• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Do kogo należy Amazonia?

#1
Ostatnio nie cichną dyskusje o Amazonii. O tym, do kogo ona należy, czyją jest własnością, kto może z niej korzystać? I co się z tym wiąże: czy sprywatyzować Amazonię?

Oto jeden z głosów w dyskusji:


"Czy Amazonia jest nasza? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy zastanowić się nad trzema kwestiami. Po pierwsze, kto kryje się pod pojęciem „my”; po drugie, czym jest „Amazonia”; oraz po trzecie, co dokładnie oznacza zwrot „posiadać konkretną rzecz”.

Aby ustalić, co oznacza zaimek „my”, musimy rozpocząć od określenia, czym dla nas jest Amazonia. Las deszczowy Amazonii jest drugim największym na świecie biomem i znajduje się na terenie dziewięciu krajów. Jednak dla uproszczenia przyjmijmy, że ograniczamy Amazonię wyłącznie do granic Brazylii, wtedy „my” mogłoby się odnosić do Brazylijczyków. Mając to na uwadze, czy można stwierdzić, że każdy człowiek urodzony w Brazylii posiada lub jest udziałowcem tego ogromnego lasu?

Aby zająć się trzecim zagadnieniem, najpierw należy zadać pytanie, w jaki sposób stajemy się właścicielami jakiejś rzeczy. Istnieją trzy sposoby legalnego nabycia prawa własności: zawłaszczenie rzeczy, która nie posiada właściciela, kupno lub otrzymanie prezentu. Aby można było coś przywłaszczyć, należy ustanowić obiektywną więź z daną rzeczą lub jak to ujął John Locke:

"Każdy człowiek dysponuje własnością swej osoby. Nikt nie ma do niej żadnego uprawnienia poza nim samym. Można więc powiedzieć, że praca jego ciała i dzieło jego rąk słusznie należą do niego. Cokolwiek zatem wydobył on ze stanu ustanowionego pozostawionego przez naturę, złączył ze swą pracą i przyłączył do tego, co jest jego własne, uczynił swą własnością. Do tego, co zostało przez niego wydobyte ze wspólnego stanu, w jakim zostało umieszczone przez naturę, jego praca dołączyła coś, co wyklucza prawo własności innych ludzi. Praca ta jest bezsprzecznie własnością pracownika, stąd żaden człowiek poza nim samym nie może być uprawniony do tego, co raz już przez niego zostało zawłaszczone (…)"

Biorąc pod uwagę fragment z dzieła Locke’a, należy zadać pytanie, jaka obiektywna więź łączy z puszczą amazońską na terenie Brazylii kelnera z Chui, rybaka z Santos, polityka z Brasilii czy mieszkańca Manaus. Otóż żadna. Co więcej, nie tylko żaden obywatel brazylijski nie „złączył ze swoją pracą” większości zasobów Amazonii, ale ogromne obszary tego lasu w rzeczywistości w ogóle nie zostały zbadane przez ludzi. Ten las to olbrzymi, a zarazem bezludny obszar. Można go nawet określić mianem „zielonej pustyni”.


Prywatyzacja

Czy Amazonia należy do brazylijskiego rządu? W zasadzie, rząd brazylijski posiada terytorium, na którym znajduje się las deszczowy. Ale czy na pewno można mówić w tym przypadku o własności? Różnicę pomiędzy posiadaniem a własnością można przedstawić na przykładzie osoby, która ukradła zegarek i nie została przyłapana na gorącym uczynku. Złodziej posiada zegarek, ale nadal jest on własnością osoby, której został ukradziony. Co więcej, ma ona prawo do odzyskania tego zegarka, jeśli złodziej zostanie złapany.

Teren Amazonii stał się posiadłością rządu brazylijskiego jeszcze przed odkryciem Brazylii w 1494 roku, dwa lata po odkryciu Ameryki przez Kolumba. Według traktatu z Tordesillas, wszystkie nowoodkryte obszary w pobliżu Brazylii będą należeć do Królestwa Portugalii. Rzecz jasna, traktat nie brał pod uwagę faktu, że część tej ziemi może być już przez kogoś zamieszkana. Przed 1500 rokiem w Amazonii znajdowały się kompleksy miejskie liczące nawet do 50 tysięcy mieszkańców. Ale nawet, jeśli byłby to całkowicie niezamieszkany kontynent, nikt — nawet król — nie mógłby sobie przywłaszczyć nieodkrytych jeszcze ziem. Taka sytuacja jest określona mianem „kompleksu Kolumba”.

