Dzien dobry. Z gory przepraszam za brak polskich znakow oraz ekspresowe przedstawienie sytuacji.
Akwarium 112L proste.
4 pyszczaki yellow (1 + 3)
2 groty z piaskowca i korzen
2 anubiasy
Filtr wewn. Fan2 i jeszcze jeden mały też wewnętrzny (to dlatego, że fan słabo mi napowietrzał bąblami, w tej chwili działa bez zarzutu mały został)
Grzałka Aquael - stała temperatura 28 st
Podmiany wody co tydzien, odmulanie, czyszczenie szyb.
Woda dojrzała, w akwarium żyły zdrowe i trące się księżniczki pulcher.
Karmienie na poczatku zywa artemia (w dalszej czesci wyjasniam dlaczego zywa), platki tropicala rozne rodzaje z witaminami, wybarwiajace oraz spirulina 36% bodajze tropical.
parametry wody nie sa mi znane, gdyz (napewno teraz na mnie nawrzeszczycie) nigdy nie mialam problemow w akwarium z podopiecznymi, zadnych chorob, symbioza wspólna, tarło etc. W chwili obecnej finanse nie pozwalaja mi na zakup zestawu testow do wody niestety, bo jest to niestety wydatek, ktory w moim przypadku nosi imie mojego dziecka.
Do wody dodaje bakterie tropicala przy kazdej podmianie.
Problem mój wygląda następująco. Ostatnio postanowilam, ze zamienie moje ksiezniczki na pyszczaki. Znalazl sie chetny, zamiana zostala dokonana tydzien temu w niedziele dokladnie. Nie dziwi mnie zachowanie ryb, ktore wydaja sie ciagle wystraszone, gdyz zmienily "otoczenie", nowy baniak etc rozumiem. Ale niestety parę dni 3 dni temu zauwazylam u samca w okolicach głowy jakby "zadrapanie", wygladalo to tak jakby wpadl np na korzen i zrobilo sie obtarcie. W dniu nastepnym obtarcie porylo sie bialym nalotem (zadna tam wata czy piana, po prostu zrobilo sie biale) ale juz miejsce zmienione sie powiekszylo. Potem zauwazylam odstajace lusku w tym miejscu. Dzisiaj rano byla juz otwarta ranka, i widoczne jakby rozowe "miesko". Samiec nie interesuje sie jedzeniem, jedynie na zywy pokarm reagowal i zjadal. Od wczoraj nie je nic, wyplywa troszke jak zgasze swiatlo (musialam wykrecic jedna swietlowke, bo mialam wrazenie ze panicznie boja sie jak jest widno).
Z gosciem od ktorego bralam pyszczaki nie moglam sie dogadac... Najpierw mi powiedzial, ze trzymal 10 pyszczakow w 126L potem nadmienil cos o 300L, potem powiedzial ze karmil je ZYWYM pokarmem lub mrozonym na zmiane z zywym, po czym napisal mi ze jednak platkami Malawi... I juz zglupialam.
Z poczatku zadna z ryb nie chciala jesc, wiadomo - stres nowe miejsce. Teraz je 1 samica, 2 inkubują, samiec w koncu zdechnie z glodu nie je nic.
Sporo czytalam o bloat - biorac pod uwage zawirowania z karmieniem pyszczakow moze to byc to, czytalam tez o dziurawicy, okolica glowy i linii bocznej by sie zgadzala, prosze o pomoc forumowiczow. Dodam tylko, ze zaywazylam, ze w akwarium jest malo "zwyklych kup", natomiast zdarza mi sie widziec cos takiego plywajacego lub zaplatanego o korzen jak na zdjeciu.. Co to moze byc?
edit: Do wody wczoraj dodałam Green Ichtio Zooleku, gdyż tylko taki lek w domu posiadam na chwilę obecną.
Akwarium 112L proste.
4 pyszczaki yellow (1 + 3)
2 groty z piaskowca i korzen
2 anubiasy
Filtr wewn. Fan2 i jeszcze jeden mały też wewnętrzny (to dlatego, że fan słabo mi napowietrzał bąblami, w tej chwili działa bez zarzutu mały został)
Grzałka Aquael - stała temperatura 28 st
Podmiany wody co tydzien, odmulanie, czyszczenie szyb.
Woda dojrzała, w akwarium żyły zdrowe i trące się księżniczki pulcher.
Karmienie na poczatku zywa artemia (w dalszej czesci wyjasniam dlaczego zywa), platki tropicala rozne rodzaje z witaminami, wybarwiajace oraz spirulina 36% bodajze tropical.
parametry wody nie sa mi znane, gdyz (napewno teraz na mnie nawrzeszczycie) nigdy nie mialam problemow w akwarium z podopiecznymi, zadnych chorob, symbioza wspólna, tarło etc. W chwili obecnej finanse nie pozwalaja mi na zakup zestawu testow do wody niestety, bo jest to niestety wydatek, ktory w moim przypadku nosi imie mojego dziecka.
Do wody dodaje bakterie tropicala przy kazdej podmianie.
Problem mój wygląda następująco. Ostatnio postanowilam, ze zamienie moje ksiezniczki na pyszczaki. Znalazl sie chetny, zamiana zostala dokonana tydzien temu w niedziele dokladnie. Nie dziwi mnie zachowanie ryb, ktore wydaja sie ciagle wystraszone, gdyz zmienily "otoczenie", nowy baniak etc rozumiem. Ale niestety parę dni 3 dni temu zauwazylam u samca w okolicach głowy jakby "zadrapanie", wygladalo to tak jakby wpadl np na korzen i zrobilo sie obtarcie. W dniu nastepnym obtarcie porylo sie bialym nalotem (zadna tam wata czy piana, po prostu zrobilo sie biale) ale juz miejsce zmienione sie powiekszylo. Potem zauwazylam odstajace lusku w tym miejscu. Dzisiaj rano byla juz otwarta ranka, i widoczne jakby rozowe "miesko". Samiec nie interesuje sie jedzeniem, jedynie na zywy pokarm reagowal i zjadal. Od wczoraj nie je nic, wyplywa troszke jak zgasze swiatlo (musialam wykrecic jedna swietlowke, bo mialam wrazenie ze panicznie boja sie jak jest widno).
Z gosciem od ktorego bralam pyszczaki nie moglam sie dogadac... Najpierw mi powiedzial, ze trzymal 10 pyszczakow w 126L potem nadmienil cos o 300L, potem powiedzial ze karmil je ZYWYM pokarmem lub mrozonym na zmiane z zywym, po czym napisal mi ze jednak platkami Malawi... I juz zglupialam.
Z poczatku zadna z ryb nie chciala jesc, wiadomo - stres nowe miejsce. Teraz je 1 samica, 2 inkubują, samiec w koncu zdechnie z glodu nie je nic.
Sporo czytalam o bloat - biorac pod uwage zawirowania z karmieniem pyszczakow moze to byc to, czytalam tez o dziurawicy, okolica glowy i linii bocznej by sie zgadzala, prosze o pomoc forumowiczow. Dodam tylko, ze zaywazylam, ze w akwarium jest malo "zwyklych kup", natomiast zdarza mi sie widziec cos takiego plywajacego lub zaplatanego o korzen jak na zdjeciu.. Co to moze byc?
edit: Do wody wczoraj dodałam Green Ichtio Zooleku, gdyż tylko taki lek w domu posiadam na chwilę obecną.