13-01-2015, 23:10 PM
Też pamiętam swoje początki w latach 90-tych, kiedy zaczynałem od sporej 50-tki, a gdy rodzice kupili 120L to wydawało się jakby zajmowało pół pokoju. Szaleństw nie było, skalary, gupole, mieczyki, standard. Brzęczyki, termostaty, świetlówki samoróbki... Świadomość moja w porównaniu z tą dzisiaj była nikła, ale wydaje się, że niektórych posiadaczy akwariów dzisiaj wydaje się zatrzymała w miejscu albo nawet nie rozwinęła do odpowiedniego poziomu. Znam osoby, które mają przysłowiową zupę, zamiast podmieniać wodę to ją wymieniają łącznie z szorowaniem szkła w łazience i płukaniem gąbek we wrzątku, dno mają usłane muszlami i szklanymi kolorowymi kulkami a w toni falują spokojnie plastikowe rośliny. A jednak ryby się rozmnażają a rośliny rosną, hehe Wygląda to jak cyrk, lecz działa. Nie pochwalam takich działań, ale przyznać trzeba, że jednak da się.
Robienie testów co tydzień i lanie wody o pH równym co do 0.1 z tym w zbiorniku, karmienie dysków pokarmem dla dysków a bojowników dla bojowników uważam za lekką paranoję
Co do pojemności zbiornika, to sam H. Bleher prowadząc doświadczenia wychowywał narybek dzikich dysków w... talerzach, stwierdzając, że tajemnica odchowu tkwi w podmianach.
Robienie testów co tydzień i lanie wody o pH równym co do 0.1 z tym w zbiorniku, karmienie dysków pokarmem dla dysków a bojowników dla bojowników uważam za lekką paranoję
Co do pojemności zbiornika, to sam H. Bleher prowadząc doświadczenia wychowywał narybek dzikich dysków w... talerzach, stwierdzając, że tajemnica odchowu tkwi w podmianach.
Whiskey and women got my money, blues and devil got my soul...