Dzięki za wypowiedzi. Odniosę się tylko do tych podpunktów, które można jeszcze rozwinąć, przedyskutować.
Zelus525
(19-06-2013, 22:10 PM)Zelus525 napisał(a): 3.W jaki sposób te gatunki mają wyginąć? Skoro są sprowadzane, to i są rozmnażane, z resztą jest ich tam tyle, że importerzy nie wyłapią nawet połowy z nich
Ad. 3 Akwarystów na świecie też są zapewne miliony, jak i miliony jest akwariów różnej wielkości. Można się jedynie domyślać jaką część z nich stanowią nabywcy dzikich osobników. Pisząc o ginięciu miałem na myśli zmniejszanie liczebności populacji na odławianych terenach. No właśnie jest ich wiele, ale dokładnej liczby się nie szacuje. Jesiotrów zachodnich też było wiele, ale z różnych przyczyn (oczywiście nie akwarystycznych) wyginęły. Problem w tym, że osoby zainteresowane osobnikami dzikimi nie zadowalają się potomstwem ryb dzikich odchowanych w niewoli, a sprowadzanymi prosto z ich naturalnego środowiska.
piotrK
(19-06-2013, 22:17 PM)piotrK napisał(a): Temat rzeka. Ale po kolei:
1. Każdy kraj ma swoje urzędy zajmujące się ochroną środowiska. W to wchodzi.ochrona populacji zwierząt, a więc i ryb. Te ostatnie są brane szczególnie pod uwagę w krajach, które zajmują się eksportem ryb ozdobnych. Chyba najbardziej intensywna ochrona jest prowadzona w Brazylii, za sprawą rządowej instytucji o nazwie IBAMA. Jednak ta instytucja działa tak jak jej rząd zagra: bywa, że uniemożliwia odławianie ryb nie z pobudek typowo "zielonych", a dlatego, że w danym miejscu ma zostać zbudowana tama.
2. Bo czasem inaczej się nie da: hodowlane populacje danego gatunku albo nie istnieją, albo są kiepskiej jakości, albo mamy do czynienia z zupełnie nowym gatunkiem/ odmianą, która nie trafiła dotychczas do akwariów.
Ad. 1 No właśnie, czy kwestie regulacji wewnętrznych skutecznie chronią określone gatunki ryb? Brazylia jest w trakcie budowy sporej hydroelektrowni w Amazonii, w Peru z kolei masowo wycina się lasy równikowe a tamtejszy rząd przymyka na to oko. Skoro nie są w stanie zapanować nad nielegalnym wywozem drogocennych gatunków drzew, jak mogą kontrolować nielegalne odłowy?
Ad.2 Nawet jeśli ten gatunek jest rzadki? Wiadomo, im rzadsze są osobniki, tym większa jest chęć ich posiadania.
Mei
(19-06-2013, 22:25 PM)mei napisał(a): 2. Kupując dzikie osobniki mamy okazję oglądać naturalne, ciekawe zachowania. Możemy cieszyć się widokiem zalotów, tarła, odchowu młodych. Często hodowlane osobniki utraciły np. zdolność do odchowu młodych, ponieważ nie miały wzorców od rodziców. Często hodowlane ryby są oddzielane od rodziców od razu nawet jako jeszcze ikra, stąd nie miały się jak uczyć odchowu itp.
3. To co piszesz to mit. Taki samo jak to, że każde hodowlane są przyzwyczajone do kranówy. Nie da się w ciągu kilku pokoleń zmienić przyzwyczajeń i wymagań gatunku, który do tego dochodził podczas tysięcy lat ewolucji. Jeśli ryba w naturze zajmuje jakiś obszar, to tak samo akwarium musi mieć odpowiednio duże. Wiadomo, że nie możemy często zapewnić idealnych warunków, ale te minimalne/optymalne już tak. W dużej części są to warunki zbadane i my je znamy. Albo sami hodowcy później dochodzą do pewnych wniosków na podstawie rozmnażania, zachowań w akwarium itp. i podają tą wiedzę dalej.
4. Ja uważam, że właśnie sprowadzając dzikie ryby, możemy uchronić dany gatunek przed wymarciem. A czemu? Bo żeby odłów się ciągle opłacał dla poławiaczy, to sami muszą dbać o swoją rzekę, nie odławiać też za dużo, pozwolić się rozmnażać rybom. Czysta prosta ekonomia. Tak samo jak masz w stawach hodowlanych. Nie można wyłowić wszystkiego i zaniedbać, bo przestaną spływać zyski.
5. Co do zaufania. Bez tego to nic się nie da. Są tu np. importerzy, którzy mają dobrych dostawców i spore grono klientów jest zadowolonych. Wszystko można sfałszować, oczywiście, ale trzeba też szukać opinii o importerach, no i trzeba się też znać aby nie zrobić się w balona
Ad. 2 Myśle, że zachowania ryb takie jak zdolność odchowu młodych, to kwestie warunkowane genetycznie a nie behawioralnie, i dotyczą tylko części gatunków, które w środowisku naturalnym opiekują się potomstwem. Ryby hodowane w akwariach nie muszą się więc ich uczyć, a te które nie mają tego w zwyczaju w naturze, również nie będą w stanie w niewoli nagle posiąść tej umiejętności
Ad. 3 Całkiem możliwe, kwestie szybkości ewolucji gatunków po dziś dzień są tematem nierozstrzygniętym. Problem w tym, że wymagania według nas minimalne nie zawsze są tymi, które rybie będą rzeczywiście odpowiadać.
Ad. 4 Niestety nie zgadzam się z tym. Rzeczywistość pokazuje, że człowiek z obszaru odłowu często kieruje się przede wszystkim elementarnymi potrzebami przeżycia, zarobku, nie zawsze zdając sobie sprawę z tego, jak należy postępować z przyrodą. Wielokrotnie nie potrafił gospodarnie odławiać pewnych gatunków ssaków, doprowadzając je na skraj wyginięcia (np. nosorożce czy irbisy, gdzie wartość każdego kolejnego jest coraz wyższa więc pokusa i motywacja zdobycia coraz większa), a co dopiero w przypadku ryb? Jeśli nie stanowią elementarnego źródła przetrwania, tj. jedzenia, to ludzie nie mają większych problemów z ich trzebieniem.
Ad. 5 Uczciwość to cnota, jednak gdybyśmy wszyscy postępowali zgodnie z zasadami, to dzisiaj świat rządziłby się innymi prawami, większość ludzi nie głodowałaby a majątek Ziemi nie byłby skupiony w rękach niedużej części populacji. Ty kupisz legalnie, ktoś wybierze inny sposób, a na tym wszystkim i tak cierpią najbardziej dzikie ryby.
wach kala
(20-06-2013, 01:53 AM)wachkala napisał(a): 2. Kupuję tylko te, które są niedostępne lub bardzo trudno dostępne w handlu.
5. Nie specjalnie ufam ale chyba nie mam innego wyjścia.
Nie wiem jak to jest w Ameryce ale w Kamerunie poławiacze czyli miejscowi obeznani z rzeką nie łowią więcej niż sami uważają za stosowne. Krótko mówiąc zajarzyli, że jak będą za dużo łapać to za chwilę nie będą mieli z czego żyć. Co więcej nie łapią ryb po wyżej pewnej wielkości czyli łapią głównie młode ryby. Taką odpowiedź dostałem jakiś czas temu od importera z Polski sprowadzającego ryby z Afryki na moje pytanie o dorosłe ryby. Dodatkowo są instytucje państwowe przeznaczone do kontroli ale w takich krajach bym na nie nie liczył.
Pokusa łatwego zarobku jest, jak myślę duża a rozbieżność cen ogromna. Ostatnio przeczytałem, że cupido kupuje się za równowartość 2zł nie wliczając transportu a cena detaliczna to gdzieś około 30-35zł. Czy to prowadzi do odłowów na niekontrolowaną skalę?
