko było juz gotowe do odłowów. W miedzy czasie załozyłem pułapki na creni i austarlki.
Nie mineło pare chwil i pojawiły sie pierwsze złapane ryby: Gymnogenys, Crenicichle, Austarloherosy Red Ceibal, Rabdothusy, glonki i kirysy - masa ryb. Byliśmy bardzo zaskoczeni, bo był to zwykły rów z wodą, jednak powstało pytanie - jak je nazwiemy. Przeciez jak dotąd nikt tutaj nie odławiał - a tylko Felipe zajmuje sie w Urugwaju odłowami. Przyznam szczerze, że mieliśmy dylemat.
W pewnym momencie na horyzoncie pojawił sie gaucho. Zbliżał sie do nas bardzo powoli - nie miało to znaczenia w zasadzie jak szybko - nie ucieklibyśmy daleko
Podjechał do ogrodzenia - aha zapomniałem powiedzieć Wam, że na ochotnika losowaliśmy kto sprawdzi czy ogrodzenie jest pod napięciem - nie było - sprawdzał Matthew
Felipe podszedł do Niego, wymienili sie zdaniami, uscisnęli ręce (to był znak że przeżyjemy) i przywitał się z nami. Postał, postał, popatrzył sobie i pojechał.
Jego nazwisko to Cardoso.
Nie trzeba było długo czekać, abyśmy wpadli na to, że wszystkie ryby, które w tym miejscu zostały odłwione beda miały dopisek sp Cardoso. I tak moge śmiało powiedzieć, ze jestem jedynym w Europie człowiekiem, które takowe posiada
W załaczeniu fotki. Kolejny post bedzie o odłowach w Centuriones i tej dzikiej krainie.
[attachment=1687][attachment=1688][attachment=1689][attachment=1690][attachment=1691][attachment=1692][attachment=1693][attachment=1694][attachment=1695]
Następny dzień rozpoczęliśmy od podmiany wody i pakowaniu ryb do boksów, żeby wysłać je do Salinas.
O ile pamietam autobus odjezdzał o 10.00, wiec juz od 7.00 zaczęliśmy całą operacje. Niby dużo czasu, ale w rzeczywistości okazało sie za mało. Na szczęście autobusy odjezdzały co godzine
Po spakowaniu wszystkich ryb okazało sie, że musimy wysłac 5 duzych boksów. Sądziłem, że wysłanie tylu boksów autobusem będzie kosztowne, ale nie pierwszy zreszta raz sie myliłem. Zapłaciliśmy 12 dolarów
Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy w kierunku Centuriones przez Melo. Po drodze zatrzymalismy sie przy sympatycznie wyglądającym jeziorku. Okazało sie, że zamieszkuja w nim Astianax Latisepcs. Nigdy tej ryby wczęsniej nie widziałem, ale jest naprawde piękna. Złowilismy około 60 sztuk. Przywiozłem sobie kilka, ale niestety straciłem. Tego tez sie nauczyłem i wiem teraz, że takich ryb nie nalezy trzmać z dzikimi nawet małymi crenicichlami. Traktują je cały czas jak naturalny pokarm - nie ma znaczenia ze sa ograniczone szkłem
Jedna noc wystarczyła aby 10 rybek zostało zjedzonych na późna kolacyjke:-)
Może nastepnym razem przywiozę więcej tych ryb....
Po tym krótkim postoju pojechaliśmy do Melo. Nie jest o tak ciekawe miasto jak 33, ale jest ok. Z pewnościa jest to ostatnie miasto gdzie postęp techniczy pozostawił po sobie jakies wyraźne znaki. Potem już było coraz gorzej pod tym względem
W Melo zatrzymalismy sie na obiad, który zjedliśmy w tempie błyskawicznym, poniewaz chcieliśmy zdążyć jeszcze przed zachodem słońca - czemu? - bo tam gdzie jechaliśmy nie było elektryczności. Kiedy nadchodzi noc, człowiek modli sie, aby baterie w latarce jeszcze działały
Zaraz za Melo droga asfaltowa, która już wyglądała podejrzanie - było więcej dziur niżeli normalnej nawierzchni - zamieniła sie w drogę ubita żwirową o kolorze czerwieni, ale takiej spalonej od słońca. Wokoło krajobraz raczej nizinny. Po drodze spotkaliśmy jakiś ludzi - okazało sie, ze to znajomi Felipe.
