10-04-2016, 17:58 PM
Zastanawiałem się nad tym ostatnio. Jeszcze niedawno myślałem, że prędzej czy później kupię Meeki, niebieskołuskie, czy miodowe. Z prostego powodu - wszystkie te gatunki mi się podobają, a jeszcze nigdy nie miałem ich w swoich akwariach. Zapytacie więc, dlaczego ich nie mam? Ano dlatego, że we wszystkich moich akwariach - z jednym wyjątkiem - mam pielęgnice, które maja albo ograniczony zasięg występowania, albo w ogóle są zagrożone wyginięciem. (Jedynym wyjątkiem są tutaj moje jedyne nie-pielęgnice, czyli mieczyki Hellera od Łojca, ale wziąwszy pod uwagą jak trudno o dziką formę tych ryb w Polsce, to uznajmy, że to też raryty.) Tylko dlaczego? Czemu nie postawię akwarium z popularną na forum obsadą Meeki + Rocio, albo Niki + HRP? Myślę, że są ku temu różne powody, a każdy będzie miał inne.
Po pierwsze: Dla pochwalenia się? Hmm, chyba nie w moim przypadku. Ryby które mam, nie zwracają uwagi tak, jak np. niektóre gatunki z SA, czy Wielkich Jezior.
Po drugie: Chęć posiadania czegoś, czego nie mają inni. No to już bardziej. Wiele "klasycznych" gatunków pielęgnic zostało tak dokładnie opisanych i poznanych, że wydawać by się mogło, że nie ma już ich po co trzymać. Tyle, że nie do końca, wystarczy spojrzeć na dzikie krewne zebr (Amatitlania siquia), które jakiś czas temu pojawiły się na forum - ich zachowania, a konkretnie agresja, dość mocno odstawały od zwykłych sklepowych zebr. Niemniej jeżeli o gatunku niewiele się pisze i to nie tylko w internecie, ale też w artykułach naukowych czy książkach to możliwość zaobserwowania nowych zachowań, zmian ubarwienia czy nietypowego sposobu opieki nad młodymi to ekscytująca perspektywa.
Po trzecie: Poznawanie miejsc, z których pochodzą nowi podopieczni. To jeden z moich ulubionych elementów akwarystyki. Między innymi dlatego tak lubię gatunki z jezior kraterowych Kamerunu. Kiedy pierwszy raz przeczytałem w artykule Olivera Lucanusa, że w wygasłym wulkanie gdzieś w afrykańskiej dżungli żyją pielęgnice, których liczba gatunków na km2 wielokrotnie przewyższa jeziora takie jak Tanganika czy Malawi to od razu wiedziałem, że kiedyś te ryby u mnie zamieszkają (to już częściowo wykonałem) i że kiedyś zobaczę na własne oczy ich naturalne środowisko. Podobnie ma się sprawa z innymi grupami pielęgnic, które szczególnie mnie interesują, czyli Centralsy (krystalicznie czyste, górskie rzeczki i strumienie wpadające wprost do oceanu...), crenicichle (rzadko odwiedzane przez eksporterów północne - czyli lewe - dopływy dolnego biegu Amazonki) itd. Nawet jeżeli miałbym je wszystkie w swoich akwariach i poznał je na wylot, zostanie chęć zobaczenia ich w naturalnym środowisku.
Po czwarte: Ochrona gatunkowa. Do tego chyba jeszcze nie dorosłem. Poprzez ten temat mam na myśli hodowlę zagrożonych gatunków polegającą nie tylko na wydawaniu młodych zainteresowanym akwarystom, ale też zabezpieczeniu populację w swoich akwariach. "Niestety" takie działania wymagają poświęcenia nawet kilku zbiorników dosłownie jednemu gatunkowi. Może kiedyś tak zrobię, ale póki co nie jestem gotów na takie poświęcenie. Być może planowany dział na forum poświęcony wymianie informacji i doświadczeń o zagrożonych pielęgnicach zmobilizuje nas do podjęcia hodowli takich ryb? Znając prace dwóch organizacji skupiających miłośników zagrożonych ryb (poświęcona żyworódkom GWG i zrzeszający hodowców sumatrzaków Parosphromenus-project) wiem, że to niezwykle trudne.