Niektórzy teoretycy utrzymują, że ten, kto pierwszy odkryje nową, przez nikogo nieposiadaną wyspę lub kontynent może prawomocnie posiąść cały teren. (Przykładowo, według tej teorii, jeśli Kolumb rzeczywiście wylądowałby na kontynencie amerykańskim i jeśli nie byłby on zamieszkany przez Indian, to mógłby w uprawniony sposób twierdzić, że cały odkryty przez niego kontynent jest jego prywatną własnością). Jednakże, ponieważ Kolumb mógłby „zmieszać” swoją pracę jedynie z niewielkim fragmentem odkrytego terenu, reszta kontynentu nadal pozostawałaby niczyja — do momentu, gdy kolejni osadnicy nie ustanowiliby na niej swojej prawowitej własności.

Obecne granice Brazylii zostały wyznaczone na mocy kilku podobnych traktatów podpisanych pomiędzy różnymi rządami.

To oczywiste, że rząd brazylijski nie jest prawomocnym właścicielem obszaru leśnego, który — jak twierdzi — znajduje się w jego granicach. Gdy zatem mówimy o prywatyzacji Amazonii, opowiadamy się za działaniem niezgodnym z prawem, ponieważ nikt nie może sprzedać czegoś, co nigdy do niego nie należało i co nie jest zajęte przez żadną osobę. Scenariusz prywatyzacji zakładający zmianę obecnego stanu posiadania na rzecz prywatnego kapitału może wydawać się atrakcyjny dla libertarian. Jednakże, taka sytuacja umożliwiłaby rządowi sprzedaż ogromnych, niezamieszkałych terenów osobom z nim związanym, którzy najprawdopodobniej i tak nie zmieszają z tymi terenami swojej pracy[3].

Podczas kolonizacji Ameryki Płn. zaistniała podobna sytuacja jak w przypadku prywatyzacji Amazonii. Wielka Brytania ogłosiła siebie właścicielem terytorium Ameryki Płn., a osadnicy

musieli kupić ziemie za ceny wyższe niż cena zerowa, która byłaby osiągnięta bez obecności rządu oraz jego cesjonariuszy. Oczywiście osadnicy musieliby nadal wydać pieniądze na imigrację, oczyszczenie ziemi itd. żaden jednak arbitralny koszt nie byłby dołożony do ich wydatków.

Podsumowując, ani rząd, ani żadna prywatna osoba nie jest uprawniona do sprzedaży niezamieszkałych terenów. Jedyne, co rząd może uczynić w tej kwestii, to usunąć się z drogi i uznać prawa własności osób, które zamieszkują te tereny, mimo że obecnie są one w posiadaniu państwa.


Ochrona

Motto: „Amazonia jest nasza”, mimo że w różny sposób, zawsze było obecne w Brazylii. W latach 60. i 70., gdy rządziła wojskowa junta, powstał pomysł, który zawierał wiele z wcześniej wymienionych elementów. Przy założeniu, że niezamieszkały teren jest terenem nieposiadającym właściciela, władza podjęła kroki, aby zwiększyć osadnictwo w regionie Amazonii np. poprzez budowę dróg oraz zwolnienia z podatków. Rząd zapewnił, że każdy, kto przeprowadzi się w głąb lasu, z dala od dużych aglomeracji miejskich oraz szlaków handlowych i założy tam firmę, będzie płacić niższe podatki, niż gdyby mieszkał gdzieś indziej.

Manaus, który po zakończeniu boomu na produkcję gumy stał się podupadającym i szybko wyludniającym się miastem, został ponownie głównym celem imigracji — a to właśnie dzięki utworzonej tam Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Dziś żyje tam 1,8 miliona osób. Drogi wybudowane przez rząd zapewniły dostęp do terenów wcześniej niezamieszkałych. Dzięki temu rozpoczęło się pozyskiwanie oraz przywłaszczenie naturalnych zasobów tego regionu. Co ciekawe, taka działalność jest zwalczana przez obecnie rządzących.

