• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Jak udokumentować F0 a jak F1?

#11
Ja się wypowiem, boś mnie toćka w toćke zacytował. Smile
Uważam certyfikaty za zbędny bubel. Nikt tego nie pilnuje i ile to przypadków było, że ktoś na lewo drukował niby certyfikat. Wink W przypadku dokumentów potwierdzających rasowość kotów czy psów- jest to regulowane odgórnymi przepisami stowarzyszeń. W przypadku akwarystyki nie ma żadnego organu nadrzędnego.
Co do odpowiednich pieniędzy, operując rybami o wartości 20-60 zł jest to tym bardziej niepotrzebne. Wink Co innego przy rybach o wartości 300-800 zł. Wink
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#12
(04-06-2013, 20:29 PM)tatakuby1 napisał(a): Ja poproszę na PW z ciekawości.

Ja również jak można, też ciekawośćShyTongue
Pozdrawiam Janusz


 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#13
(04-06-2013, 20:57 PM)Ruki napisał(a): Ja się wypowiem, boś mnie toćka w toćke zacytował. Smile
Jam tego nie napisał Big Grin
Że tańsze ryby to dlaczego nie mogły by być udokumentowane? Wolał bym kupować od kogoś F-1 wiedząc że są po rodzicach mających dokument. A nie po wsiurach. Wiem że w Naszych szeregach dokładnie wiemy kto ma odłów a kto nie i F-1 to za zwyczaj jest F-1 ale dlaczego nie przyjąć zasady?
Odłów-dokument
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#14
Łojciec, ale tak na chwilę obecną mogę druknąć dokument i w jaki sposób sprawdzisz czy to fejk czy nie? Musiałbyś się wysilić na porządne śledztwo, a mało komu by się chciało. W ten sposób lewy certyfikat poszedłby w świat i nabierał mocy.
Zobacz przykładowo na ten wątek- http://cichlidae.pl/showthread.php?tid=1...certyfikat
Bez żadnego organu nadrzędnego, który by wydawał te certyfikaty(z innego źródła byłyby nie ważne), możemy tylko liczyć na uczciwość osób i firm sprzedających.
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#15
Czytałem ten watek Tongue
Czyli do tej pory ustaliliśmy że najlepszym dokumentem jest zapewnienie sprzedającego i nasza wiara.
Kurcze chyba nie tak to powinno wyglądać :/ nie sądzisz?
Ciężki temat Big Grin
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#16
Najlepszą receptą jest tak jak Kuba napisał kupowanie od osób zaufanych- a w naszym środowisku pielęgnicomaniaków nie ma nie wiem ilu osób które sprzedają ryby czy to z odłowu przy F1 także raczej każdy każdego zna albo słyszał o nim Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#17
Dobry dzień wszystkim,
Z tej strony Robert Mierzeński.

Nie będę się odnosił do niektórych wypowiedzi z osobna, bo to sporo cytowania jest:-)
Spróbuję odpowiedzieć wszystkim.

Zdania mówiące, że każdy może sobie wydrukować i że nie ma ten świstek żadnego znaczenia, pojawiają się od samego początku istnienia Certyfikatu.

Proszę w takim razie odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego certyfikat jednej firmy jest jak obligacja państwowa - poszukiwany i często wart określoną kwotę pieniędzy, a drugi po prostu sobie jest i po jakimś czasie traci na znaczeniu?

Jeśli ktos będzie ciekaw odpowiedzi (bo może sam jej nie znajdzie?) to służę moją wersją.

Idea certyfikatu była następująca: Certyfikat miał dać możliwość weryfikacji ryb posiadanych przez sprzedającego kolejnemu kupującemu w sposób prosty: zawierał dane firmy, ZDJĘCIE jakiejś (często zmienianej) ryby, datę sprzedaży,NUMER KOLEJNY, rodzaj/gatunek, ilość, podział płci, wielkość oraz kiedy zostały ryby sprowadzone. Kupujący mógł wykonać telefon do importera i spytać, czy certyfikat nr 0000 jest prawdziwy i jakie ryby się na nim znajdowały. Mało tego, importer do pewnego momentu mógł powiedzieć, kto był kupującym z imienia i nazwiska. Porządna firma prowadziła po prostu rejestr wydanych certyfikatów i osób kupujących ryby. Rzecz miała znaczenie również wtedy, gdy posiadający ryby twierdził, że ma F1 i chce je sprzedać lepiej niż hodowlane. Weryfikacja była identyczna a kupujący mógł zażyczyć sobie kopii dokumentu.

Bo raptem okazało się, że jak pojawiły się ryby z odłowu, to co druga sprzedawana ryba (w pewnych kręgach) była z odłowu :-) i pochodziła na przykład z Tropheusa. Tylko niewielu potrafiło to udowodnić.

Szanowni forumowicze - zaufanie i wiara, że sprzedający mnie nie oszukuje ZAWSZE będzie podstawą handlu i wymiany między ludźmi. Zawsze.

Ale co mają zrobić ci, którzy zostali oszukani nie raz i nie dwa a dalej chcą kupić/ dostać dobry towar? Szukają innych kryteriów pozwalających im ponownie uwierzyć sprzedającemu. Jednym z tych kryteriów jest certyfikat.

Bardzo łatwo jest spauperyzować wartość takiego dokumentu - wystarczy, by zostały wystawiane przez innych w złej wierze i zawierały nieprawdę.


Robert
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#18
Ja jednak popieram to co napisał Ruki. Certyfikaty można mnożyć jeszcze wydajniej niż ryby ;-) Znam przypadki, że ktoś kupuje 15-20 ryb i potem odsprzedaje je w częściach po 4-5 i oryginał certyfikatu kseruje. Tylko jak się zliczy te wszystkie ryby to wychodzi coś koło 50...i wszystkie mają ksero certyfikatu odłowu...
Ja podaję przykład jaki miał miejsce niedawno u mnie. Opis całej sprawy w wątku, którego link podał Ruki.
Całkiem niedawno dzwonił do mnie pewien Pan, który pytał się o to czy ja sprzedałem innemu Panu z Wrocławia ryby takie i takie. Była to prawda więc to potwierdziłem. Jednak były to ryby dość charakterystyczne, ale np. trudno byłoby mi potwierdzić czy np. dziki Dicrossus maculatus, który sprzedałem temu czy temu to nadal ten sam Dicrossus, który on ode mnie kupił czy ryba już inna, ale certyfikat ten sam...
A co do psów to kiedyś moja znajoma kupując psa powiedziała, że chce potwierdzić badaniami DNA (akurat miała takie możliwości, bo robiła takie testy zawodowo) czy przedstawiony w rodowodzie ojciec to ojciec, matka to matka, ale nie zgodziła się na to właścicielka hodowli. Potem żałowała, ze jej o tym powiedziała, bo mogła to zrobić po cichu...

Tu jest też fajny artykuł o tym jak górale oszukują na oscypkach:

http://wiadomosci.gazeta.pl/kraj/1,34309,2977238.html

Kolega przebadał sto serków, które kupił na wycieczce w górach. I co wyszło? W ani jednym serku, nie było owczego mleka, 100% oscypków zrobione jest z mleka krowiego!!

A wracając do ryb to zaufanie i zdrowy rozsadek to najlepsza dewiza podczas zakupów, ponadto jak napisał Kuba nasze środowisko jest dość małe więc można szybko pewne sprawy zweryfikować ;-)
Pozdrawiam
Artur
http://akwapasja.pl/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#19
Tak tylko wtrace offtopujac, ze oscypki z mleka owczego to sezonowy wyrob, ale malo kto o tym wie. Owce koca sie na jesieni i tylko wtedy daja mleko, ktorego czesc jest brana na oscypki. Niestety, ale obecnie ilosc owiec na Podhalu drastycznie spadla, wiec tego mleka po prostu nie ma. Dlatego gorale produkuja scypki z mleka krowiego, ktore sa rownie smaczne, co oscypki z mleka owczego Wink Ok, to tyle tego offtopa Tongue
Ps: jestę ekspertę i siem znam Tongue
Kierujmy się jedynie sumieniem, nie róbmy niczego dla ludzkiej opinii.
Niechże o nas będzie i zła, bylebyśmy zasługiwali na dobrą.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#20
Ja kupowałem ryby z certyfikatami i bez i powiem że łatwiej zakupić rybę z Tanganiki z certyfikatem niż z SA (każdy jakoś dziwnie się wypiera). Czasem papier potrzebny jest poprostu by za taką rybę sprzedając wziąc minimum ile się dało...a bez papieru to wcale nie jest takie oczywiste. Często kupuję i sprzedaję ryby i coś o tym wiem. To że każdy taki papier może wystawić to inna sprawa. Moim zdaniem na certyfiakcie powinna znaleźc się informacja odnośnie importu danej partii ryb, pozwoleń czy badań weterynaryjnych łącznie z datami tych dokumentów. Poprosiłem kiedyś faceta znanego z handlu rybami z tanganiki zs Śląska o wzór takiego certyfikatu, przysłał z frontoz z numerem importowym jakimś tam (a był to dokument mocno archiwalny), po czasie zakupiłem u niego ryby tropheusy i mimo że naprawdę były z odłowu bo nie potrafiły pobierać platków tylko skubały rurki z glonów (a takie ryby też nie powinne być sprzedane), to certyfikat zawierał ten sam numer dokumentu importowego co ten archiwalny wystawiony na frontozy....To daje dużo do myślenia. Nie mniej jednak papier jest potrzebny chociazby do sprzedania ryb za godne pieniądze które się wyłożyło. Myślę też że wsórd ryb z SA i handlu nimi jest wielki bałagan, a uzyskać jakiś papier graniczy z cudem.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości