10-02-2016, 21:01 PM
Wszystko co dobre szybko się kończy i już jesteśmy z powrotem. Mam wrażenie, że w Tanzanii dni płyną dwa razy szybciej niż w Polsce mimo, że miejscowi nigdzie się nie śpieszą . Wspaniałe 4 dni spędzone na poszukiwaniu Furu, dwa dni w Serengeti i mnóstwo godzin na spotkaniach z ciekawymi ludźmi. Trzy rzeczy wywarły na mnie piorunujące wrażenie i nadal jestem pod ich ogromnym wrażeniem. Pierwsza z nich to obserwowanie z bliska polującą na Impale lwicę. Coś co zazwyczaj widuję wylegując się w fotelu przed telewizorem, tym razem obserwowałem na żywo ze stojącej kilka metrów od zwierząt Toyoty Land Cruiser. Impale uciekły, ale widok był niezapomniany. Kolejna wspaniała przygoda to nocleg w namiotach w środku Serengeti (obóz Pimbi) podczas którego wsłuchiwaliśmy się z napięciem w pojękujące w okolicy hieny. Zasnąłem chyba dopiero nad ranem gdy zmęczenie i sen pokonały wywołany przez hieny "dyskomfort" . Trzecie zaś wydarzenie, które wywarło na mnie ogromne wrażenie to udział w tanzańskim weselu. Nawet na polskich weselach trudno o taki melanż . Niestety na koniec straciłem dysk przenośny z prawie wszystkimi materiałami, ale coś udało się odzyskać. Wrzucam krótki film ze zdjęciami znad jeziora z dźwiękowym tłem prosto z plemienia Sukuma zamieszkującego południowe wybrzeże Jeziora Wiktorii.