Bardzo popularną w przeszłości, choć obecnie również podtrzymywaną i wręcz czczoną tezą, jest to, że lasy Amazonii muszą pozostać nietknięte, gdyż są tzw. płucami Ziemi. Uważa się, że las jest odpowiedzialny za produkcję tlenu w atmosferze, a w konsekwencji za życie na Ziemi. Każdy, kto pamięta szkolne lekcje wie, że rośliny produkują tlen w procesie fotosyntezy (zamieniając dwutlenek węgla na tlen) wyłącznie w dzień. Oddychają jednak (wymieniając tlen na dwutlenek węgla) 24 godziny na dobę. Lasy w istocie nie produkują tlenu, gdyż zbyt duże stężenie tego pierwiastka w atmosferze mogłoby oznaczać koniec życia na Ziemi. Faktem jest także to, że od ponad miliarda lat stężenie gazów atmosferycznych nie uległo zmianie: 76,5% stanowi azot, 20,5% tlen, 1% pozostałe gazy, a 2% to para wodna.

Jednakże, obecnie króluje inne, błędne przekonanie, a mianowicie dogmat globalnego ocieplenia, według którego uważa się, że las deszczowy Amazonii zapobiega wzrostowi temperatury na Ziemi, gdyż zmniejsza stężenie dwutlenku węgla w atmosferze. Niestety nie dostarczono żadnego wyjaśnienia, dlaczego tak ma się dziać, a przecież wiadomo, że rośliny także produkują dwutlenek węgla. Nie wiadomo też, w jaki sposób gaz, który stanowi jedynie 0,03% składu atmosfery, jest w stanie w tak drastyczny sposób spowodować wzrost temperatury[6]. Jeszcze nie tak dawno temu uczeni twierdzili, że jeśli Amazonia zniknie, to świat stanie w obliczu nowej epoki lodowcowej[7].

Co więcej, jeżeli przyjmiemy, że lasy mają tak ogromny wpływ na temperaturę na Ziemi, to, dlaczego nie zmieniła się (nie wzrosła bądź nie spadła) przez ostatnie 8000 lat, podczas których 75% terenów leśnych zostało wyciętych? Trudno uwierzyć, że to na pozostałych 25% lasów spoczywa odpowiedzialność za istnienie życia na planecie. Mimo wszystko zostały przeprowadzone badania dotyczące antropogenicznego pochodzenia Lasu Amazonii. Niedawna eksploracja doprowadziła do odkrycia geoglifów, których powstanie datuje się na XIII wiek. Wskazują one na to, że jeszcze kilka wieków temu ten region mógł być terenem trawiastym podobnym do tropikalnej sawanny.

Kolejnym argumentem, który pojawia się dość często, jest teza, że fauna i flora Amazonii posiada właściwości nieznane człowiekowi i dlatego powinny być chronione ─ przecież „lekarstwo na raka może znajdować się gdzieś w Amazonii”. Po pierwsze, to mógłby być argument popierający maksymalną eksploatację zasobów leśnych, a nie „zachowania nieskazitelności” tych terenów. Ten, kto tak uważa, może od razu udać się w gąszcz lasu tropikalnego i zbierać „te bogactwa”. Serial telewizyjny niedawno emitowany na Discovery Channel pt. Walka o Amazonię, usprawiedliwia ten pogląd mówiąc, że: „prawdopodobne lekarstwo na chorobę Chakasa zostało odnalezione w truciźnie Żararaka.”

Jedyny problem z tym argumentem to fakt, że ten gad występuje na terenach od północnego Meksyku aż po Argentynę! Nawet, jeśli występowałby on wyłącznie na terenie Amazonii, byłby to wręcz powód, by złapać i przebadać każdy gatunek występujący w tym regionie w miejscu takim jak Instytut Butantan (najlepiej w placówce niepodlegającej rządowi), ale na pewno nie, by pozostawić te rozległe tereny zupełnie nietknięte.

Takimi właśnie argumentami rząd próbuje usprawiedliwić obniżanie warunków życia tamtejszej ludności. Brazylijski Instytut ds. Środowiska i Zasobów Naturalnych zabrania wylesiania na terenach przyznanych rządowi na mocy tzw. „kompleksu Kolumba”. Policja federalna atakuje i porywa osoby, które zetną tzw. nielegalne drzewo, aresztuje także nieszczęśników, którzy schwytali zwierzynę w lesie. Taki czyn jest określany, jako „przemyt dzikich zwierząt”.

Lew Rockwell przedstawił zwięzłą analizę tego wszechobecnego gniewu ekologów: „To tak jakby socjaliści odkryli, że ich doktryna prowadzi do ubóstwa, i zdecydowali wobec tego przemianować się na ekologów, a biedę uczynić swoim głównym celem”. Zgodnie z tym rozumowaniem Jeffrey Tucker pisze:


Chyba można już dostrzec pewien wzór postępowania. Rządowe plany nigdy nie były dobrym środkiem, aby zmienić cokolwiek. Jednak, dawniej postęp cywilizacyjny był czymś pożądanym — rząd stosował po prostu błędne środki, próbując osiągnąć właściwe cele. Obecnie, rząd stara się osiągać niewłaściwe, szkodliwe cele. Innymi słowy: jeśli zdarzy się, że rząd będzie efektywny, to jego działania będą miały charakter destrukcyjny.

