Masz rację, to dobry pomysł z tymi bocznymi szkiełkami, muszę znaleźć tylko takie 8 mm, żeby jakoś to harmonijnie wyglądało i skombinować czarny silikon
Co do korzeni, to myślałam o tym trochę, nawet pobawiłam się w wizualizację w photoshopie, ale przy tak krótkich odcinkach nawet jak zrobię je bardziej stożkowate to nadal będzie wyglądać nienaturalnie, dlatego doszłam do wniosku, że lepiej sprawdzi się tutaj mech, peacock i flame się dość dobrze u mnie rozrasta, więc nie powinno być problemu.
Ja jeszcze też wrzucę parę groszy o skalarach
żebyśmy się dobrze zrozumiały, nigdy w życiu nie dałabym tam 2 par moich najczęściej trących się skalarów, bo wiem czym by to się skończyło. Ja po prostu do moich rybek podchodzę indywidualnie. Widzisz z tą 5 historia jest taka, że do 6 białych skalarów w paski miałam kupić 2 czarnawe, ale z nimi w sklepie pływał też mały biały skalarek, no to normalnie zrobiło mi się go żal. Myślałam, że jako biały dołączy w akwarium do pozostałych, ale ona (bo to samiczka) została z tymi czarnymi, które wtedy jeszcze były parą (te dwa czarne mają około 4 lat, jak je brałam już były parą), no a z biegiem czasu jak tamte białe dobierały się w pary, ta biała samiczka została partnerką czarnego skalara, długo pływały w dalszym ciągu w trójkę, nawet jak się tarła biała z czarnym, to czarna samiczka była tuż obok i nikt się nie atakował, a reszta była przeganiana. No a po pewnym czasie i czarna samiczka znalazła sobie białego samca. Mało tego biała samiczka "spotyka się" z innym białym długopłetwym samcem, który oficjalnie z nikim nie jest w parze, a wtedy czarne też się trą. Bardzo często widzę wszystkie razem na spacerze, trą się co jakiś czas, ale nie tak często, jak tamte 2 najsilniejsze pary. Zero agresji między nimi, jakbym to miała odnieść do czegoś, to bym stwierdziła, że trafiła mi się grupa hipisów, może nie długowłosi, ale długopłetwi i do tego pacyfistycznie nastawieni
Podejrzewam, że w skutek tej mojej katastrofalnej diety za ich młodu, są tak wewnętrznie otłuszczone, że najnormalniej w świecie ich libido zmalało. Jeśli natomiast masz na myśli ilość rybek w akwa, przez co ja zawsze rozumiem ilość wysranych kupek
(takie moje uproszczenie) , to mogę zrezygnować ze zbrojników. Poza tym wydaje mi się to najlepszą opcją, nie dam tam przecież ani 4, czy 8 bocji, ani 5 skośnopręgich, ani tych 2 par skalarów, bo by się zeżarły. A u bocji z obgryzaniem zaczęło się wtedy, gdy zmarła 5 bocja, po tym jak zawór co2 się w nocy nie zamknął i mi rybki zagazowało (wtedy dwie poszły na tamtą stronę). Gurami też obgryza bo jest sam.
Wydaje mi się, że za mało czasu się poświęca na obserwację ich emocji, a każda ryba jak i kot, czy człowiek jest inna (piszę o kotach, bo od małego miałam styczność z ogromną ilością i każdy z nich był niepowtarzalny). Nawet moja skośna samiczka (kogucik) nie umiała się otrząsnąć po śmierci samca (też umarł od co2 tej samej nocy co bocja) i cały czas czyściła korzeń do tarła i go broniła jak wściekła.
Nie jest do końca tak, że rybki mi często chorują, dopiero teraz wzięłam się porządnie za to i w jestem głęboko przekonana, że przede wszystkim leczę skutki złej diety, co jest nieodwracalne (3 skalary mają odstające łuski, jeden od prawie 3 lat, choć akurat z niego niezły tarlak i zostaje w dużym akwa). Mogę po sobie nawet zauważyć, że też w skutek złej diety jestem powiedzmy niekompletna, bo mi wygrzebali to i owo z brzucha, i do końca muszę być na diecie i tabletkach, i pewnie, że jestem bardziej podatna na różne infekcje i pierwsza wszystko łapie.
Żadna rybka nigdy nie zmarła mi w skutek choroby, co do ostatniego kulorzęska to fakt, myślę, że największa wina jest w tym, że za szybko wpuściłam rybki do akwa, mogłam poczekać te 10 minut dłużej, może tak by nie odczuły skoku temperatury i zmiany zapewne ph, tak mi się wydaje.
Do tego dochodzą pasożyty, ale to dlatego, że nigdy poza metro raz na rok ich nie odrobaczałam na nicienie, ani inne dziadostwo, a były u mnie cztery rybki przez dokładnie 4 dni i każdego dnia jedna umierała, ze sklepu z jakiego je wzięłam wszystkie też umarły w kilka dni i to był mój ostatni zakup rybek w tamtym sklepie. Pamiętam tylko, że nikt nie wiedział co im dolegało, a ja myślę, że miały wszystko, bo pamiętam bardzo długie ciągnące się odchody, wrzody i białe kropki (wszystko wylazło następnego dnia, w sklepie w dniu zakupu były czyściutkie, pewnie ledwo co przyszły). Ale to było 3 lata temu, a reszcie jak mi się długo zdawało nic się nie stało.
Dzisiaj jak wrzuciłam po raz pierwszy liście migdałecznika bardzo mi się to spodobało jak pływały po tafli, zupełnie jakbym patrzyła z rybkami od dołu na taflę wody, więc będę starała się zrobić mroczniejszy klimacik w tym akwa, ale roślinki już są, więc teraz ich nie wyrzucę, ale nie martw się holender to nie będzie
Matko, ale się rozpisałam, idę czyścić w końcu ten piasek