Ale się rozpisałem, pewnie nikt tego nie przeczyta Ale co mi tam. Jeżeli macie jakieś inne powody, dla których trzymacie rzadkie (czy to w handlu, czy w naturze) pielęgnice (i inne ryby), to zapraszam do dyskusji
Po pierwsze: Dla pochwalenia się? Hmm, chyba nie w moim przypadku. Ryby które mam, nie zwracają uwagi tak, jak np. niektóre gatunki z SA, czy Wielkich Jezior.
Po drugie: Chęć posiadania czegoś, czego nie mają inni. No to już bardziej. Wiele "klasycznych" gatunków pielęgnic zostało tak dokładnie opisanych i poznanych, że wydawać by się mogło, że nie ma już ich po co trzymać. Tyle, że nie do końca, wystarczy spojrzeć na dzikie krewne zebr (Amatitlania siquia), które jakiś czas temu pojawiły się na forum - ich zachowania, a konkretnie agresja, dość mocno odstawały od zwykłych sklepowych zebr. Niemniej jeżeli o gatunku niewiele się pisze i to nie tylko w internecie, ale też w artykułach naukowych czy książkach to możliwość zaobserwowania nowych zachowań, zmian ubarwienia czy nietypowego sposobu opieki nad młodymi to ekscytująca perspektywa.
Po trzecie: Poznawanie miejsc, z których pochodzą nowi podopieczni. To jeden z moich ulubionych elementów akwarystyki. Między innymi dlatego tak lubię gatunki z jezior kraterowych Kamerunu. Kiedy pierwszy raz przeczytałem w artykule Olivera Lucanusa, że w wygasłym wulkanie gdzieś w afrykańskiej dżungli żyją pielęgnice, których liczba gatunków na km2 wielokrotnie przewyższa jeziora takie jak Tanganika czy Malawi to od razu wiedziałem, że kiedyś te ryby u mnie zamieszkają (to już częściowo wykonałem) i że kiedyś zobaczę na własne oczy ich naturalne środowisko. Podobnie ma się sprawa z innymi grupami pielęgnic, które szczególnie mnie interesują, czyli Centralsy (krystalicznie czyste, górskie rzeczki i strumienie wpadające wprost do oceanu...), crenicichle (rzadko odwiedzane przez eksporterów północne - czyli lewe - dopływy dolnego biegu Amazonki) itd. Nawet jeżeli miałbym je wszystkie w swoich akwariach i poznał je na wylot, zostanie chęć zobaczenia ich w naturalnym środowisku.
Po czwarte: Ochrona gatunkowa. Do tego chyba jeszcze nie dorosłem. Poprzez ten temat mam na myśli hodowlę zagrożonych gatunków polegającą nie tylko na wydawaniu młodych zainteresowanym akwarystom, ale też zabezpieczeniu populację w swoich akwariach. "Niestety" takie działania wymagają poświęcenia nawet kilku zbiorników dosłownie jednemu gatunkowi. Może kiedyś tak zrobię, ale póki co nie jestem gotów na takie poświęcenie. Być może planowany dział na forum poświęcony wymianie informacji i doświadczeń o zagrożonych pielęgnicach zmobilizuje nas do podjęcia hodowli takich ryb? Znając prace dwóch organizacji skupiających miłośników zagrożonych ryb (poświęcona żyworódkom GWG i zrzeszający hodowców sumatrzaków Parosphromenus-project) wiem, że to niezwykle trudne.
Ale się rozpisałem, pewnie nikt tego nie przeczyta Ale co mi tam. Jeżeli macie jakieś inne powody, dla których trzymacie rzadkie (czy to w handlu, czy w naturze) pielęgnice (i inne ryby), to zapraszam do dyskusji