26-06-2013, 15:42 PM
Może Wam, starym wyjadaczom, wyda się to śmiesznym problemem, ale dziś stanęłam przed tym wyzwaniem pierwszy raz. Musiałam odłowić z 240l zbiornika parę pielęgnic niebieskołuskich i dwie duże akary pomarańczowopłetwe. Z pielęgnicami poszło w miarę gładko, bo zmieściły się do siatki. Ale akary... Stanęło na tym, że odcięłam prawie całkowicie szczyty 5l baniaków po wodzie i użyłam ich jako pułapki. Zanurzałam w wodzie baniak i siatką zaganiałam rybę do środka. Potem wyciągnęłam baniak z rybą i zakleiłam miejsce cięcia szarą taśmą. I voila! Ryba zapakowana i gotowa do transportu. Ale ile było przy tym fruwających łusek, rozlanej wody i nerwów... Ręce mi się trzęsły jakbym poród odbierała, a ryba, która ma dobre 20cm długości to walczy jak jakiś okoń na haczyku! No dobra, może to jest i zabawne, ale bałam się cały czas, że mi wyskoczy z tej butli zanim się obejrzę i będę ją łapać plaskającą po podłodze... Jakie macie patenty na wyciąganie dużych ryb z dużych zbiorników?? Podbierak i do wiaderka...?