Kiedys bardzo duzy obszar tej krainy nalezał do rodziny Felipe. Z czasem sprzedali swoje włości, ale nazwisko Cantera w Centuriones jest nadal poważane i otwiera drzwi tam gdzie zwykli ludzie napotykają ścianę - which was ok
Zatrzymalismy sie tradycyjnie na mostku. Zapytalismy sie czy kiedyś w tym miejscu Felipe juz odławiał - okazało sie, że nigdy dotąd!. Z uśmiechem na twarzy wysiedliśmy i zaczeliśmy rozkładac sprzęt.
Po chwili wszystko było juz gotowe do odłowów. W miedzy czasie załozyłem pułapki na creni i austarlki.
Nie mineło pare chwil i pojawiły sie pierwsze złapane ryby: Gymnogenys, Crenicichle, Austarloherosy Red Ceibal, Rabdothusy, glonki i kirysy - masa ryb. Byliśmy bardzo zaskoczeni, bo był to zwykły rów z wodą, jednak powstało pytanie - jak je nazwiemy. Przeciez jak dotąd nikt tutaj nie odławiał - a tylko Felipe zajmuje sie w Urugwaju odłowami. Przyznam szczerze, że mieliśmy dylemat.
W pewnym momencie na horyzoncie pojawił sie gaucho. Zbliżał sie do nas bardzo powoli - nie miało to znaczenia w zasadzie jak szybko - nie ucieklibyśmy daleko
Podjechał do ogrodzenia - aha zapomniałem powiedzieć Wam, że na ochotnika losowaliśmy kto sprawdzi czy ogrodzenie jest pod napięciem - nie było - sprawdzał Matthew
Felipe podszedł do Niego, wymienili sie zdaniami, uscisnęli ręce (to był znak że przeżyjemy) i przywitał się z nami. Postał, postał, popatrzył sobie i pojechał.
Jego nazwisko to Cardoso.
Nie trzeba było długo czekać, abyśmy wpadli na to, że wszystkie ryby, które w tym miejscu zostały odłwione beda miały dopisek sp Cardoso. I tak moge śmiało powiedzieć, ze jestem jedynym w Europie człowiekiem, które takowe posiada
W załaczeniu fotki. Kolejny post bedzie o odłowach w Centuriones i tej dzikiej krainie.
[attachment=1687][attachment=1688][attachment=1689][attachment=1690][attachment=1691][attachment=1692][attachment=1693][attachment=1694][attachment=1695]
14-05-2012, 13:32 PM
Rewelacja!:-) a poznamy listę rybek, które przywiozłeś i masz je do dzisiaj?
I pytanko, co to jest "Astianax Latisepcs"? bo nawet google mi nie powiedziały:p
I pytanko, co to jest "Astianax Latisepcs"? bo nawet google mi nie powiedziały:p
14-05-2012, 14:43 PM
(14-05-2012, 13:32 PM)BambusKLB napisał(a): [ -> ]Rewelacja!:-) a poznamy listę rybek, które przywiozłeś i masz je do dzisiaj?
I pytanko, co to jest "Astianax Latisepcs"? bo nawet google mi nie powiedziały:p
klasycznie popełniłem literówki: Astyanax Latiseps - ryba z rodziny kąsaczowatych. Przedstawia ja zdjęcie nr 2 w tym poście.
Lista w załaczeniu.
[attachment=1704]
14-05-2012, 15:57 PM
UUuu pokaźna lista:-)
A masz może na sprzedaż samca Vieja maculilanda powyżej 20cm?
A masz może na sprzedaż samca Vieja maculilanda powyżej 20cm?