Słynne, filozoficzne pytanie: „Jeśli drzewo przewróci się w lesie, gdy nikogo nie ma w jego pobliżu, to czy powoduje jakiś dźwięk?” można na potrzeby tego artykułu przekształcić do pytania:, „Jeśli drzewo pozostaje w lesie, gdy nikogo nie ma w jego pobliżu, to czy w takim razie ono tam w ogóle jest?”



Podsumowanie

Nie — Amazonia nie jest nasza. Każdy może być właścicielem jej fragmentu. Najważniejsze, by korzystał z tego faktu mądrze, i przekształcał nieużywane zasoby w produkty potrzebne ludziom, np. ekologiczne parki lub buty z ornamentami."

źródło: ze strony Instytutu Misesa
autor: Fernando Chiocca

http://mises.pl/blog/2011/09/20/chiocca-...-amazonia/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#2
Oczywiście, głos autora nie jest odzwierciedleniem moich poglądów Smile To tylko głos w dyskusji. Z niektórymi rzeczami się z autorem zgadzam, z innymi nie.

Szokować może pomysł, by "sprywatyzować Amazonie" Big Grin Ale tylko na pierwszy rzut oka... Wiadomo wszakże, że prywatny właściciel dba o wszystko lepiej, niz wtedy gdy właścicielem jest państwo...
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#3
(02-12-2011, 16:39 PM)Dawid napisał(a): Wiadomo wszakże, że prywatny właściciel dba o wszystko lepiej, niz wtedy gdy właścicielem jest państwo...

Tak dba, tylko jak dba o to co "dostał od natury", a nie sam wypracował to wyeksploatuje w ciągu jak najkrótszego czasu!
Pozdrawiam
Artur
http://akwapasja.pl/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#4
Prywatny właściciel najczęściej wydoi do dna, a następnie przeniesie się gdzie indziej.
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#5
Nie, prywatny właściciel zawsze dba lepiej od państwowego. Sprawdza się to we wszystkich dosłownie dziedzinach, więc czemu w tej by się nie miało sprawdzić? Oczywiście, że prywatnemu nie chodzi o wytrzebienie czy wydojenie, to nie miałoby dla niego żadnego sensu. Raczej dba o to, żeby wszystkiego nie wytrzebić i skuteczniej ochrania.

Natomiast... Zgadzam się z autorem, że:

1. mimo wszystko nie należy prywatyzować Amazonii
2. rząd Brazylii nie jest właścicielem Amazonii

Autor zakłada jeszcze trzecią teze: że każdy z nas może być właścicielem Amazonii, i z tym akurat się z nim nie zgadzam. Bowiem pewna nienaruszalność tych terenów wydaje się istotna - zwykła wycinka lasów może zagrażać gatunkom ryb i innych stworzeń (bo niektóre są tak delikatne, że niewielkie naruszenie ekosystemu wpływa na nie negatywnie).

I o ile pomysł, że rząd Brazylii nie jest właścicielem Amazonii w pewien sposób mi się podoba, to nie rozumiem jak autor doszedł do takich wniosków. Jego rozumowanie jest niejasne.

A więc mamy dwie sprawy:

1. niszczenie gatunków
2. sprawa prawa własności

No i kwestią trzecią jest problem prywatyzacji.

Do tego dochodzą jeszcze jednak takie sprawy jak: z tego co słyszałem to narazie Indianie sami w wielkim stopniu niszczą Amazonie, nieużywają nawożenia ziemi, więc ją szybko wyjaławiają, następnym razem nie korzystają już z niej, tylko idą dalej wycinać las pod nowe pola. Ponoć rocznie to wielgachne obszary.

