Cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach

Pełna wersja: Urugwaj - jakies 13 000km od domu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Witam wszystkich,

jak obiecałem tak też robie - zaczynam opisywac swój wyjazd - "po ryby"Big Grin - do Urugwaju.

Wyleciałem z Warszawy z 1h opoźnieniem do Paryża. Z uwagi na to, że to mój pierwszy lot do AP i to w dodatku z dwoma przesiadkami, juz miałem w majtkach i byłem nieżle wk... na Air France, bo kolejny z Paryza do Buenos Aires miałem na styk - tylko 1h przerwy. Dodatkowo oczywiście musiałem zabulić za drugi bagaż 100Euro - ale co tam pomyślałem - ryby które przywioze beda jak mastercard - bezcenneBig Grin

No ale cóż. Pilot postanowił szybciej polecieć i ciśnienie spadło. Do samolotu w Paryżu wsiadłem z ostatnim pasażeremWink i drzwi sie zamną zamknęły i zaczeła sie moja podróż w nieznane:-)

Lot trwał 11h i nie było zadnego opoźnienia. Wylądowałem o czasie w Buenos. tam miałem 2h więc na luziku, ubrany jak na Alaske chodziłęm po lotnisku, a wokoło ludzie ubrani jak na plazy, bo na zewnątrz 30stopni.

Oczywiście samolot był opoźnieony. Poczatkowo miałem lecieć liniami Pluna, ale zmienili na brazylijskie w ostatniej chwili - może i dobrze - pomyślałem wóczas, ale na koniec zweryfikowałem ta mysl, ale to poźniej.

Lot trwał 2.3h i wylądowałem z 1,5h opoźnieniem w Montevideo o 00.30, a miałem o 22.59. Nie byłoby z tym problemu gdyby nie fakt że na lotnisku miał na mnie czekać Felipe i Pedro(nasz kierowca - zajebisty gostek swoją drogą).

Wysiadłem wiec z tego samolotu - lotnisko nowiutkie, nowoczesne - jako architekt mogę powiedzieć że ładneWink Wyszedłem do hallu i co.... pustaka nikt na mnie nie czekał. Pomyślałem pieknie - teraz sobie przenocuje na lotniskuWink
Dodatkowo - o czym wiedziałem, bo sprawdziłem - nasza Orange - nie działa w Urugwaju, bo nie ma umowy podpisanej. Zatem zero kontaktu ze swiatem:-) co w moim zawodowym przypadku stawiało mnie na miejscu cezara - bo miałem wszystko w d....

Czekałem na lotnisku 1h. Po godzinie pojawił sie Felipe. Oddech mi sie uspokoił, przestałe, klnąć i wszystko zaczęło wracac do normy.

Dodam tylko, że angielski jest znany, ale nie wszedzie - hiszpański jest mega walorem podróżowania po Urugwaju.

Na szczęście Felipe nie mieszkał daleko od lotniska tylko - 40 minut samochodem w Salinas. Kiedy dojechjaliśmy było po 2h, czyli naszego czasu +4h. Zważywszy na fakt iż wstałem o 4.30 poprzedniego dnia daąło to już ponad 24h w podróży.

W końcu dotarliśmy. Po drodze omówiliśmy sprawy organizacyjne nadchodzącego dnia. Tego dnia mieliśmy sie udac na odłowy ExMeridionalis'ów do Laguny del Diario obok miejscowości Maldonado.

Zrobiliśmy po piwku - pyszne piwo, ale tylko litrowe sprzedająBig Grin - which is okBig Grin i poszedłem spać.

Rano pobudka - 7.00, wiec nie pospałem. Poanki zimne jak cholera.

Dom felipe był jak z bajki - parterowy, z stołem w patio i różnymi detalami stanowiącymi niepowtarzalny klimat. Graż przerobiony na fishroomWink - swoją droga zwróćcie uwage jakie super rozwiązanie dla filtrów biologicznych:-), poza tym dzikie ptaki w klatkach, weże, kury i inne pierdoły latające, króliki i baseny dla odłowionych ryb, w tym jeden duuuuzy z żółwiami. Musze Wam powiedzieć, że łade są i mysle nad takowym, a by wrzucić do baniaka z przywiezionymi rybami. Swoją drogą wywóz żółwi jest zabroniony.

