Właśnie było spokojnie, obydwoje opiekowali się narybkiem bez utarczek.
Zauważyłem, że Pelvicachromisom czasem odbija z "niczego"(zbyt małe zbiorniki bez większych dither fish, jak przykładowo świeciki, zamelinowane w roślinach proporce nie są żadnymi rozpraszaczami....)... Teoretycznie samica cały czas się opiekuje narybkiek, teoretycznie z pomocą samca, który broni terytorium. Tu właśnie wychodzi teoria posiadania chłopców do bicia w postaci pary innych pielęgnic. Samiec i samica wtedy skupiają się na nich, a nie na sobie. Ale w baniaku na styk nie ma jak tego sprawdzić, podobnie z dodaniem większym ditherów.
Podobną sytuację, ale nie tak drastyczną(przeganianie) miałem o szmaragdowych Wouri.
Samica siedzi w 25l, tylko z kokosem i odrobiną podłoża. Stan jest stabilny(ryba też jest stabilna
, odpoczywa na dnie, nie przewraca się), walczę teraz by w rany nie wdała się infekcja. Dlatego zakropiłem wodę kilkoma kroplami MFC. Zastanawiam się trochę nad podniesieniem temperatury(do 26-27*C) by zablokować wizje pleśniawki. Jest to jedna z ulubienic mojej dziewczyny, więc mam nóż na gardle.
Jedyny plus tej sytuacji jest taki, że mama się łamie co do 240l(bardzo polubiła te barwniaki).