(08-09-2017, 14:56 PM)Ramirez Dolores napisał(a): [ -> ]Miękasy. Twarde są za drogie i za trudne. A Briareum (clavularia) czy różne grzybki, zoanthusy są naprawdę piękne, też fluoryzują, i do tego poruszają się z prądem wody, co mi się podoba
Marzy mi się "łączka" właśnie z zielonego briareum. W aktynice wygląda bosko.
Zdjęcie mojej kosteczki. Nie umiem ustawić światła w telefonie i niestety przewala na niebiesko.
[
attachment=32259]
Wygląda bajkowo
fajnie to rozplanowałeś - po prawej "poducha" z jednego korala (ksenii?), po lewej "drzewko" z różnościami. Sporo zoa!
Ja mam mieć coś pomiędzy niskim "drzewkiem" a "górą z prześwitami" - klejone pod ryby, żeby miały gdzie pływać i gdzie się chować. Plus półki na szczepki korali. Pierwsze korale mam dostać od razu, po jakimś czasie będę mogła dosadzić kolejne - i potem ryby.
Szkoda że z makroglonami nie jest tak łatwo jak z roślinami słodkowodnymi. Makroglony raz że bardzo inwazyjne i potrafią szybko zarosnąć cały zbiornik, dwa - potrafią nagle paść i zatruć całą wodę. Początkowo chciałam "morski roślinniak", ale ten pomysł mi skutecznie wybili z głowy. Zresztą koral to zawsze jakaś inna forma życia
roślin mam już pełno w słodkich baniakach.
Zoa mam 3 lub 4 odmiany + 1 gatunek Palythoa.
Tak to wielkie to Xenia pulsująca rozrasta się jak szalone.
A z życia mam krewetki
Lysmata kuekenthali i o dziwo samica nosi jajka co jakiś czas.
Słuchajcie Admini
a może zrobicie dział morski na stronie?
z tego co widzę, trochę osób ma solniczki, można by się wymieniać doświadczeniami, pochwalić fotką. Bo wrzucone do worka "Inne" albo "Ogólnoakwarystyczne" zagubią się szybko.
Poza tym istnieją ryby morskie o zachowaniach jak u pielęgnic! Pterapogony np. są... pyszczakami. Samiec inkubuje ikrę w pysku, nie je przez ten czas, a potem wypuszcza na świat już podrośnięte młode.
Ustaw na pochmurne niebo.
Właśnie się naczytałam o Palythoa i Protopalythoa... bywały przypadki ciężkich i paskudnych zatruć. Masz odwagę, że je trzymasz; ja się nie odważę nawet na zoanthusy (zawierają mniejsze dawki, ale tej samej toksyny). Skóra cierpnie jak się poczyta. Mam nadzieję że inne korale nie są aż tak toksyczne.
Ech
żeby tak się dało zrobić "morskiego roślinniaka", z zielonymi i czerwonymi makroalgami... Na NanoReef zostałam już rok temu bardzo stanowczo odwiedziona od tego pomysłu, wszyscy tylko "weź korale, weź korale, makroglony się nie nadają do baniaka, tylko do refugium". Nie wiem czy to dlatego, że faktycznie się nie da z makroglonami i trudno by było taką aranżację utrzymać, czy raczej przez modę na korale i narzucanie swojej estetyki... no i chęć zarobku przez sklepy, bo koral swoje kosztuje, a glony chodzą za darmo jako chwast. Na zachodnich stronach sporo jest za to aranżacji typu "marine planted tank"... zaczynając od konikariów.
Cały czas jakoś nie do końca jestem przekonana do koralowców. Obawiam się ich. Rośliny (nawet glony) wydają mi się bezpieczniejsze i bardziej przyjazne. Sama nie wiem czemu.
Poczytaj w jaki sposób się ludzie potruli to zrozumiesz jaka głupotę robili. Nie ma się co bać jeżeli robisz wszystko z rozwagą i odrobina rozsądnego myślenia.
Ja się przymierzam powoli do akwarium z ukwialami dla blazenków. I powoli zbieram wiedzę teoretyczną coby zacząć się bawić z konikami morskimi
Nie słyszałem by w Polsce ktoś się zatruł od koralowców.
To nie słyszałeś wszystkiego. Na nano reefie są relacje osób które miały różne objawy po kontakcie z koralami.
Proszę bardzo, tu jest kilka przypadków z naszego podwórka - 12 stron, ale czyta się jak dobry kryminał momentami:
http://nano-reef.pl/forums/topic/1756-pa...toksyczna/
Jak najbardziej były hospitalizacje, całe rodziny trafiały na pogotowie, a ci mający bezpośredni kontakt z palitoksyną najciężej chorowali.
Chyba najlepsze rozwiązanie to rezygnacja z najbardziej zjadliwych gatunków, a do każdych prac rękawiczki.
Konikarium piękna sprawa. Jedyny mankament - te stworzenia trzeba bez przerwy karmić i to najlepiej żywym, bo zginą. Przynajmniej tyle się dotąd dowiedziałam. Chyba się jeszcze nie udało przekonać konika do suchej karmy - ale może komuś, kiedyś, z czasem... dobrze by było
edit: a co do rzeczy robionych przez ludzi - to niekoniecznie musi być wina człowieka (skrobanie ze skały, zgniatanie przy przestawianiu, gotowanie skały, mycie myjką ciśnieniową itp.). Zgadzam się ze Stani'm z NanoReefa. Ryba czy jeżowiec też może podskubać toksycznego zoasa, ten się będzie bronił, wypuści "bombę" do wody, odpieniacz rozpyli po domu... i ciąg dalszy w szpitalu.