Jak wcześniej napisałem zależy wszystko od wyobraźni miejscowych ludzi. Klient zdecydowanie wszystkiego nie wie, powiem więcej kupując ryby z odłowu wiemy na 100% tylko to, że sprzedawca nam tak powiedział i czasem dał ksero jakiegoś dokumentu. Sprzedawca nie ma nawet szans dać orginał gdyby nawet chciał go dać bo ma (lub powinien mieć) 1 egzemplarz na cała dostawę np. 500szt a sprzedaje zwierzaki po sztuce więc do każdej sztuki daje ksero ale kto go sprawdzi czy nie sprzedał 1000szt.? Jeśli nie jest bezpośrednio importerem to też dostał od swojego sprzedawcy ksero, które dalej powiela. I tu jest dopiero kwestia zaufania, że ja wierzę, że tak jest jak mówi importer, mój sprzedawca od którego kupuję i papier jeśli go mam. Wierzę, że ryby przeleciały pół świata i trafiły do mnie. Nie jestem w stanie tego zweryfikować bo jak, jeśli ryby są ładne i zdrowe? ryby z hodowli też są ładne i zdrowe zwłaszcza jeżeli pochodzą od dobrych hodowców, którzy potrafią dbać o rybę i nie krzyżują spokrewnionych osobników. Niestety, na chłopski rozum zostaje tylko wiara.
Jedyna szansa to kupować bardzo rzadkie gatunki, które trudno kupić ale to też jest droga podparta dużą dozą wiary. Ponieważ, choć jest mało pasjonatów rzadkich gatunków ryb a tych, którzy nie tylko chcą trzymać ale też rozmnożyć swoje rzadkie ryby jest jeszcze mniej to oni są i osiągają swój cel i muszą coś zrobić z młodymi skarbami. Uwierz, że żadnych ryb nie wywala się do kibla ani nie wypuszcza do stawu a takich wychuchanych wyczekiwanych maluchów to już w ogóle. Żeby nie wiem jak długo trzeba by było je trzymać to pasjonaci będą trzymać i czekać aż ktoś kupi nieznaną rybę. I wtedy pojawia się ktoś taki jak ja z zamówieniem do sprzedawcy który zna dojście do kogoś tam w np. holenderskiej wsi. Co robi sprzedawca? Ja wierzę, że robi dobrze. Ale to już mały Od Temat i nie ma co go dalej rozkminiać.
Ad. 2 A jeśli te właśnie osobniki będą przedstawicielami rzadkich w środowisku naturalnym gatunków?
Ad. 5 Sprawa podejścia miejscowych do kwestii opłacalności odłowu może mieć różne oblicze. Rzeka rzeczywiście żywi, w Afryce wiele osób żyje z dnia na dzień właśnie poławiając miejscowe gatunki ryb które potem zjadają lub sprzedają na regionalnych targach. Są to jednak gatunki raczej nie sprowadzane do naszych akwariów, i tutaj jest miejsce na gospodarność nie popartą nadmiernym trzebieniem, które doprowadziłoby w konsekwencji do głodu. Inaczej sprawa ma się z gatunkami niejadalnymi (zdecydowana większość dzikich gatunków sprowadzanych na potrzeby akwarystów). Tu miejscowi mogą nie widzieć potrzeby regulowania odłowów, jeśli zaspokojone zostaną podstawowe potrzeby. Popyt reguluje podaż. Jeśli jakichś ryb jest mało, cena za nie wzrasta i prawdopodobnie także u źródła importer zaoferuje miejscowym dużo większe stawki za te ryby. Skoro nie są im one potrzebne do przeżycia- nie jedzą ich= warto się na nich jakoś dorobić. A im ich mniej, tym są droższe.
Christo
(20-06-2013, 09:36 AM)Christo napisał(a): Odn. pkt 3 do tego co napisali przedmówcy dodałbym tylko, że nie należy sugerować się wygodnictwem w stylu: "w naturze też zajmują małe terytoria" (np pielęgniczki). Owszem zajmują, ale nie stale i mają wybór. W przypadku agresji pokonany osobnik (np samica) po prostu odpływa z miejsca "spięcia". W akwarium takiego komfortu nie ma, co potem widać po postach typu: "samiec zagonił samicę" w wątkach rzekomo właściwie dobranych obsad.
