Pley, żyjemy w Polsce. Sprawą zajmuje się mój "szef":
Cytat:"Niestety w takich przypadkach nasze państwo zawodzi. Mamy całą mnogość instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska, ale wszystkie one są tak unieruchomione przez ograniczające je przepisy i wytyczone obszary działania, że w omawianym tu przypadku nie ma nikogo kto mógłby zainterweniować. Bo tak:
1. Urząd Gminy w Łapanowie Wydział Ochrony Środowiska i Rolnictwa - nie prowadzi postępowania w sprawie, nie było wniosku
2. Starostwo Powiatowe w Bochni Wydział Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa - nie prowadzi postępowania w sprawie - zgodnie z ustawą o szczególnych przypadkach usuwania szkód powodziowych nie było wniosku o pozwolenie wodnoprawne
3. Starostwo Powiatowe w Bochni Wydział Budownictwa - nie prowadzi postępowania w sprawie - zgodnie z ustawą o szczególnych przypadkach usuwania szkód powodziowych nie było wniosku o pozwolenie na budowę
4. Inspektorat Budowlany w Bochni - nie będzie prowadził postępowania - nie ma obowiązku pozwolenia na budowę
5. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska - nie kontroluje prac regulacyjnych na rzekach
6. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska - nie kontroluje prac regulacyjnych na rzekach
7. RZGW w Krakowie - Stradomka jest w zarządzie ZMiUW w Krakowie, a nie RZGW
8. Dyrekcja Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego - może jedynie wydać opinię, że zostało coś zniszczone
9. RDOŚ - działa, ale nie podjął jeszcze decyzji i jutro jedzie w teren na wizję lokalną
Ta specustawa to przekleństwo, każdy nią się próbuje wymigać, nawet przy tak szeroko zakrojonych działaniach(blisko 1.5 roku po powodzi naprawa szkód?).
Polska ma to do siebie, że pod względem hydrotechniki jesteśmy 20 lat za Zachodem. Tam rozwiązania, które tak namiętnie polski hydrotechnik projektuje a robotnik wykonuje, są zakazane i uważane za czynnik zwiększający ryzyko powodzi. I mają rację. Takie profilowanie koryta jak na zdjęciach rozpędzi wodę do niewyobrażalnych prędkości. Rzeka stanie się rynną, z której fala powodziowa z impetem wleje się na mniej uregulowany odcinek poniżej. Tam to dopiero będzie jatka.
A wycięcie wszelakiej wegetacji na brzegach gwarantuje silną erozję i brzegów(mimo narzuty kamiennej, która jest bardzo podatna na wyssanie
) i dna.
najśmieszniejsze jest to, że akurat na tym odcinku nie było co naprawiać, gdyż powódź wyrządziła mało szkód.
Tak jeszcze wyglądał niedawno:
I to samo miejsce dziś:
Za sam wjazd ciężkim sprzętem do rzeki(2 km niżej jest ujęcie wody pitnej!) powinny polecieć głowy w Zarządzie Melioracji i Urządzeń Wodnych(od nich wyszły te działania).
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9
pozdrawiam, Łukasz