• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Ospa wyleczona, ale... ryby ciągle się ocierają

#11
Kobiety są z natury wrażliwsze Tongue
Węgiel zapodałam tylko na kilkanaście godzin, Aquafix C. Ładnie po nim woda pojaśniała. A podmiana była dziś rano, swoją drogą.
No nic, poobserwuję. Na razie jest tak samo jak wczoraj czy przedwczoraj z tym ocieraniem... Może ktoś z Was miał podobnie w akwarium po ospie? (mam cichą nadzieję, że rybkom się po prostu goją jakieś mikrourazy po cystach kulorzęska i stąd to swędzenie.)
 
Podziękowania złożone przez:
#12
Odkopuję temat, bo mam nowe obserwacje.
Chyba winne wszystkiemu były korzenie. Mea culpa, że kiedy pół roku temu je kupiłam, obmyłam je tylko wodą i wsadziłam do akwarium. Najwyraźniej z czasem zaczęły się psuć - a może zareagowały z zielenią leczącą ospę?... W każdym razie z tydzień-dwa temu wywaliłam oba korzenie z 63 l, zrobiłam kilka większych i częstszych podmian wody, a żwirkowe dno przykryłam całkiem grubą warstwą drobniutkiego piasku.
Od tego czasu ryby przestały się ocierać, nie strzępią im się płetwy, są "żywsze", weselsze i wyglądają zdrowiej.
Odkryłam, że to może być TO, kiedy przenosiłam ramirezy do 40 l. Tam są tylko rośliny i piasek. Jakimś dziwnym trafem w 40-tce odżywały, podobnie jak teraz w 63 po usunięciu "winowajców".
Wskazówką też był fakt, że od pewnego czasu mocno porastały brązowym watowatym glonem, a ryby omijały je z daleka, mimo że jeszcze w marcu robiły na jednym z nich tarło, a w kwietniu na drugim... Widziałam też na nich miejscami białawy nalot, jakby pleśń, ale w małej ilości. Ciekawe, co się tu zadziało...
A takie niby niewinne były te korzenie, do tego nie wyciągnięte z żadnego ścieku, tylko kupione wcale nie tak tanio w sklepie Aquaela, elegancko opakowane...
Trochę szok, ale wszystko wskazuje na to, że tak było.
 
Podziękowania złożone przez:
#13
Zwirkowe dno w którym żyła już sobie biologia przysypałeś piaskiem odcinając dopływ tlenu. Nic dobrego z tego nie będzie.
 
Podziękowania złożone przez:
#14
Masz na myśli strefy beztlenowe? ale biologia jest też w filtrze, w kulkach ceramicznych...
W ogóle w tym akwarium od początku mało co idzie dobrze...
Mój pomysł był taki: piasek jest naprawdę drobny, więc nieprzepuszczalny => zaczopuje wszystko pod swoją warstwą; rośliny będą czerpać z kulek nawozowych i tego, co tam się nagromadziło dotychczas, a rybom nie będzie się to wszystko przedostawało do słupa wody ani jej zatruwało. Poza tym nie zamierzam ani przesadzać roślin (jak mam coś wyrzucić, wolę uciąć nożyczkami przy powierzchni piasku), ani rozgrzebywać podłoża, ani odmulać (odmulaczem zresztą wciągnęłabym sobie szybko cały piasek, więc to bez sensu). Więc skoro nie zamierzam grzebać w podłożu, nie mam ryb kopiących itp., to co złego się może stać? - tak z ciekawości, bo nie wiem, gdzie zrobiłam logiczny błąd w moich "kombinacjach".
Jak na razie ryby wyglądają i zachowują się dużo zdrowiej niż przed tym zasypaniem, a przede wszystkim usunięciem korzeni. Ale może to dzięki nadfiltracji i dodawaniu bakterii nitr. przy podmianach...
 
