03-06-2018, 03:06 AM
I znow jestem.Byli u mnie rodzice z Polski i nie bardzo byl czas ,aby pisacZrozumcie.Ale juz szybciutko przenosimy sie do Puerto Inirida.Po naszej niefortunnej wyprawie nasi gospodarze nieba nam by przychyli.Szefowa poleciala na targ i zakupila swierzutkie ryby.Zrobila nam obiad i byla w szoku ,ze tak nas potraktowano.No nic .Ci ludzie zyja u siebie ,a to my jezdzimy ,potrzebujemy wiz ,paszportow itp.Rano na sniadaniu szefowa przedstawia nam kobiete ,ktora przyjechala tutaj ,aby przygotowac grunt ,pod nowe wybory prezydenckie i do parlamentu.Fajna babka,wyluzowana.Kolumbijka, wiadomo ,ze wyluzowana i fajna.
I kolejny Palec Bozy w moich podrozach.Babka gada po angielsku.Jestesmy umowieni z znajomym rodziny ,ktory ma tuk tuka i obwiezie nas po okolicy.Bardzo mily chlop,ale nie gada po angielsku ni w zab.Pochodzi z okolic Bogoty ,ale ok 15 lat temu przeprowadzil sie tutaj do P.Inirida.Ma zone ,ale i ma podobno iles tam kochanek na miescie.Tak mowili miejscowi.On zarobi ,my zobaczymy.Ladujemy sie do jego pojazdu i w droge.Mijamy wielka baze armi.Do niedawna FARC mial tu duzo do powiedzenia.Jedziemy do indianskiej wioski ,ktora lezy na laczeniu sie rzek Guaviare i Inirida.Na szczescie mamy pania z Bogoty,ktora potrafi rozmawiac z miejscowymi.Ogolnie Ci ludzie sa bardzo przyjazni.W Europie ,czy w Polnocnej Ameryce nikt Ci (drogi czytelniku)nie pokarze domu gdzie ma kuchnie zalewana ,bo
jest taka pora roku.Tam jeszcze ludzie sa szczerzy .Odwiedzilismy 2 indianskie wioskiCoco Viejoi Coco Nueve.Obydwie wiocha jak ch...Ale oni zyja po swojemu od ilus tam lat.A tam zyja. [attachment=34385]
I kolejny Palec Bozy w moich podrozach.Babka gada po angielsku.Jestesmy umowieni z znajomym rodziny ,ktory ma tuk tuka i obwiezie nas po okolicy.Bardzo mily chlop,ale nie gada po angielsku ni w zab.Pochodzi z okolic Bogoty ,ale ok 15 lat temu przeprowadzil sie tutaj do P.Inirida.Ma zone ,ale i ma podobno iles tam kochanek na miescie.Tak mowili miejscowi.On zarobi ,my zobaczymy.Ladujemy sie do jego pojazdu i w droge.Mijamy wielka baze armi.Do niedawna FARC mial tu duzo do powiedzenia.Jedziemy do indianskiej wioski ,ktora lezy na laczeniu sie rzek Guaviare i Inirida.Na szczescie mamy pania z Bogoty,ktora potrafi rozmawiac z miejscowymi.Ogolnie Ci ludzie sa bardzo przyjazni.W Europie ,czy w Polnocnej Ameryce nikt Ci (drogi czytelniku)nie pokarze domu gdzie ma kuchnie zalewana ,bo
jest taka pora roku.Tam jeszcze ludzie sa szczerzy .Odwiedzilismy 2 indianskie wioskiCoco Viejoi Coco Nueve.Obydwie wiocha jak ch...Ale oni zyja po swojemu od ilus tam lat.A tam zyja. [attachment=34385]