Państwowy zarządca jest do kitu. Gubernatorzy poszczególnych okręgów pozwalają wycinać lasy pokumanym z nimi firmom albo sami takie firmy prowadzą. "Rządowa mafia" zarabia na tym majątek, i na dodatek robi to bez skrupułów i bez ograniczeń (bo jeśli jest "państwowe", to jest "niczyje", gdyby było prywatne to nikt by do tego nie dopuścił). Ale "rządowa mafia" jest cwana - z jednej strony za kase podatników zakłada nowe rezerwaty, a zdrugiej strony na lewo pozwalają na wycinke, oczywiście za co innego, jak nie "za łapówke"?
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#6
Dawid, zbyt idealnie postrzegasz prywatyzację. Wink Na przykładzie polskich prywatnych spółek rybackich- przejmują jezioro, wyławiają ile się da i przenoszą się na następne. Za czasów PGRyb odłowy były równoważone zarybieniami oraz ochroną. Teraz prywaciarzy stosujących racjonalną gospodarkę rybacką można policzyć na palcach dwóch rąk.
Na prywaciarza w Amazonii będzie bardziej opłacalne wykarczować las i postawić na plantacje modyfikowanej soi.
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#7
No ale narazie na plantacje modyfikowanej soi zezwolenia daje rząd, tym którzy dadzą łapówke. Więc co za różnica?

Ogólnie, prywatny nie ma interesu w zniszczeniu wszystkiego (no bo co to dla niego za interes?), natomiast prywatny może mieć interes w chronieniu. A jeśli tylko taki interes ma (bo np. lubi przyrode, albo robi rezerwat) - to robi to zawsze lepiej i skuteczniej od państwowego. Przykład z Filipin. Gdzie całe połacie lasów wycięli pod uprawe palm. Firmy karczujące lasy są państwowe (utrzymywane z pieniędzy publicznych). Natmoiast właściciele prywatni - których ostało się niewielu - inwestuja w ochrone. Np. jeden pozostawił wszystko nienaruszone, by stworzyć oaze przyrody i chornić gatunki. Teraz państwo stara sie go wywłaszczyć.

A więc wygląda to tak, że jak wszystko należy do państwa, to jest zalezne od jego decyzji - jako całość. Więc jeśli państwo postanowi na przykład sadzić palmy, to zonk dla całości. A jeśli są właściciele prywatni - to przynajmniej część z nich zadba o ochrone. Albo - wóczas część terenu mogą kupic ekolodzy, i zadbać - napewno lepiej niż państwo!

Nie wiem co robią te polskie prywatne spółki rybackie - brakuje mi wiedzy. Ale wątpie żeby robiły coś, co przyniesie straty. Nie znam sie też na sytuacji w polskim rybactwie - czy aby napewno panuje tu wolny rynek?

Ogólnie, gdy np. rezerwat robi prywatna osoba, to można mieć pewność, że będzie to chronione na wyższym poziomie niż państwowe. Tak jak mówie, nie znam za bardzo odstępstw od tej reguły. Gdy samochody były państwowe to mogliśmy liczyć tylko na malucha... Gdy służba zdrowia jest państwowa to możemy liczyć tylko na opieke najniższej jakości... Nieprzypadkowo też najlepsze i najbardziej renomowane uczelnie na swiecie to te prywatne (Harvard, Yale itp.). Trudno mi znaleźć przykład wyższości państwowego nad prywatnym. Więc to tyczyłoby się pewnie także rezerwatów.

No i prosty fakt: Jak się przyjrzysz, to zauważysz, że środowisko niszczy się właśnie w tych obszarach geograficznych, w których przeważa socjalizm (interwencja państwa, ochrona państwa). Dlaczego tak się dzieje, skoro ochorna państwa jest niby taka super? Profesor Huerta de Soto twierdzi, że degradacja ta jest tym większa, im głębiej ingeruje organ instytucjonalny i im większy jest zakres tej ingerencji. Czyli mówiąc inaczej - jego zdaniem jakiś centralny (państwowy) planista nie jest w stanie skutecznie wszystkim zarządzać. Z jednej strony to, że wówczas decyzje podejmowane są centralnie (czyli w sposób uogolniony) może prowadzić do szkód dla środowiska naturalnego. Z drugiej strony prowadzi do korupcji (w Brazylii wysatrczy dać łapówke, by założyć w Amazonii plantacje kauczuku).