Podziękowania złożone przez:
#15
Poddaję się z tym akwarium. Z obserwacji Ramirezów, którzy ostatnio trochę wędrowali na zmianę między 40 l a 63 l (wiem, że to ryzykowna "zabawa", ale nie miałam za bardzo wyboru, bo są wyjątkowo niezgodni i samiec by zniszczył samicę) - teraz widzę, jak bardzo zła jest woda, albo podłoże, albo już nie wiem co - i to od dawna - w 63 l Sad Po przełowieniu każde z Ramirezów w 40 l odżywa, zaczyna się zachowywać zdrowo, aktywnie, radośnie; w 63 l ryby są przygaszone, zachowują się momentami tak, jakby coś je swędziało, parzyło, ocierają się (problem ocierania w 40 l kompletnie znika)...
Do tego dopiero co padł mi jeden z otosków, a dzisiaj po powrocie do domu zauważyłam, że zaczyna się robić kożuch (jakby tłuste plamy + bąble przy szybie na powierzchni wody).
Nie wiem już, co tu jest winne - najpewniej mój brak doświadczenia i początkowe nietrafne decyzje - ale nabieram pewności, że powinnam zrobić restart. I teraz pytanie.
Ramirez pójdzie do 200 l już za jakieś półtora/dwa tyg., to jego docelowy dom. Ale neony już nie, otoski raczej też (choć nie mam pewności, czy to affinis, czy mariae, czy jeszcze coś innego, ale to inny temat). I teraz: czy na czas restartu, dojrzewania "nowego" 63 l (kilkanaście/-dziesiąt dni) będzie bezpiecznie trzymać je w wiadrze z grzałką + jakimś filterkiem + podmianami wody? Czy przełowić je tymczasowo, powiedzmy po kilka sztuk dziennie, do 200 l i tam przetrzymać do czasu ostatecznego przełowienia - nie zburzy to biologii w 200 l, kiedy bym je potem wszystkie zabrała?
Nie mam już za bardzo miejsca na inny nowy zbiornik, a w 40 l się tyle rybek nie zmieści, zresztą nie chcę tam naruszać równowagi.
Nie znęcajcie się za mocno nade mną, jestem podłamana.
 
Podziękowania złożone przez:
#16
Tak czytam te Twoje perypetie i jedyny czynnik który może zaburzyć życie w 200tce to Ty sama.
Za dużo, za szybko..... a mówi się że akwarystyka uczy cierpliwości....
Pomyśl ile nakupka ramireza czy otosek w 200L a ile w 40 czy 63? Jaki wpływ na całośc ma wtedy jego kupa?
 
Podziękowania złożone przez:
#17
Prawie żaden. Dzięki.
Na cierpliwość tu niestety nie ma czasu, bo dzieje się coraz gorzej :-( nie chcę już męczyć ryb ani narażać ich na padnięcie. Poczekam ten tydzień-dwa, wtedy przełożę rybostan z 63 do 200 i wymyję + zrestartuję 63. A w międzyczasie może będę po prostu częściej podmieniać wodę w 63.
 
Podziękowania złożone przez:
#18
Panowie i Panie każdy kiedyś zaczynał również ja i im dłużej mam ryby tym bardziej się utwierdzam w tym że jestem głupszy Smile.
Ale wracając do tematu. Tez kilka tygodni temu złapałem ospę po raz pierwszy od jakiś 10 lat. Chemia załatwiła wszystko plus temperatura 30-31 stopni. Tak jak pisze tuptuś czas tutaj był najważniejszy.
Dzisiaj moja banda 12 małych pleuro czuje się wyśmienicie Smile
Jeśli będziesz restart robić wszystko wykąp w nadmanganianie potasu i popraw najlepiej solą.
Oczywiście zanim wpuścisz ryby po restarcie sprawdzaj parametry wody i nie spiesz się nie warto.
Powodzenia w hodowli.
 
Podziękowania złożone przez:
#19
To powiem trochę inaczej, opiszę jakie mam obserwacje. Jeśli o czas i spieszenie się chodzi... mam powody, żeby siedzieć jak na szpilkach.

Przez ostatnie 2 miesiące samiczka Ramireza najczęściej przebywała w 63 l, samczyk - bo świrował i ją gnębił - najczęściej po paru dniach zgody i po karczemnej awanturze z pyszczko-czynami włącznie lądował w 40 l z microdevario Kubotai, na "zsyłce".

Jak się okazało, ta "zsyłka" to było sanatorium, w którym miał się dużo lepiej niż Ramirezka w tym swoim niby cudownym domku.

Jakieś 2 tygodnie temu samiczce zaczęło się naprawdę pogarszać, była coraz bardziej apatyczna, blada, zagapiała się przy karmieniu - jakby przysypiała, rano i w ciągu dnia widywałam ją chwilami opartą o dno ogonkiem, ledwie wachlującą płetwą grzbietową. Trwało to jakieś 2 dni. Najpierw myślałam, że się przejadła i jej to przejdzie, ale nast. dnia rano (to była sobota) przestraszyłam się nie na żarty i wtedy przełowiłam ją do 40 l do samca. Efekt? - natychmiastowa poprawa; na drugi dzień próbowały robić tarło, Ramirezka kopała brzuszkiem dołki tak zawzięcie, że aż piasek fruwał. Wprawdzie w poniedziałek rano znowu mnie przestraszyła, bo się opierała o dno i "leżała" na filtrze (nieduży wewnętrzny) - nawet już myślałam, że po niej - ale jakoś to odchorowała, "poroniła" ikrę (widziałam, leciały z niej ziarenka, jedno miała nawet przyczepione do brzusznej płetwy) i do wtorku odżyła Smile do dziś odpukać żwawo pływa, jest energiczna, żarłoczna, wesoła - tylko trochę bledsza niż zwykle (pomału odzyskuje kolorki, dzisiaj jest lepiej z wybarwieniem niż wczoraj). Już do 63 l jej więcej nie dam.

