Widzę, że humory Wam dopisują, to dobrze
.
Godzinkę temu zżarłem połowę tabliczki czekolady gorzkiej z jakimiś tam orzeszkami. Popiłem to mlekiem 0,5% z dwiema łyżkami instantu czekoladowego
.
Na siłkę nie chodzę - skraca mięśnie. Mnie interesują zajęcia rozciągające, uelastyczniające mięśnie, ścięgna i wszystko to, co przy "normalnym" trybie dnia (przeciętnej aktywności) "nie pracuje". Kocham jogę (głównie hat-ha), lubię: body art, pilates, kręgosłup, czasami Zumbę (nie bardzo tańczę, ale lubię skakać i błaznować
). Mam roczny karnet, więc każdy dzień zaczynam w klubie fitness. Dodatkowo, dwa popołudnia w tygodniu przeznaczam na aikido (Kobayashi). Zorganizowanych zajęć więc wychodzi mi w tygodniu czasami nawet dziewięć. Do tego, jako formę aktywności, mogę dorzucić krótkie i długie spacery z psem. Zimą także morsuję (może spotkamy się zimą nad Bałtykiem?).
Z ciałem robiłem w dorosłym życiu różne głupie i mądre rzeczy, ważąc od 60 do 100 kg. Od dłuższego czasu waga utrzymuje się pod 90 kg. Można byłoby się pocieszać, że gdyby nie te zajęcia rekreacyjno-sportowe, to ważyłbym 20 kg więcej. Z drugiej strony, nie jedząc słodyczy można byłoby mieć mniej tych kilogramów (lżej by się na głowie stało
). Mógłbym się "mentalnie zaprogramować", ale widać brakuje mi determinacji (a może moja dieta jest jednak zbyt uboga w sacharozę oraz fruktozę i tak to kompensuje?
). Kiedyś wybiorę się do Indii, do Puny - kolebki jogi, i tak się skończy to obżarstwo
.
Dobra, koniec wynaturzeń. Żeby powrócić do idei wątku, to może zapodacie jakieś recepturki na domową czekoladę
. Kiedyś robiłem. Była gruba i wielka. Macie jakieś przepisy babuni? Ryby mają shrimp-mix, to my chyba możemy mieć jakiś schoko-mix (przy morsowaniu będzie jak znalazł)!