Ja nie mówie, że któraś z tych opcji jest właściwa i bezbłędna. Tylko staram się wykazać, że nie ma tu prostych odpowiedzi Smile

A Ty Ruki na którym stanowisku stoisz, jeśli chodzi o problem "Kto jest właścicielem Amazonii" - Brazylia, czy nie Brazylia?
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#8
Dalej twierdzę, że postrzegasz to zbyt idealnie, państwo jest czarne a prywaciarz jest biały. Niestety wystarczy trochę zasięgnąć tematu i znajdzie się multum przykładów jak to prywaciarz jest w stanie coś wydoić do dna. Nie tylko w kwestiach rybackich ale też leśniczych. Prywatne lasy to monokultury drzewa, które można dobrze sprzedać. Cennych przyrodniczo gatunków, takich jak grab, nie spotkasz, bo mają zbyt kruche drewno na deski czy inne pierdółki. Prywaciarz może mieć interes w chronieniu, ale sam tylko nieliczni zrobią to dla samej idei. reszta, nawet pod widmem kar tego nie robi. Co z tego, że 1 ochroni, jak reszta wyrżnie do zera? Wyobraź sobie, że jeden z obszarów Amazonii nad Rio Xingu przejmuje firma, która widzi biznes w hydroelektrowniach- jej prywatny teren więc pierdzielnie sobie tamę z hydroelektrownią i nic społeczeństwu do tego. Jej teren? Jej, więc co nam do tego.
W polskim rybactwie panuje wolny rynek, polegający na ofertach przetargowych.
Amazonia powinna być takim obszarem jak Antarktyda, do którego żadne państwo nie powinno sobie rościć praw. Przyroda jest niszczona tam, gdzie świadomość ekologiczna społeczeństwa jest niska. Głos ludu decyduje o tym co państwo zrobi, a jeżeli dodatkowo jest popierany przez prywatne interesy to w ogóle. Smile
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#9
Ruki zgadzam się z tobą co do polskiej gospodarki rabunkowej w zakresie rybactwa. Odłowy w żaden sposób nie planowane i zarybienia na papierze to norma. Wydaje mi się, że nikt nie myśli o tym aby zachować równowagę w zbiornikach na długie lata, cieszyć się ich pięknem i rybostanem. Raczej dąży się do szybkiego zarobku - odłów i sprzedaż.

Podobnie może być w każdej branży. Zależy kto kupi daną firmę, zbiornik czy kawałek lasu. Niestety w biznesie najczęściej dobrze radzą sobie ci dla których podstawowe wartości to chciwość i bezwzględność.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#10
(07-12-2011, 12:26 PM)Dawid napisał(a): No i prosty fakt: Jak się przyjrzysz, to zauważysz, że środowisko niszczy się właśnie w tych obszarach geograficznych, w których przeważa socjalizm (interwencja państwa, ochrona państwa).

Dawid pojedz do Albanii, to co prawda republika, ale przyrodę mają podobno zachowaną najlepiej w Europie! A Albania jest uznawana za najbiedniejszy europejski kraj.
Wg mnie prywaciarz ma taki interes w tym, że wytnie w pień drzewa (bo są i można na nich zarobić, a jego jedyny koszt to piły i wycinka). Potem jak w tym miejscu wyrośnie trawa zacznie wypasać bydło, a w rzece zrobi elektrownię i będzie zarabiał na energii.
Ale gdyby chciał tam chronić przyrodę i nie wiem jakie miał cele i idee to musi zatrudnić armię strażników, bo jak nie on to inni wytną mu drzewa, zabiją dzikie zwierzęta itp. Jeśli będzie chronił to musi mieć na to środki? A skąd? Wtedy dzikie rejony to zarobek na turystach. Więcej turystów, większe zarobki, ale jak więcej się kręci turystów to ten coś złamie, ten urwie, ten wyrzuci butelkę itd.
Polecam książki W. Cejrowskiego o tamtych rejonach. Opisuje tam wiele ciekawych kwestii m. in. o kokainie, przyrodzie i jej pozornej ochronie przez organizacje typu UNESCO itp.
Moim zdaniem Amazonia należy do ludzi, którzy tam mieszkają, ale do plemion, a nie do tych cywilizowanych Brazylijczyków.

Główne zalety plemion wg mnie to:
- zajmują mały, tylko sobie potrzebny obszar
- żyją w zgodzie z naturą
- nie produkują śmieci!!! (chociaż jak teraz biały zawiózł im gumowce, plastikowe miski itp to ten trend się zmienia)
- nie robią zapasów ponadto co potrzebują

Wady plemion:
- ??

W wadach chciałem napisać, że Indian łatwo wytłuc itp. Ale podobno wielu uzbrojonych po zęby żołnierzy nie wróciło z dżungli. I nie pokonało Indianina z dmuchawką ;-)

BTW Najgorsze tylko jest to, że to co człowiek wpuści na dziesiątym km rzeki to mogą to odczuć ludzie na tysięcznym.
Pozdrawiam
Artur
http://akwapasja.pl/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości