Czyli być może to magiczne "coś" z metali tworzy chelaty, pochłaniane przez rośliny... a amoniak i azotyny utlenia do azotanów. Może ma w sobie coś podobnego do tabletek tlenowych?...
Znalazłam ciekawą korespondencję akwarysty z firmą - po angielsku, ale to chyba nie problem:
http://fins.actwin.com/aquatic-plants/mo...00127.html
Twierdzą, że to tylko mieszanka minerałów.
Na różnych forach (głównie morskich, głównie zagranicznych) część ludzi pisała o długotrwałym pozostawaniu produktu w akwarium i ta kwestia mnie najbardziej nurtuje. Z drugiej strony jednak cotygodniowe odmulanie i co-paro-miesięczne płukanie gąbek / częściowa wymiana ceramiki w filtrze chyba niwelowałyby taki efekt...
Drążę temat, bo zastanawiam się, czy to stosować czy nie. Rośliny pokochały FFM - gdyby go odstawić, pewnie zaczęłyby biedować, albo musiałabym podawać jakieś mikro, co zwiększyłoby przewodność - a tego nie chcę. Rybom to krzywdy nie robi, z tego co obserwuję. Mało tego, mam wrażenie, że odkąd podaję ten "magiczny" środek, zachowują się i wyglądają zdrowiej - a zaczęłam podawać w momencie kryzysowym akwarium, kiedy zaburzył się mocno balans i zdarzało się sporo zgonów (razborki, bystrzyki), właśnie dla polepszenia im warunków.
Ale jasne, mogę się mylić. Szkoda że firma nie podaje składników.
Co ciekawe, po minerałach można by się spodziewać podnoszenia przewodności. Tu tego nie zauważyłam, wręcz przeciwnie.