Jakiś czas temu trafiłem na suszone pokarmy w mojej ocenie dla większych ryb bo w małych pyszczkach się nie zmieszczą.
Stale szukając jeszcze czegoś oprócz tego co mam dla moich paszczaków dla jeszcze większego urozmaicenia menu i wzbogacenia o kolejne wartości odżywcze mam:- suszone larwy jedwabnika
- suszone larwy mącznika
- suszone krewetki
Zakupiłem próbnie po worku 100 G ( spory jest). Pierwsze wrażenia...beznadzieja. Te moje cholery wcale tego nie chciały ruszać i pod koniec dnia, albo na drugi dzień wyciągałem smrodki pływające w roślinach, przy falownikach i z dna
Po kilku próbach było to samo.
Pomyślałem, że przegłodzę francuskie pieski i wtedy zeżrą- tak zrobiłem. 5 dni bez żarcia i karmimy. Trochę tego, trochę larwy, trochę krewetki- rzuciły się jak głupie i wszystko powypluwały... Efekt:
pod koniec dnia, albo na drugi dzień wyciągałem smrodki pływające w roślinach, przy falownikach i z dna
Cierpliwy jestem sobie myślę i nie dam się Wam Peteńki moje kochane i kolejny raz dumałem co zrobić z nimi.
Suche granulowane Hikari pochłaniają jak durne i wodę ścieram z podłogi, mrożone delikatniej, ale żrą, stynki nadal nie chcą mrożonej, a tego wcale.
Próbujemy dalej. Wymyśliłem sobie, że pojedynczo, w bardzo małych ilościach na głodniaka i w końcu się skuszą... Niestety to samo- wypluwają i zostawiają.
Walka trwa już dość długo i znalazłem dwa skuteczne sposoby:- na głodniaka i z granulatem, albo mrożonkami Taaaadaaam- sukces
- najpierw Pancio musi namoczyć i dopiero dać miętkie i odrobinę napęczniałe . Taaaadaaam sukces
- suszone krewetki muszą być namoczone, bo inaczej są be, a jak się namoczą po wrzuceniu suchych - też są be. Sukcesu nie ma, bo nie jest to główna pozycja w Menu, o którą się zabijają o szyby.
Teraz będziemy uczyć żryć je stynkę- mam chyba ze 3 kg bo byłem przekonany, że to będzie ich przysmak, jak i wszystkich dotychczasowych drapieżników w moich akwariach. Słabo im to idzie i wyciągam je ciągle pod wieczór, albo na drugi dzień
Działamy dalej z żarciem
W akwarium się zmieniło to, że znów nie mam roślin. Wszystkie nurzańce po prostu zgniły. Na początku dość szybko ruszyły i puszczały nowe pędy, później stanęły, a na koniec rozpoczął się powolny proces gnicia i upadku zieleni w moim zbiorniku.
Kolejny raz podniosę to, że te ryby muszą mieć jednak cień, który daje coś co jest na powierzchni. Wtedy pływają i są spokojniejsze. Z racji rozmiarów jakie już mają ( największa chyba dociąga do 27-30 cm może) trochę ważą- wczoraj tak pierdzielnęły o szybę nakrywową, że myślałem, że pobiją ją jak to kiedyś zrobiły mi Pygocentrus nattereri...
Myślę o zmianie światła na HQI ( nadal w mojej ocenie jedyne słuszne) i wtedy utrzymam może jakąś zieleninę. Marzą mi się kryptokoryny, ale to jednak Azja i... jakoś nie wiem
Zamierzam też włożyć kilka dużych kamieni, żeby miały się gdzie ewentualnie schować, walczę z zatopieniem sporego korzenia.
To jednak zabierze im przestrzeni sporo i...waham się. Nie pływają jak danio, więc niby się nie ma co bać. Takie trochę nudne wieszaki z nich
W weekend walka, więc kolejne próby będą za mną.
I rybeńki: