Hodowla pokojowa.
W lecie w jasnym półcieniu postawiłem 10 l. akwarium w którym po pewnym czasie zazieleniła się woda. Przypadkowo, gdy karmiłem ryby żywą dafnią, spadło do niego kilka rozwielitek. Po krótkim czasie zaczęły się mnożyć na tyle, że mogłem niewielką ich ilość odławiać. Woda się okresowo powoli klarowała wiec podawałem wtedy pokarm. Najlepiej, gdy jest to zielona wody i ewentualnie drożdże, które przy przedawkowaniu niszczą hodowlę (zbyt gwałtowny rozwój bakterii). Karmiłem też kropelkami mleka lub sokiem z mięsa, ale trzeba pamiętać, że jest to zastępczy pokarm, którym łatwo zdestabilizować i zniszczyć w krótkim czasie hodowlę. Gdy widziałem, że przesadziłem z którymś pokarmem i kondycja dafni się pogorszyła, wymieniałem dużo wody na zieloną. Gdy zbliżała się jesień hodowla stopniowo obumarła. Powtórzyłem taką hodowle w kolejnych latach. Stąd pokuszę się o wnioski. Cała trudność polega na systematyczności i wypracowaniu sposobu karmienia w zależności od kondycji i ilości dafni. Uchwycenie tego przy niewielkiej ilości wody jest trudne i trzeba sobie to samemu wypracować. Znaczenie ma odpowiednio silne świtało, jego długość w ciągu doby oraz rodzaj i ilość pokarmu (najlepiej zielona woda i trochę drożdży). Trzeba obserwować kolor i przeźroczystość wody oraz czy dafnie są ruchliwe. Trupy i osad z dna usuwamy. Nie można odłowić zbyt mało lub zbyt dużo dafni, najlepiej utrzymywać w miarę jednakową ich ilość. Czym mniej wody w hodowli tym trudniej utrzymać stabilność. Doszedłem do 60 l, w którym hodowla była zdecydowanie łatwiejsza i ilość pozyskiwanej dafni większa. W zimie hodowli nie prowadziłem ze względu na logistykę.
Hodowla na tak małą skalę to raczej zabawa niż źródło z którego możemy pozyskać regularnie sporo dafni. Do tego potrzeba więcej wody.
W lecie w jasnym półcieniu postawiłem 10 l. akwarium w którym po pewnym czasie zazieleniła się woda. Przypadkowo, gdy karmiłem ryby żywą dafnią, spadło do niego kilka rozwielitek. Po krótkim czasie zaczęły się mnożyć na tyle, że mogłem niewielką ich ilość odławiać. Woda się okresowo powoli klarowała wiec podawałem wtedy pokarm. Najlepiej, gdy jest to zielona wody i ewentualnie drożdże, które przy przedawkowaniu niszczą hodowlę (zbyt gwałtowny rozwój bakterii). Karmiłem też kropelkami mleka lub sokiem z mięsa, ale trzeba pamiętać, że jest to zastępczy pokarm, którym łatwo zdestabilizować i zniszczyć w krótkim czasie hodowlę. Gdy widziałem, że przesadziłem z którymś pokarmem i kondycja dafni się pogorszyła, wymieniałem dużo wody na zieloną. Gdy zbliżała się jesień hodowla stopniowo obumarła. Powtórzyłem taką hodowle w kolejnych latach. Stąd pokuszę się o wnioski. Cała trudność polega na systematyczności i wypracowaniu sposobu karmienia w zależności od kondycji i ilości dafni. Uchwycenie tego przy niewielkiej ilości wody jest trudne i trzeba sobie to samemu wypracować. Znaczenie ma odpowiednio silne świtało, jego długość w ciągu doby oraz rodzaj i ilość pokarmu (najlepiej zielona woda i trochę drożdży). Trzeba obserwować kolor i przeźroczystość wody oraz czy dafnie są ruchliwe. Trupy i osad z dna usuwamy. Nie można odłowić zbyt mało lub zbyt dużo dafni, najlepiej utrzymywać w miarę jednakową ich ilość. Czym mniej wody w hodowli tym trudniej utrzymać stabilność. Doszedłem do 60 l, w którym hodowla była zdecydowanie łatwiejsza i ilość pozyskiwanej dafni większa. W zimie hodowli nie prowadziłem ze względu na logistykę.
Hodowla na tak małą skalę to raczej zabawa niż źródło z którego możemy pozyskać regularnie sporo dafni. Do tego potrzeba więcej wody.