Śniadanko i do samochodu. Kierunek Maldonado. Byłem tego dnia sam. Nastepnego dołączył do mnie Ken Davis a potem Matthew Quinn. Panowie postanowili pokazać mi okolice - piękne miejsca:-)

Dojechaliśmy w końcu do miejsca odłowy i tu moje zaskoczenie. Jak dla mnie było to zwykłe jezioro. Z widokiem na niego powstał budynek apartamentowy - zarąbiście, a wokoło kilka fajnych - po naszemu - willi:-)

Rozbieranko, ubieranko i do wody- ziiiimna - mimo iż temperatura powietrza 25 stopni. Odłowy udaneBig Grin kilka fajnych sztuk złapaliśmy - zarówno facetusów, jak i exMeridionalisów.

A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze, albo najgorsze - ze człowiek sie ZDECYDOWAĆ NIE MOZE CO BRAĆ A CO NIEBig GrinBig GrinBig Grin

Zdjęcia w załaczeniu - miłego. Jutro nastepna część - tym razem Aquas Blancas.

[attachment=1411][attachment=1412][attachment=1413][attachment=1414][attachment=1415][attachment=1416][attachment=1417][attachment=1418][attachment=1419][attachment=1420]
Piekne widoki,musiala byc to swietna wyprawa.Czekam na wiecej fotekWink
Miło czytać. Zazdroszczę swoją podróż do Urugwaju.
Takie relacje zawsze świetnie się czyta/słucha. Czekam na kolejną część.
(05-05-2012, 22:51 PM)piotrK napisał(a): [ -> ]Takie relacje zawsze świetnie się czyta/słucha. Czekam na kolejną część.

Tak, tylko ja pierwszy raz czytam taką relację w oryginale po polsku Smile a to robi różnicę Smile Z niecierpliwością czekam na kontynuację, ale proszę - nie szczędź szczegółów!
Dosyć fajnie piszesz, a wszegolności, że interesująco czeka się na pózniej Wink
Aquas Blancas

Rano przyjechał Ken Davis - była jakas 10. Felipe zgarnął go z lotniska. Ken pochodzi z Altanty. Ma sklep akwarystyczny, a sam za domem posiada specjalnie wybudowane pomieszczenie około 300m2 z 600 zbiornikamiBig Grin - to jest odjazd. śmiałem sie że nie dosyć że jeżdzi do sklepu gdzie ma z 600 zbiorników, to jeszzcze w domu ma drugiBig Grin

Poza tym pieniądze poświęca na trójke dzieci i wyjazdy na odłowy. W urugwaju był juz 7 raz, ale jeszcze w tym roku wraca - ponownie na północ - ponoć w tym regionie są zupełnie inne ryby - niepowtarzalnie wybarwione, no i rzadkie piranieWink

Jako prezenty przywiózł dla Felipe małe węże - zapakowane w rajstopy i wsadzone do kultowego juz w Urugwaju termosu firmy Stanley. Urugwajczycy jak więcie piją namiętnie tzw herbate Yerba Mate, ale śmialiśmy sie że nieźle daja w czuba - to jest jak uzależnienie. Rano wstają wlewają wrzatek do termosa. Napełniają specjalne naczynie z"fajką" do picia yerba mate i zalewają wrzątkiem i tak cały bozy dzień. Termos jest zawsze pod rękąSmile

No ale przechodząc do tematu - w końcu - jakies konkretne odłowy pomyslałem. Zpakowaliśmy sprzet: siatki, podbieraki, krótki wędki, pułapki i beczki na odłowione ryby oraz pompki powietrza zasialne na baterie.

I tu ciekawostka - baterie R20 sa bardzo drogie w Urugwaju - lepiej zabrac ze sobą, bo własnie służyć beda jako zasilanie w czasie przemieszczania sie między jednym a drugim miejscem dla pompek.

Zapakowaliśmy sie do 20letniego Peugeota - tego na zdjęciu - z milionem kilometrów na liczniku, który kosztuje UWAGA 25tyś USD. Samochody są MEGA drogie dlatego Urugwaj wygląda jak KUBA - jeżdza tam samochody z 54', 64' roku z zmodyfikowanymi silnikami - np od NissanaBig Grin - reszta oryginał.

