(22-01-2013, 11:20 AM)wojtekr napisał(a): No tak, ale z drugiej strony, jak ryba jest z odłowu, to raczej z dużym prawdopodobieństwem jakiegoś pasożyta ma, albo przynajmniej florę bakteryjną, z którą ona żyje w symbiozie, a reszta naszej obsady może ucierpieć. Czy nie mam racji?
Killi napisał w "pigułce" jak to w sumie wygląda i tak jest.
Co do pasożytów.
Tu Killi moim zdaniem mocno uogólnił. Należy sprecyzować o jakich rybach rozmawiamy, jakie biotopy, jak ta ryba dociera do nas itd. Ja miałem dziesiątki ryb z odłowu (Tanganka) i niestety pojawienie się pasożytów, infekcji itd. nie było sprawą marginalną, a wręcz normą jak się później okazało. Zdrowe, silne ryby podczas kwarantanny radziły sobie z chwilową niedyspozycją, słabe już nie. Dodam że wiedzę w tym zakresie z własnego doświadczenia ponieważ ryby oddaję na badania lub mam kontakt z ichtiopatologiem który bada również ryby tropikalne, w tym Tanganikę. Powiem więcej, po niektórych pasożytach możemy stwierdzić czy mamy doczynienia z odłowem czy też nie.
Jeżeli zaś chodzi o florę bakteryjną ryb, mam na myśli przewód pokarmowy. To i tak będzie ona zależna od pobieranego pokarmu/środowiska gdzie ma to związek z pobieraniem bakterii i innych drobnoustrojów przez rybę i nie nie ma tu znaczenia "mieszanie biologii", tak wiem jestem niereformowalny w tym kierunku i nie potrafię pewnych rzeczy zrozumieć, ale nie przemawiają do mnie jak narazie podawane argumenty "za" istnieniem takiego zjawiska. Dlatego też u narybku który nie ma jeszcze właściwie wykształconej flory bakteryjnej, stosuje się priobiotyki na bazie materiału pobranego od ryb dorosłych w celu wcześniejszego zaszczepienia właściwej flory, przez co ilość zgonów jest mniejsza, ale to dotyczy ryb hodowlanych. Flora ryb pochodzących z odłowu i tak już może być zmodyfikowana, ponieważ ryby mogą przechodzić rożnego rodzaju "kuracje" przed transportem, również kwarantannę i aklimatyzację w firmach importowych. Problem z padaniem ryb leży w kondycji ryb i stresie, a nie we florze bakteryjnej ryby z którą, jak słusznie zauważyłeś, zdrowa, silna ryba żyje w symbiozie. Ta flora jest "rozstrojona" pod wpływem pewnych czynników o których wspomniałem wcześniej. Mam na to praktyczne potwierdzenie u mnie w zbiornikach i nie dotyczy to tylko ryb z odłowu. Ostatnio też coraz częściej podczas badań spotyka się u ryb bakterie które są charakterystyczne dla innych środowisk wodnych, niekoniecznie związanych z biotopem badanej ryby. Gdzieś taką taką bakterię ryba musi "złapać".
Należy również pamiętać aklimatyzacji ryb, gdzie kwarantanna i aklimatyzacja są ze sobą ściśle powiązane.
Ważne podczas kwarantanny jest właściwe urządzenie zbiornika w zależności od potrzeb ryb. Ma to na celu zminimalizowanie stresu.
(22-01-2013, 11:52 AM)Robert M. napisał(a): Myślę, że gdyby większość przeprowadzała prawidłową kwarantannę, to nie byłoby talk wielu problemów i zgonów ryb.
Skutki mieszania biologii ujawniają się po 2-3 tygodniach i sprawa ta zwykle jest przeoczana, jako wynik dodania nowej obsady.
nie zgodzę się z pierwszym stwierdzeniem. Nawet prawidłowo przeprowadzona kwarantanna nie pomoże i nie wskrzesi ryby jak z ryby jest "wrak", przepraszam za określenie.
Część ryb nie powinna być wogóle wysyłana, sprzedawana bo są w marnej kondycji. Fakt, mamy komfort jak kupujemy ryby osobiście i możemy mieć ew. później pretensje sami do siebie, bo "widziały gały co brały"
. Ale co zrobić jak kupujemy ryby nie widząc ich?
Co do mieszania biologii to juz się wypowiedziałem. Co ciekawe to pojęcie dotyczy lub dotyczyło do tej pory tylko ryb z Tanganiki, a dokładniej trofeusów.
Nie mogę zrozumieć jak to jest, kupujemy ryby w dobrej kondycji (bo raczej innych się nie kupuje), np. WF 1000 km od naszego zamieszkania, później podróż, zmiana parametrów wody, karmy i rybom nic nie jest. Z drugiej strony kupujemy od akwarysty - handlarza z zasyfionej piwnicy obok z bloku i po 2 tygodniach nam ryby padają, gdzie jest wówczas "mieszanie biologii"?