13-11-2013, 11:08 AM
Junaku-Riderze masz rację, ja też miałam to samo na myśli, tylko nie zawsze potrafię tak to przekazać (obiecuję - popracuję nad tym) i cieszę się, że zwróciłeś na to uwagę. Pisząc, że skoro rybka ma już dziury w głowie, to wiciowce szaleją już po całym organiźmie miałam na myśli, że wiciowce musiały się rozmnożyć w tak dużym stopniu i zaatakować też inne organy, że doprowadziły do zaburzeń we wchłanianiu witamin i składników mineralnych - a wtedy właśnie powstają dziury. Fakt nie napisałam jednoznacznie, że to nie wiciowce wyżarły te dziurki, a można tak to odebrać. Czytałam też, że wiciowce znajdywano także, nie tylko w jelicie, wątrobie, pęcherzyku żółciowym, czy innych pokrewnych organach, ale również w sercu i mózgu. Częsciowo na pewno przedostały się tam wędrując po układzie pokarmowym, ale też aby zaatakować inne organy, nie połączone musiały się tam przewiercić - ja to przynajmniej tak rozumiem. Mój skalar jakiś czas temu odszedł na tamtą stronę, bo dostał posocznicy. Żadne zewnętrzne rany nie były widoczne, a m.w wtedy wszystkim rybkom się pogorszyło. Musiało dojśc do przdostania się płynów do jamy ciała, a tak bez wiercenia to chyba by się nie udało. Ja to przynajmniej tak widzę. Tak czy owak na skutek ich ataku powstają dziury w głowie. Oprócz tego w literaturze pisze, że nicienie torują im najczęściej drogę, ale bez nicieni wiciowce też sobie dobrze radzą
Alexdemo, w wątku pod nieadekwatnym tytułem "sump bez komina" ustalaliśmy dawkę, ale jaką ostatecznie zastosuję teraz będę mogła napisać dziś wieczorem, a czy poskutkowało - dopiero za jakiś czas
Alexdemo, w wątku pod nieadekwatnym tytułem "sump bez komina" ustalaliśmy dawkę, ale jaką ostatecznie zastosuję teraz będę mogła napisać dziś wieczorem, a czy poskutkowało - dopiero za jakiś czas