To, że polskie nazwy są niewarte funta kłaków to już wiadomo od dawna. Wymyślanie kolejnych to też strata czasu i zachodu Macioch
.
Barwniak Thomasa jest równie poprawny jak pielęgniczka Ramireza, a mimo to jako biolog nie mam zamiaru nikogo krzyżować za używanie takich nazw. Takie nazwy które się już przyjęły w języku są niezbyt możliwe do wyplenienia, a i tak każdy wie o jakie zwierzę chodzi. Co innego wymyślanie nowych polskich nazw, które nie są ani poprawne taksonomicznie, ani poprawne według innych zasad polskiego nazewnictwa- jak widzę fanpage "popularnonaukowe" które wrzucają zdjęcia jakiegoś zwierzęcia i wymyślają dla niego trójczłonową polską nazwę to trochę śmiech. Takie rzeczy słusznie możemy krytykować, bo nie dość, że nie ułatwiają komunikacji to dodatkowo jeszcze ją utrudniają
.
Tak samo nie widzę problemu w stwierdzeniu "hoduję szczupieńczyki", mając na myśli trzy różne akwaria z Pachypanchax playfairii, Epiplatys dageti dageti i Aplocheilus lineatus. Analogiczna sytuacja jest ze stwierdzeniem "hoduję pielęgniczki/apisto" mając na myśli Nanochromis, Pelvicachromis, Dicrossus, Apistogramma, Apistogrammoides (który możliwe, że niedługo zniknie
) czy Mikrogeophagus. Język potoczny ma nam ułatwiać komunikację, jeżeli chcemy mówić o czymś konkretnym to używamy języka fachowego, w wypadku nazewnictwa zwierząt łaciny.
PS. A Poecilia wingei to gupik Endlera