• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Kostaryka 2020 - 4 gringo i ubaw po pachy

#11
02/03

Dzisiaj nastąpił ten dzień kiedy zaczynamy naszą podróż po Kostaryce. Nie mniej jednak samochód mieliśmy odebrać koło 10.30 (o ile dobrze pamiętam), a z uwagi na różnicę w czasie o 5.00 rano wszyscy już gadali w pokoju.

Śniadanko przyszło o 7.00. Było to tradycyjne śniadanie składające się z: pieczonego ryżu z czerwona fasolą, zapieczonego banana, jajecznicą, tostami, dżemem i jakimś tam słodko - kwaśnym sosem. Do tego kawka i sok. Na deser owoce - ananas, mango, papaja.

Jak się obrobiliśmy postanowiliśmy zwiedzić dalszą część miasta. Wybraliśmy się na spacer....

   

   

   

   

   

   

Obeszliśmy kawał tego miasta. Układ urbanistyczny jak Nowy Jork, ale każda praktycznie uliczka wyglądała podobnie. W jednej z nich trafiliśmy na lokalna kawiarenkę, gdzie zakosztowaliśmy lokalnej kawy - PYCHOTA!!!!

Pokręciliśmy się, pokręcili i wróciliśmy po bagaże. Samochód - jeszcze nie wiedzieliśmy że będzie to Toyota RAV4 z silnikiem z wiertarki udarowej - mieliśmy odebrać w miejscu koło lotniska. Dojechaliśmy tam taksówką.

   

Plan była taki. Bieremy, pycimy po kartę telefoniczną i pycimy na karaibskie wybrzeże - dobry w ryj, ale ni chuja nie wyszło.

Odebraliśmy tego blaszaka, zapakowaliśmy się i pojechaliśmy najpierw do Walmart'u po kartę, a jak się okazało że nas w chuja zrobili do jakiejś galerii. Wjechaliśmy na parking wielokondygnacyjny i zaparkowaliśmy blisko wejścia żeby Ojciec mógł na jednym wdechu zimnego powietrza dojść. Poszli razem z Łobuzem po kartę....

Razem z Filipem zostaliśmy w samochodzie. Nie ma ich, nie ma ich. Kurwa 40 minut mija - nie ma ich. Silip na wkurwie. Mówi: idę po nich, bo zaraz na noc dojedziemy. Poszedł raz, potem drugi. se myślimy zgubili sie. Po godzince - idą mysie pysie dumnym krokiem jakby nigdy nic.

Pytamy się o co kamon: a oni wówczas do nas: wiecie jaka to jest galeria??? jak wejdziecie w jednym kurwa końcu to pojawiacie się na drugim i żeby wrócić trzeba tak dookoła łazić. Co się działo, co się działo.Klotnia.

No ale w końcu wyjechaliśmy. San Jose zakorkowane w pitok, Silip za kierownicą. Generalnie jakoś tak się umówiliśmy wstępnie że co drugi dzień będziemy się zmieniać, ale do tego nie doszło.

Jechaliśmy z 5 godzin 250 km drogami górskimi i przez park narodowy. 

   

   

Nie wiem gdzie, ale w końcu postanowiliśmy zatrzymać się przy jednej z rzek. Bliżej Limon już - Łobuz tutaj zaraz zapoda co i jak, ale tam pierwszy raz Silip nakręcił Tuby - w sumie przez przypadekHaha

   

   

Nie wiem czy się gdzieś zatrzymywaliśmy na jedzenie, ale chyba nie. Na pewno jak dotarliśmy nad wybrzeże, emocje wzięły górę i zatrzymaliśmy się żeby zobaczyć Morze Karaibskie. Nadchodził już wieczór...było fantastycznie

   

   

   

   

W końcu dojechaliśmy na miejsce, które okazało się bajkowe... i nigdy już nie mieszkaliśmy w takim miejscu. Wyznaczyło bardzo wysoko poprzeczkę....

