Tato,to ja dziekuje ,ze na to patrzysz i jestes zainteresowany moim wyjazdem.Tak jak zaznaczylem na poczatku pojechalem z zona.Budzet inny,niby bogatszy,ale mozliwosci o wiele mniej(zonaci mnie rozumieja
).Moja zona byla ze mna w kilku krajach egzotycznych ,ale nigdy jak backpacker.Podroz z plecakiem w nieznane jest tym ,co mnie super nakreca ,jara ,czy jak to zwac.No i ladujemy w Puerto Inirida.Musicie wiedziec ,ze na malych lotniskach w Kolumbi,jest kontrola(gdzie jej nie ma?),ale to odbywa sie w ten sposob ,ze policja zabiera paszporty ,dokumenty kazdego osobnika ,ktory przylecial ,lub wylatuje.Kazdego spisuja do swojej magicznej ksiegi i potem ,po sprawdzeniu wywoluja imiennie po odbior dokumentow.I znowu mieli problem ze mna.Kilku kolesi z dluga bronia ,wszyscy powazni,ale ,nie potrafia wypowiedziec mego imienia i nazwiska.Po prostu ,tak jak zawsze.Kiedy widze ,ze jakis urzednik,meczy sie ,za stolikiem i mietoli paszport ,wiem ,ze to chodzi o mnie.Tym bardziej ,ze malo kto ma paszport niebieski .Sprawdzili nas i mozemy isc.Ale nie.Okazlo sie ,ze musimy wziacs szczepionke na zolte febre i milion czegos tam.Bez tego nas nie wpuszcza.No to bierzemy.Daja nam ksiazeczke szczepien wazna na 5 lat.Fajnie ,ze jest za darmo,jeszcze tylko podatek wjazdowy 26000 pesos od lba i mozemy wyjsc z lotniska.Bedziemy szukac jakiegos noclegu.Mamy spanie.Wlasciele super mili ,pomocni i w szoku ,ze my slabo po hiszpansku i wyladowalismy w tej dziurze.Ale moim celem tym razem ,bylo zobaczenie Rio Inirida i Rio Atababo.