Cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach

Pełna wersja: Urugwaj III - Daleko od domu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Wczytany po uszy a tu już koniec ;( i to w takim momencie się urywa tekst..

Wysłane z mojego LG-H525n przy użyciu Tapatalka
Ej, ale skoro Artur zaiwanił w futrynę, to jakim cudem nie robią tego Norwegowie? Big Grin No chyba że to ze zmęczenia Wink
Jutro kupuję popcorn i szykuje się na kolejne posty Big Grin.
Chce więcejSmile
Piotr jesteś boski z tymi relacjami, nie przyspieszaj, rób to po woli - takie wyczekiwanie opisu kolejnego dnia jest ekscytujące Wink
No i wiadomo - rybki będą, jak zawsze ale oczekuję kolejnego zdjęcia Ciebie z browarkiem - zrelaksowanego i szczęśliwego Tongue
Siema.
Jeszcze w żadnej książce nie byłem tak zaczytany jak w Twoim artykule. Super. Poproszę następny rozdział.
(22-02-2017, 21:52 PM)filas napisał(a): [ -> ]Piotr jesteś boski z tymi relacjami, nie przyspieszaj, rób to po woli - takie wyczekiwanie opisu kolejnego dnia jest ekscytujące Wink
No i wiadomo - rybki będą, jak zawsze ale oczekuję kolejnego zdjęcia Ciebie z browarkiem - zrelaksowanego i szczęśliwego Tongue
Specjalnie dla Ciebie - uśmiechnięty i szczęśliwy - ale browar się nie zmieścił niestetyBig Grin

[attachment=29908]
No i fajnie Cie widzieć takiego Smile Pozdrawiam !!!

Teraz czekam z niecierpliwością na dalsze opowieści.
05.02 [b]Valentines - Ranczo Los Plátanos[/b]

O 7.00 dzień zaczął się dla wszystkich. Mnie minął jet lag i już czułem się nieźle. Przede wszystkim wyspałem się już normalnie. Pogoda była ok poza mega, mega mocnym wiatrem, który dosłownie cofał kiedy przyszło stawić mu czoła.

Dzisiaj cały dzień będziemy tutaj łowić i napawać się atmosferą wolności jaką daje krajobraz i życie w tym miejscu. Możemy łowić i łowić bo wieczór ponownie spędzimy razem siedząc przy kominku i sącząc zimne piwo. Pasowałoby napisać pić dobre wino, ale nie napisze, bo to nie nastąpi raczej w tym towarzystwie.

Zaczęliśmy od bardzo kamienistego strumienia o bardzo zmiennej naturze i nazwie Las Pavas. 


[attachment=29951]
[attachment=29952]

Ja nastawiłem się w tym miejscu na C. Puntata Blue 33. Jest to najładniejsza odmiana w tym kraju. Ma najwięcej kropek i niebieskawe podbrzusze. Poza tym to strumień gdzie można złowić G. Labiatus Big Lips.

Towarzystwo się rozpełzło dosłownie wzdłuż linii brzegowej i każdy czegoś szukał dla siebie. Mnie udało się złowić C. Puntata i kilka sumów o nazwie Rhamdia.


[attachment=29929]
[attachment=29930]

Labiatus nie był na mojej wishliscie więc się nie podniecałem jak je Norwegowie łapali, ale też wiedziałem, że Felipe złapie je dla mnie bo poprosiłem o 6 szt. dla naszego kolegi Tuptusia. 


[attachment=29953]

Dzień mijał i powiem Wam, że zjarało mi karczycho jakbym co najmniej się opalał na waleta z dwa dni. Masakra.

Wróciliśmy na lunch. Felipe zerwał liście aloesu i funkiel nówka naturalna natarł mi jak specjalista kark. Pociesza mnie fakt, że ten jakże romantyczny moment dzieliło ze mną kilka innych osób. No cóż słoneczko opala nawet jak się nie uśmiecha.... A czapkę miałem, kaptur miałem, natarłem się...trochę, a i tak znalazło szczeliny.

Po lunchu na zimno, przy towarzystwie zimnego piwka oraz szybkiej aklimatyzacji ryb, byliśmy gotowi na drugie miejsce. 


[attachment=29955]
[attachment=29956]

Tym razem z mniejszą ilością kamieni i bez nazwy. Tam z kolei mieliśmy okazję złapać G. Rhabdotus Blue Neon oraz Australoherosa sp. Local. Szło jak po grudzie. Pomogły pułapki z namoczonym chlebem. Złapaliśmy około 20 szt. Australoherosa i tylko 3 szt G. Rhabdotusa, w tym jedną dobraną parę.

Tutaj muszę wyrazić swoją osobistą opinię i podkreślić pewien aspekt, a mianowicie ryby te prowadziły młode. Koledzy jednak nie mieli nic przeciwko, aby zabrać im rodziców. Zawsze będąc tutaj wyznawałem zasadę, że ryb zaraz po tarle (tj z młodymi) się nie odławia, tym bardziej jeśli się jest tego świadomym oraz że można w innym miejscu złowić również te ryby, a naturze pozostawić należną jej ochronę.

Po segregacji ryb i  jakiś 3 godzinach wróciliśmy na ranczo. 


[attachment=29954]

Oczywiście opieka nad rybami, a potem oczekiwanie na kolację. Kolacja w postaci warzyw i grillowanej jagnięciny poprzedzona została zimnym piwem i rozmowami na temat dnia, ale też o innych codziennych sprawach. Ciemno było już na zewnątrz, a wiatr przy akompaniamencie gałęzi drzew, nieprzerwanie szeptał swoją wydawało się niekończącą się opowieść - coraz głośniej i głośniej. 

Nie powiem, że ten dzień mnie nie wykończył. Moje myśli krążyły wokół spraw, których sensu próżno było szukać. Czułem się jak najarany jakimś ziołem, a to oznaczało, że czas się położyć. Tak też zrobiłem.

Jak zawsze fajnie się czyta ,a kolega Tuptuś powinien być wniebowzięty.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8