   

Było błogo i alkoholowo.
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#12
Dodam tylko, że jazda nie była fajna, w Kostaryce nie należy przeliczać drogi na kilometry tylko na czas przejazdu. Drogi są kręte i stosunkowo wąskie a w kierunku na Limon całkowicie zapełnione Tirami. Nie da się pospieszyć Sad


Po przekroczeniu Limon jest już trochę lepiej i można się troszeczkę odprężyć za kierownicą, dodatkowo droga prowadzi tuż przy samym morzu karaibskim HeartSmile 
Moje pierwsze spotkanie z tym morzem było nieco zaskakujące, wiecie - Piraci z Karaibów itp. jednak tutaj wygląda to troszeczkę inaczej. Bardziej egzotycznie robi się dopiero na wysokości Parku w Cahuita.

Cały trud podróży zrekompensował nam domek wynajęty przez Łobuza - po prostu cacuszko Smile

Po zakupach napojów puszkowanych wieczorkiem mogliśmy się zrelaksować

   
Potrzebujesz oryginalny wzór na serwetkę - wycinankę?
Skorzystaj z forumowego avatara Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#13
Kurcze, piszcie dalej, bo ciekawość mnie zżeraSmile super relacjaSmile

Marta
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#14
Śniadanie, o którym pisał Mady nazywa się Pinto i jest tradycyjnym śniadaniem w Kostaryce. W Nikaragui nazywa się Gallo Pinto i od lat utrzymuje się spór, która nacja wymyśliła je jako pierwsza. Było to pierwsze dobre jedzenie w Kostaryce i w sumie już tak zostało - przynajmniej według mnie Big Grin Sos kwaśno-pikatno-słodki nazywa się Lizano i był prawdziwym odkryciem, można go kupić w internecie. Polecam.

Kościół w Alajueli
   

Kostaryka - a zwłaszcza droga San Jose - Limon, to raj dla miłośników amerykańskich ciągników siodłowych. Freightliner, Ford, Mack... długo by wymieniać. Tutaj Kapitan Ameryka:
   

Po drodze do Cahuita musieliśmy przejechać przez Park Narodwy Braulio Carillo - droga przecinająca park przez środek była równie kontrowersyjna co nasza trasa nad Rospudą, ale tu wygrała konieczność - wcześniej ciężarówki przejeżdżały przez małe wsie na południu kraju. Jednak poza drogą nie ma tam praktycznie żadnej infrastruktury, więc widoki pozostają fantastyczne.

   

   

Przejeżdżając przez park można natknąć się na pierwszą większą rzekę - ale jak to wysoko w górach, nie wygląda zbyt interesująco. To Rio Sucio, czyli dosłownie "brudna rzeka".

   

Dopiero jej dopływy, lub rzeki wpadające bezpośrednio do Morza Karaibskiego, jak odwiedzona przez nas Rio Barbilla, wyglądają obiecująco.

   

   

I pierwszy nocny spacerek po Cahuicie.

   
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#15
No i przyszła moja kolej napisania cóż się wydarzyło trzeciego dnia pobytu na Kostarykańskiej ziemi Wink

Dnia poprzedniego (zdjęcie w jacuzzi) na którym widać Mnie i Filipa  najbardziej zajechani czyli Mady Hazy (Sznaucer) i PiotrK (Łobuz) padli jak kawki do łóżek dość wczesna wieczorową porą ... Ale w sumie się nie dziwię ... Mady hazy dzielił ze Mną całą drogę tylnią kanapę w najwygodniejszym aucie na świecie czyli w Toyocie Rav4  i nie za bardzo ogarniał ile to trzeba z Łojcem wychylić piwek aby droga była przyjemniejsza  Wink Dlatego staruszek odpłynął szybciutko ... 
Filip niby zagorzały fan BMW przy każdej okazji podniecał się nasza Toyotką  Papa

   




Łobuz jako nawigator i Dyrektor techniczny wycieczki zajechał się pilnując drogi , aparatu i Rumu karaibskiego Rotfl
Dlatego z mocno odwodnionym Filipem musiałem wyregulować nawodnienie organizmu.