Jazda całkiem dobra drogą jak sie potem przekonałem zajęła jakąś godzine może 1.2h. Zjechaliśmy z głównej drogi i wjechaliśmy w droge ubitą ale polną i dojechaliśmy do rzeczki z małym rozlewiskiem.

Rozpakowaliśmy sprzet, przebraliśmy sie i zabraliśmy sie za odlowy. Złowilismy w tym meijscu: Crenicichle Scotii (radośnie pływająca w moim baniaczku), troche Gymnogeophagusów, sporo kirysów i kilka glonków. Musze Wam powiedzieć, że tak ładnych kirysów nie widziałem. Wsłońcu mieniły sie kolorami żółci i takiego seledyny z zielenią, a czasami ciemnego brązu na podbrzuszach - poprostu bajkaBig Grin

Nauczyłem sie wówczas jak łapać glonojady. Najlepiej robi się to we dwójkę. Jednak osoba łpaie delikatnie kamień - najlepiej płaski - a druga podstawia siatke zaraz koło niego, ale nie dotykając go. Pierwsza delikatnie podnosi kamień do góry, ale cały czas akcja dzieje sie pod wodą. Druga podstawia siatke pod kamień i wówczas na raz obie osoby wynurzają kamien i podbierak. Wówczas glonki zamiast do wody wpadają do siatkiBig Grin

Nie odławialiśmy zbyt długo w tym miejscu. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w inne miejsce ale przy tej samej rzeczce.

Było to miejsce znajdujace sie na polu namiotowymBig Grin W tym miejscu głównie łowiliśmy glonojady, które również posiadam: Ancistrusy sp Aquas Blancas. I tutaj uwaga na trzy osoby złowilismy w jakąś godzinę 63 sztuki - wielkości około 6-8cmBig Grin

Zanurzalismy siatke i spod kamienia łapalismy na jeden raznawet po 5sztuk:-) Była ich tam masa!!!.

W między czasie mieliśmy oczywiście przerwe na posiłek - moznaby powiedziec tradycyjny dla tego typu wypraw - czyli kanapki z szynka, serem zółtym i pomidorem:-) Czasami robiliśmy grila - wówczas jeszcze mieliśmy kiełbaski:-) - czyli urugwajskie hot dogi:-)

Po powrocie oczywiście: pierwsza zasada - opieka nad rybami. Nie ważne, czy ledwo zyjesz, czy cuchniesz jak świnia zlany potem i utaplany w błocie nalezy, wymienic wodę, posegregowac ryby i posprzatać sprzet na kolejny wyjazd.

Potem prysznic, potem komp - był internet, więc to był przynajmniej dla mnie jedyny kontakt z rodziną. Ken pochodzi z kraku który ma podpisaną umowę z operatorem lokalnym, więc mógł rozmawiać, ale tego nie robił, bo nie chciał, aby mu zona i dzieci razem wzięte tyłek zawracały - w końcu odpoczywałBig Grin

Wieczorem - biesiada - wołowinka i zeberka wołowe i wieprzowe z grila. Bajka dla podniebienia. Tak wyśmienitej wołowiny jeszcze nie jadłem. Powiadają, że jeszcze argentyńska jest wyborna. Jadłem, ale mam wątpliwości co do słuszności tego satwierdzenia. Oczywiście browarek i tak do jakiejś 24.00. Potem do spania.

Cikawosta jets taka, ze w Urugwaju kolacje jedzą bardzo późno. Normalne godziny to 21-23, więc teora o trawieniu i zdrowym odżywianiu idzie w łebTongue
Jadąc do Urugwaju, nawet ciezko pracując - nie ma szans aby schudnąć. 2kg to taka norma, która sie przywozi do kraju:-)

Miłego oglądania. Jutro India Muerta i w końcu Crenicichle Punctaty oraz piękne Gymnogeophagusy.

[attachment=1421][attachment=1422][attachment=1423][attachment=1424][attachment=1425][attachment=1426][attachment=1427][attachment=1428]
P.
Super fotki, pogratulować wyjazdu i wszystkich wrażeń!
Uwielbiam podróże, kino drogi i żywy język. Tam mnie jeszcze (!) nie było, a widać, że warto zacząć uczyć się hiszpańskiegoWink. Super klimaty.
Piter, dawaj dalejBig Grin!
Piękna sprawa!
O takich doświadczeniach marzy chyba każdy z akwarystów.
Kiryski pokazane na zdjęciach śliczne.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11