Dodatkowo z SA sprowadzane są nie tylko same terytorialne pielęgnice, ale i inne gatunki przyzwyczajone do, że tak to ujmę, zmiany scenerii.
Bernard
(20-06-2013, 10:42 AM)bernard napisał(a): Pytanie nr 3 jest (a przynajmniej powinno być) dla akwarysty nieco kłopotliwe. Nie ma co się oszukiwać - ludzie są egoistami i niewiele jest ich w stanie powstrzymać przed realizacją zachcianek.
Inaczej niż Mei uważam, że w naszych akwariach ryby z odłowu nie mają zapewnionych optymalnych, czy nawet minimalnych warunków. Być może jeśli parę muszlowców czy pielęgniczek umieścimy w akwarium 1000 l to będzie ok, ale 99 % naszych zbiorników to nic innego jak mizerne więzienia dla ryb. Zazwyczaj nie mamy z tym większych problemów i nie razi nas to, bo wszyscy traktujemy nasze otoczenie instrumentalnie (choć w różnym stopniu). Ono ma zaspokajać nasze potrzeby, bawić nas, dawać satysfakcję,czy pozwalać realizować hobby. Kupujemy dużą pielęgnicę, która żyła na wolności - wrzucamy do 300 czy 500-litrowego baniaka i jest git albo małe pielęgniczki umieszczamy w akwarium 50-litrowym i dumni siadamy przed zbiornikiem.
Oczywiście hodując ryby staramy się zapewnić im możliwie dobre warunki, doradzamy innym jak to zrobić i to nam daje dobre samopoczucie, no bo przecież rybom musi być dobrze, skoro włożyliśmy do akwarium kilka muszli, wlaliśmy wywar z szyszek, czy wrzuciliśmy trochę liści
Żeby była jasność - opinia to dotyczy także mnie, bo miałem już w swoich akwariach ryby z odłowu
Co do pytania nr 5 - ufamy dopóki nie ma powodu, aby przestać ufać
Ad. 3 Poruszyłeś ważną kwestię, z którą jak wiadomo wiąże się wiele współczesnych problemów tego świata. W imię własnej satysfakcji, realizacji określonych potrzeb, zarządzamy z różnym skutkiem innymi gatunkami, traktujemy środowisko instrumentalnie. Egoizm mamy w genach. A wszystko do momentu, kiedy równowaga ekologiczna zostanie poważnie zachwiana. Temat rzeka, trudny i rozległy jak sam sens człowieczeństwa
Ruki
Ad. 1 Możesz podać konkretne przykłady z wybranych państw? No właśnie mam wątpliwości, bo skoro prowadzi się masową wycinkę i rząd niczego nie widzi, to wysoce wątpliwe jest, aby przejmował się także nielegalnym odłowem. Przypominam, że te wycięte mahonie w dużych ilościach przekraczają granice państw, i nikt nie robi problemu.
Ad. 2 Problem genetyki rzeczywiście jest ciekawy, ale do degeneracji dochodzi jedynie w małych populacjach, której osobniki regularnie się ze sobą rozmnażają. Obecnie w sklepach akwariowych i akwariach w całej Polsce (pomijając gatunki rzadkie ) żyją tak duże ilości osobników, że bez problemów można je rozmnażać bez narażania na degenerację i konieczność odłowu dzikich osobników.
Ad. 3 Coś za coś. Stres skraca życie ryb, ale z drugiej strony lata hodowli ryb pozbawionych naturalnych stresogenów, jak ataki drapieżników wpływają niekorzystnie na ich ewolucję. Rozmnaża się osobniki nie mające kontaktu z naturalnymi zagrożeniami.
Ad. 4 Próba odbudowy populacji po jej wyginięciu w środowisku naturalnym to jest jakaś opcja. Lepiej jednak przeciwdziałać samemu wyginięciu, niż przenosić osobniki dzikie do naszych domowych zbiorników. W pewnych sytuacjach rzeczywiście wybór może wydawać się jedynie słuszny, bo jeśli jeden gatunek jest endemitem, a jego środowisko jest zagrożone katastrofą ekologiczną, to odłów do akwarii może być szansą na jego przetrwanie.