Następnego poranka poszliśmy szukać sklepu z pieczywem , ale niestety nie udało nam się nic znaleźć ... to Filip z Kobuzem pojechali autem gdzieś dalej i znaleźli fantastyczne cieplutkie pieczywko. 
Ja zająłem się przyrządzaniem jajówy z 14 jajek i cebulą Heart .

Po śniadaniu zabraliśmy manatki i pojechaliśmy na pierwsze karaibskie nurkowania z kamerką w ręku.
 
Na pierwszy ogień poszła rzeka Rio Uatsi  było to miejsce ok. jeden kilometr do ujścia do Rio Sixaola gdzie woda była płytka a i nurt był delikatny i spokojny. Ryby jakie tu nagraliśmy pokażą chłopaki , bo ja nie pamiętam Smile
   

Po około dwóch godzinach udaliśmy się samochodem jeszcze dalej w górę rzeki i znaleźliśmy kolejny fajny mostek oraz naprawdę fajny odcinek rzeki. Chłopaki byli już w pełnym rynsztunku , wiec nie szło ich zatrzymać i po chwili już pływali zanurzeni ...
   

   

 A ja tym razem postanowiłem przyglądnąć się ludziom jacy mijali mnie przy moście...

   

 
Naprawdę fajnie jest się zatrzymać na chwilę usiąść i popatrzeć jak dzieciaki wracają ze szkoły , jak rolnicy wożą banany czym się da , wszyscy uśmiechnięci , zadowoleni i prawie zawsze pozdrawiający każdego. 

Tak sobie siedziałem na krawężniku przed mostem gdy za plecami usłyszałem zbliżające się jakieś zwierze Exclamation Powoli się oglądam a tu mi podchodzi koleżka z lekko spuszczoną głową i zaczyna mnie lizać po wyciągniętej do niego ręce Pies Okoliczny pieseł przyszedł zobaczyć co za debile postanowi się wykapać niedaleko jego wioski. Wszystko mu wytłumaczyłem a   Pies okazał się zajebistym kompanem i przesiedział ze Mną dobre pół godziny aż do momentu jak ekipa nurkowa pojawiła sie na brzegu Big Grin

   

   


Przywitał się ze wszystkimi i posiedział z nami jeszcze kilka minut.  

Chłopaki zachwyceni obserwacjami ryb , ja zauroczony ciszą , spokojem oraz obserwacją natury udaliśmy się na obiad do Puerto Viejo.
Po drodze była kąpiel w Morzu karaibskim którą zapamiętam do końca życia chyba ...  Zjedliśmy po raz kolejny wspaniałą pizzę i powróciliśmy do Cahuity. 

   


Mnie w ten dzień doceniło porządnie słońce ponieważ z dwie godziny kiedy siedziałem zauroczony wszystkim w około , nie założyłem ani czapki ani koszulki Big Grin, wiec postanowiłem nie wybywać nigdzie do zachodu  ...  Skóra schodziła mi przez najbliższe pięć dni Wink

Obowiązkowo po południu zakupy na wieczór oraz jajka na śniadanie ...A droga do sklepu wyglądała tak 
   
 Wieczorem pifko zrzucanie filmów itp itd Wink 

cdn ...
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#16
(25-03-2020, 19:01 PM)tatakuby napisał(a): ... Filip niby zagorzały fan BMW przy każdej okazji podniecał się nasza Toyotką  Papa

... zanim wrzucę post z filmami z rzeki to chciałem zdementować jedną fałszywą informację Smile

Potrzebujesz oryginalny wzór na serwetkę - wycinankę?
Skorzystaj z forumowego avatara Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#17
Ja to nie wiem co napisać w sumie. Miałem pisać tego posta, ale jako stary geriatryk nie udało się. Nic nie pamiętam, jakaś kurwa zaćma czy cuś.