Ramirez w 63 l cierpi, widzę to po nim wyraźnie. Przebywał dłużej w dobrej wodzie, więc jest silniejszy, zdrowszy - ale czuje się ewidentnie źle, jest dużo mniej energiczny niż w 40 l, wiele razy w ciągu dnia się ociera o kokosy, piasek i liście, czasem pływa jakby otrząsając się z czegoś, lekko drżąc. Neony... wstyd się przyznać, ale niektórym z nich puchną czasem brzuszki. Czasem widzę, jak kilka pływa skokami, z głową w dół. Rano jeszcze się bawią, ganiają jak to one, ale wieczorem robią się apatyczne, chowają po zaroślach, niektóre nawet przy samym dnie; niektóre przy tym tracą trochę kolorów.

Właśnie, jest taka prawidłowość: rano wszystko wygląda i czuje się lepiej niż wieczorem. Pod wieczór większość rybek "stoi" nieruchomo i kitra się po krzakach (tak jest tylko w 63 l; razborki i Ramireza w 40 l są aktywne przez cały dzień/czas naświetlania). Może to jest związane z tlenem/CO2 i poziomem pH?... kilka dni temu przestałam napowietrzać 63 l "bąbelkami", może one podnosiły pH i to też dodatkowo psuło wodę (40 l ma tylko niewielki filtr wewn. z deszczownią, żadnych kostek i brzęczyków). Odkąd wyłączyłam napowietrzacz, otoski się ruszyły i lepiej wyglądają, śmielej pływają po całym baniaku, nie chowają się po kątach. Musiałam tylko mocniej podkręcić filtr, bo tafla wody prawie stała i zbierał się ten oleisty "kożuch".

Jedno wiem, siedzę jak na szpilkach czekając na gotowość dwusetki (minął dopiero tydzień i 2 dni, to za mało). Wtedy ulżę mieszkańcom tego baniaczka, dam ich wreszcie do lepszej wody, a tutaj wszystko zrobię od nowa, z nowym podłożem. Całe szczęście, że mi się urlop przesunął, a pogoda jest teraz byle jaka, raczej nie na wyjazdy... przynajmniej mogę tu na miejscu doglądać rybek.

@matti1982 - a niech się znęcają Tongue ja tu nie jestem ważna, tylko ryby... a że piszę i pytam o takie rzeczy, które dla większości forumowiczów są oczywistością, to pewnie dlatego to im działa na nerwy Tongue
I wiem, że popełniłam masę głupot, jak pewnie każdy początkujący akwarysta, moje 63 l za to płaci, dlatego też tutaj piszę, żeby się następnych głupich błędów ustrzec.

Najbardziej akwarium ucierpiało przez leczenie ryb. Najpierw metronidazolem przez dziurawicę pierwszego Ramireza, potem GreenIchtio przez ospę drugiego i przy okazji reszty rybek (wszystkie ją przechodziły). Leki, uzdatniacze, sól akwarystyczna, wyciąganie chemii węglem, który z tego co czytałam też może narobić problemów, wyższe temperatury... pewnie przez to wszystko to moje niewielkie "oczko w głowie" stało się moim koszmarem i nie mogę się doczekać, aż to podłoże wyrzucę, rośliny dobrze wypłuczę i zacznę od nowa - już prawidłowo, naturalnie, pod same neony.
W razie jakiejś - tfu, na psa urok - choroby chyba jednak będę leczyć w pustym oddzielnym szkle. Coraz bardziej widzę, jak to rozwala całą biologię w ogólnym akwarium.

W każdym razie z Twoich rad na pewno skorzystam. Nadmanganian mam; sól też, nawet taką akwarystyczną Tropicala (i tak nie mam co z nią zrobić, bo już wiem, że wody się takim rybom nie soli, to przynajmniej się przyda do odkażenia baniaka). Rośliny, z tego co wiem, jeżeli nawet mają jakieś cysty/przetrwalniki pasożytów na sobie, to po tygodniu-dwóch bez potencjalnych nosicieli takie robale giną. A akwarium po restarcie musi przecież postać bez ryb.
 
Podziękowania złożone przez:
#20
Wychodzi na to ,że 63 l jest za małe na parę ramirez i koniec tematu.
[Obrazek: diyWI0o.jpg]
 
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości