Powrót do Salinas, Montevideo i do domu
Poranek przywitał nas wcześnie. Powrót do domu zajął nam jakies 6 godzin z postojami. O poranku wszystko wokół nas spowijała mgła.
Poprzedniego dnia w nocy - jak juz skonczyliśmy biesiade - spadł tak upragniony deszcz z mniej upragnionym bardzo duzym gradem. Nota bene tenże grad przyniósł spore straty w 33, o czym przekonaliśmy sie w drodze powrotnej: połamane drzewa, samochody z wybitymi szybami, nie wspominając o blacharce, która momentami wyglądała jakby ktoś wypróżnił magazynek z jakiegoś karabinu maszynowego, wybite okna w domach - generalnie tylko współczuć.
Mysle że w Polsce byłaby to sprawa do wiadomości, natomiast tutaj w tv słowa nie wspomniano o tym zdarzeniu. Ludzie byli jakoś tak dziwnie spokojni, tak jakby był to kolejny dzień w którym muszą sie zmagać z kolejnym zdarzeniem losu.
W Centuriones natomiast panowała radość bo w końcu "Bóg Deszczu" sie nad nimi zlitował i zesłał wode z nieba na ziemie
. żartuje oczywiście, bo ludziom tam mieszkającym do śmiechu nie było, ale faktycznie beczki zapełniły sie w momencie wodą deszczową i w końcu było można sie normalnie umyć
Poza tym to chrześcijanie
W tym dniu nic sie ciekawego nie działo. Przyjechaliśmy do Salinas, rozpakowaliśmy samochód, potem zajęliśmy sie rybami i sprawdziliśmy jak sie mają te wysłane z 33. Wszystko było ok, poza jedna rybą, która zeszła, czyli duzym samcem Gymnogenys (w tym momencie nie pamietam juz skąd był delikwent). Jak na może 400-500 złapanych ryb, wynik był imponujący.
Nastał wieczór i pora grilla
Wszyscy czekali z niecierpliwością az na ich talerzach pjawi sie grilowana wołowina i zebereczka. W końcu wszyscy poczuli pewnego rodzaju ulge i rozluźnienie
Następnego dnia pojechaliśmy do Montevideo, ale tez tego dnia Ken miał juz swój samolot. Dlatego od samego rana zaczęło sie pakowanie ryb. Ken pokazał mi jak pakować ryby do boksów tj ile wody i ile tlenu. Wówczas dopiero przekonałem sie jakie worki nalezy brać na wyprawy
Ja wziąłem oczywiście te duże - no bo chciałem duuuuuze ryby łapać i najlepiej duuuuzo
. Niestety tak to nie zadziałało na miejscu, ale koledzy pomogli i pożyczyli
Ken nie uzywa wogóle gumek(recepturek
) do wiązania worków, co mnie zdziwiło przy takim sposobie transportu i czasie jakie ryby miały byc transportowane. Wlewa tylko tyle wody aby ryba ja poczuła i lekko pokryła w poziomie, reszta to tlen. Dlaczego: chodzi przede wszystkim o: ilość worków i ciężar walizki
Ja tego nie zrobiłem i potem sie bardzo z tego cieszyłem.
Pakowanie zajęło nam jakieś 4 godziny - dwie wielkie walizy i w nich 4 boksy: dwa duze i dwa malutkie.
Zapakowaliśmy wszystko do samochodu i do Montevideo. Cóż moge powiedzieć o tym mieście? Wywarło na mnie duze wrażenie, bo wyglądało jakby zatrzymało sie w czasie - lata jakies 70-80 które panowały w Europie. Mysle że część zdjęć to pokaże.
Oczywiście nowa część miasta - ta od strony plaż - jest nowoczesna. Natomiast ja piszac o czasie mialem na myśli stara część
W mieście przeważa zabudowa raczej niska. Oczywiście dominanty są, ale wysokość srednia kamienic to 4-5 kondygnacji. W Montevideo panuje obowiązek odnowy kamienicy zaraz po jej zakupie, dlatego duza część kamienic jest remontowanych, co akurat dobrze zrobi temu miastu
Wstapiliśmy tez do lokalnego jubilera. Urugwaj słynie z wydobycia Ametystu. W naturze kamien ten wygląda fantastycznie. Na zewnątrz zwykły kamień, a wewnątrz mieniące sie filoletem połączone kryształki. Felipe miał je w baniakach - wygladały fantastycznie i bardzo naturalnie.
Popołudniu odwieźliśmy Ken'a na lotnisko. Łez nie było
, ale jakoś tak robiło sie smutno, bo wyprawa dobiegała nieuchronnie ku końcowi.
Nastepnego dnia ja i Mat wyjeżdzalismy. Lot miałem o 12.30, a Mat o 18.30. Wieczorem juz zacząłem pokować ryby. Wszystkie małej wielkości. Rano natomiast wyłacznie duże - mało ich tez nie było
. Pobudka zatem była juz o 5.00
Zapomniałem Wam wspomnieć, ze wracałem juz z większa ilościa walizek
z trzema:-).
Podróż powrotna trwała poonownie ponad 24h. Tym razem jednak nie było żadnych opoźnień
. Bałem sie co bedzie z rybami, ale wyobraźcie sobie, ze wszystkie przezyły ta pordóż, a przeciez leciały w luku bagażowym, bez naklejek ze zwierzęta i nie rzucać itd. Po wyjęciu obie walizki ciekły. W jednej miałem ubrania i inne pierdoloty.
Koniec końców byłem zadowolony, bo zobaczyłem wiele, dowiedziałem sie dwa razy więcej, a w moich akwariach teraz pływają ryby z tego pieknego kraju i mam nadzieje ze nie zmienią zdania
Centuriones - poranek.jpg (Rozmiar: 105 KB / Pobrań: 461)
Montevideo - miasto.jpg (Rozmiar: 113.52 KB / Pobrań: 464)
Montevideo - stare miasto.jpg (Rozmiar: 148.78 KB / Pobrań: 461)
Montevideo - stare miasto2.jpg (Rozmiar: 161.82 KB / Pobrań: 463)
Montevideo - buty.jpg (Rozmiar: 180.06 KB / Pobrań: 462)
Montevideo - wyroby lokalne.jpg (Rozmiar: 197.49 KB / Pobrań: 471)
Montevideo - yerba mate.jpg (Rozmiar: 163.07 KB / Pobrań: 467)
Montevideo - ulica.jpg (Rozmiar: 157.52 KB / Pobrań: 465)
Montevideo - parkingowy.jpg (Rozmiar: 139.41 KB / Pobrań: 459)
Montevideo - jubiler.jpg (Rozmiar: 157.32 KB / Pobrań: 464)
Montevideo - starocie.jpg (Rozmiar: 196.48 KB / Pobrań: 463)