Chciałbym jedynie nadmienić, że nikt, ale to nikt mnie nie informował, że będzie to wyprawa sensu stricte alkoholowa. Ja jechałem se rybki oglądnąć, opalać się kurwa, odpoczywać, a nie zamiast kurwa wody wlewać w siebie hektolitry piwa, whiskey i wódki. Chociaż nie powiem, a może jednak tak, że po paru dniach miałem na to wyłożoneHaha, a teraz.... to już w ogóle (nie ma emotki na forum, która pokazywałaby jak bardzo mam wywalone - admin - uzupełnijRotfl)

Łojciec poprawny językowo, ale jedynie w Polsce - okazał się być świetnym kucharzem - czapka z głowyOkok. Na śniadanko jajecznica na cebulce, świeże pieczywo, ogórki i pomidory i nawet kawa była, i sok. 

Jeden raz kupili nawet parówki, ale Silip powiedział, że nie będzie jadł. Łojciec zjadł prawie wszystkie. Więcej parówek nie było. Dopiero w Polsce - BerlinkiMniam

Nie mniej jednak Rio Uatsi było jedną z spokojniejszych rzek w jakich oglądaliśmy ryby i biotop generalnie w jakim żyją.

   

   

   
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#18
Teraz dawka konkretów Smile

Pierwszego nura po stronie Karaibskiej daliśmy w rzece Uatsi tuż przy granicy z Panamą.

Nad tą rzeką zrobiliśmy dwa postoje w różnych miejscach. Pierwszy filmik jaki tutaj wrzucam pokazuje miejsce gdzie rzeka płynie na odsłoniętych nasłonecznionych terenach, jej nurt jest stosunkowo spokojny i jedynie na wąskich wypłyceniach trochę przyspiesza. W tych miejscach dno i kamienie są dosyć czyste, omyte przez wodę, jednak w wolniejszych nieco głębszych miejscach było widać sporo osadów, głównie z podmytych brzegów, które na tym odcinku miały sporo gliny.

Jeżeli chodzi o pielęgnice to sami zobaczycie, trzymają się linii przybrzeżnej obfitującej w podmyte korzenie drzew i mniejszych roślin. Gatunki tam spotkane to Amatitlania kanna, Cribroheros bussingi, pojedyncze młode Parachromis friedrichsthalii oraz niepożądani przybysze Tilapia saratherodon 
Te gatunki nie preferują wartkiego nurtu gdzie dominowały młode poecilie, astyanaxy i babki, których nazw nie podejmuję się rozszyfrować a zapewne uzupełni je nasz admin Kobuz.



Drugi postój nad tą rzeką to już zupełnie inne warunki, woda płynęła przez tereny częściowo zalesione, woda była bardziej klarowna. Koryto tej części rzeczki po bokach składało się ze skał a na środku nurtu naniesiony był piasek ze żwirem gdzie woda miała średnio głębokość kilkanaście centymetrów. Pływać można było tak naprawdę tylko po bokach przy brzegu. Osobiście urzekły mnie te formacje skalne, których nie powstydził by się niejeden miłośnik Tanganiki w akwarium.



Aha, to była moja pierwsza zabawa z kamerką w takiej rzece, nie ukrywam, że można to było zrobić lepiej i przy każdym kolejnym dniu w rzece na pewno filmy będą spokojniejsze i mniej ingerujące w życie filmowanych pielęgnic - tzw. pierwsze śliwki robaczywki.
Potrzebujesz oryginalny wzór na serwetkę - wycinankę?
Skorzystaj z forumowego avatara Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#19
Okres godowy widać tam w pełni - jaką to kamerką filmowane?
[Obrazek: diyWI0o.jpg]
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#20
W rzekach niski stan wody, końcówka pory suchej i ciepła woda.
Filmowane GoPro 7 Black, nie polecam, ale to temat na osobny wątek Wink
Potrzebujesz oryginalny wzór na serwetkę - wycinankę?
Skorzystaj z forumowego avatara Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości