Cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach

Pełna wersja: Paratheraps/Vieja - recepta na sukces
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Zakładam ten temat, aby zarazem dowiedzieć się coś więcej od praktyków mających doświadczenie z tymi rybami oraz aby uświadomić osoby, które planują te ryby u siebie w akwarium - liczę na Waszą pomoc.

Powód, dlaczego chcę o tym porozmawiać to kolejna "sztywna" samica wyłowiona z mojego akwarium. Od razu zaznaczę, że z rybami tego kalibru mam do czynienia po raz pierwszy. Akwarium w jakim są trzymane to początkowo 500 a teraz 600 litrów. Scenariusz za każdym razem taki sam, samiec nagle przestaje adorować samicę i zaczyna traktować ją jak worek treningowy. Oczywiście w sprzyjających warunkach można zareagować odławiając samicę, niestety ten sposób na długo nie wystarczył w moim przypadku, samica co prawda zregenerowała się jednak po krótkiej fascynacji samca historia powtarzała się, do czasu, aż nie zdążyłem zareagować - praca, wyjazd itp. Sad.

Moja frustracja doprowadziła mnie do wstępnej decyzji o zmianie obsady w zbiorniku.

Pytania jednak pozostają:
1. Czy akwarium 600 litrów jest wystarczające aby zgodnie utrzymać dwie dorosłe pary takich "karpi"
2. Czy droga do sukcesu polega na spotykanym często sposobie w innym biotopie czyli "kontrolowane przerybienie"
3. Czy decydujące znaczenie ma jakość ryb (dzikusy, fx pokolenie itd.)?
4. Czy może co innego Wink

Liczę na waszą pomoc w rozwinięciu tego tematu, może on oszczędzić wiele przykrych doświadczeń z tymi gatunkami.

W moim przypadku chodzi dokładnie o Paratheraps melanurus i Vieja argentea. Wiele razy czytałem o niepowodzeniu w utrzymaniu tych ryb, szczególnie tego drugiego gatunku. Moje zainteresowania odnośnie wyglądu zbiornika i jego zawartości idą bardziej w kierunku odwzorowania biotopu a nie akwarium dekoracyjnego z danymi pielęgnicami, dlatego wykluczam pakowanie wielu ryb tylko po to aby uniknąć agresji.

Prawdopodobnie przejdę na mniejsze gatunki AC w moim akwarium.
Mam zupelnie podobne dylematy. Od zawsze chcialem miec duzych roslinozercow z AC. U mnie plywaja w 540L, jak w opisie, ex.Cichlasoma Bocourti i Vieja Hartwegi, mam je od okolo 2 miesiecy, wiec maluchy. Zauwazalnie hartwegi rosna szybciej, sa smielsze od towarzyszy, zdecydowanie bardziej zaczepne i bardziej "wyplywane". Pletwy ogonowe sa lekko postrzepione, non stop sie podgryzaja, przeganiaja, podczas gdy bocourti wystarcza pokaz sily, "czubienie sie" ryb pysk w pysk. Wracam do tematu, zaczynam miec podobne obawy. Stopniowo. Moj rozpedzony dominant potrafi w 2sekundy pogonic konkurencje na cale 180cm dlugosc zbiornika, niby pozniej odpuszcz( kryja sie czesto w korzeniowisku) ale strach pomyslec jak ta 6cm ryba podrosnie do( zakladam) 15cm, co wtedy, ile bedzie jej potrzeba by odgonic konkurenta i pokazac mu kto jest panem zbiornika?Powolam sie nieco na zdanie Datora, "nie ma recepty" tak samo jak nie ma 2 takich samych ryb. Darek ostrzegal mnie rowniez przed zbyt szybkim zostawianiem pary. Wyszlo na to, ze aby( potencjalnie) otrzymac dobrana pare hodowlana nalezy pozwolic zlozyc jej ikre, a reszte obsady albo sie w pore uratuje, albo( to moja interpretacja) nie Sad . Jednym byc moze uda sie utrzymac dwie pary w okolo 200cm dl akwarium, w innym przypadku braknie i 300-400cm. Dla mnie, z moich informacji zaczytanych i uslyszanych od ludzi ktorzy maja te ryby, to chyba wypadkowa wielu drobnych czynnikow. Wielkosc baniaka PRIMO, ale charakter danej ryby, wystroj zbiornika, ba, moze i sama dieta(czestotliwosc karmienia, ilosc dostarczanej energii kalorycznej w karmie) to wszystko ma ogromne znaczenia. Podsumowujac moje wypociny, to chyba jednak igranie z ogniem. Przerybienie raczej nie pomoze.
P.S. filas, nie lam sie, moze inny zestaw "krowek"? Zycze powodzenia!
Powtórzę się. Ryby są jednymi z najtrudniejszych w znanej mi akwarystyce, właśnie z uwagi na swoją nieprzewidywalność, gwałtowność, wielkość i siłę fizyczną.
Z różnych względów - niekoniecznie powyższych - zrezygnowałem (pewnie czasowo) z ich hodowli. Teraz mam "agresywne" pielęgnice z innych biotopów. Nie będę wchodził w szczegóły, żeby nikogo nie urazić, ale przy nich psychicznie wypoczywam. Po szkole z Paratheraps/Vieja/Chuco, to bajka dla przedszkolakówWink.
Dobrym pomysłem jest odtworzenie środowiska naturalnego. Duże akwarium (dno min. 300x100cm) i sensowne zabudowanie aż do samej góry (rewiry takie, aby nie odławiać narybku - przynajmniej jego części), uwzględniające długość, ale też wysokość ryb. Pomimo zabudowanego jedynie dna, samica często "nieumiejętnie" korzysta z jego właściwości ochronnych (z materiałów fotograficznych wynoszę, że w swoim czasie Bernard poszedł we właściwym kierunku). Kolejną sprawą jest właściwe połączenie gatunków i równoczesne wprowadzenie docelowej obsady gatunkowej w bardzo młodym wieku. Potem kłania się właściwe odżywianie ryb.
Niczego nowego nie napisałem.
Rodzaje z uwagi na swój behawior wyłącznie dla doświadczonych akwarystów, szybko i trafnie odczytujących zachowania pielęgnic (odważnym gratuluję tych przepięknych ryb, jednocześnie szczerze współczujęBig Grin). Ich hodowcom (posiadaczom ryb pow. 15-17 cm) życzę dużo zdrowia.
Tos mnie Darku pocieszyl Smile, no ale, "widzialy galy co braly" Smile Czlowiek uczy sie przez cale zycie...
To są duże ryby, które bywają agresywne, a z racji swojej masy potrafią wyrządzić innym rybom krzywdę.
Przychodzą mi do głowy 4 możliwości osiągnięcia "sukcesu":
1. ekstremalnie duże akwarium (niedostępne dla osób żyjących w blokach)
2. duże przerybienie (czyli np. 20 dorosłych ryb w dużym akwarium, na które zazwyczaj możemy sobie pozwolić 600-700 l)
3. odpowiednia (z punktu widzenia "walki" ze skutkami agresji) aranżacja - a więc dużo niezbyt grubych korzeni sięgających aż do powierzchni wody, które sprawiają, że agresor ma mniejsze możliwości silnego uderzenia w ofiarę
4. szczęście - jeśli idzie o samce, które mamy w akwarium

Nawiązując do pkt 3 i 4 - w moim akwarium (690 l) z powodzeniem rozmnażała się para P. fenestratus. Samiec okresowo bywał agresywny wobec samicy, jednak z powodów wskazanych w pkt 3 skutki sporadycznych gonitw były praktycznie niezauważalne.
Inny przykład. Jakiś czas temu mój największy samiec V. argentea przymierzał się do tarła z samiczką V. regani. Ryby odbywały "tańce", przekopywały dno. W tym czasie pozostałe Vieja/Paratheraps mogły spokojnie żyć w akwarium i nie były specjalnie niepokojone przez parę. Oczywiście ostatecznie nie dopuściłem do tej krzyżówki.
Teraz w akwarium mam 2 małe stadka V. argentea (z dwoma w pełni dorosłymi samcami) i exC. bocourti (z dwoma prawie dorosłymi samcami) w pełni dorosłe samce V. argentea (22-28 cm) + 2 prawie dorosłe samce C. bocourti (18-20 cm). Do tego młody samiec H. carpintis i oczywiście samiczki tych gatunków. Agresji właściwie nie ma, choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że taki stan może nie trwać wiecznie.
Witam, ciekawy temat!
Mój samiec V maculicauda ma taką przypadłość, że nie pozwala samicy wypływać ze swojego terenu, ma siedzieć w jednym kącie i gdy go opuści to dostaje "mocne ciosy" aż do momentu powrócenia na swoje miejsce (pierwszy raz się z czymś takim spotkałem i nie ma to znaczenia czy są w okresie tarła czy też nie).
Miałem kiedyś 2 pary P fenestrata jedna z nich była dobrana bez skazy, zero kłótni, regularne tarło, wszystko igiełka, zaś druga po odbytym tarle "kłóciły" się na dzień, dwa... ale ,że miałem wtedy sporo ryb w akwa bo przetrzymywałem Synspilum na sprzedaż to agrasja w stosunku do samicy nie była zbyt mocna, nie mogła jedynie wrócić na swój rejon, mam tą parę do dzisiaj i są zgodne jak nigdy. Ale może to być powód tego, że są najmniejszą parą i muszą się trzymać razem, żeby przetrwać.
Ostatnią parą jaką mam to Paratheraps guttulatum, natomiast nie mogę o nich zbyt wiele powiedzieć bo mam je dopiero od miesiąca, są zgodne nie "kłócą" się.
Akwarium mam podzielone na 3 sektory, wysokimi korzeniami, także ryby się widzą ale nie dochodzi do jakiś większych walk.
Temperatura wody to 27stopni.

Cieszę się, że temat ruszył do przodu, wszystkie doświadczenia osób posiadających te ryby dają wiele do myślenia i niech posłużą jako najważniejsze wskazówki dla akwarystów planujących ryby tych gatunków. Często ogląda się piękne zdjęcia dobranej pary i wydaje się, że nic prostszego tylko kupić kilka młodych osobników i czekać aż dobierze się piękna para. Niestety w moim przypadku rzeczywistość okazała się nieco inna i wyszło tzw. "szydło z worka" - mankamenty i niespodzianki jakie się kryją przy hodowaniu tych ryb bardzo często są pomijane w opisach jakie można znaleźć w sieci, za zwyczaj ludzie wolą pisać jedynie o samych sukcesach nie wspominając o porażkach po drodze.

W moim przypadku, kiedy większość dnia spędzam niestety po za domem nie jestem w stanie w porę zareagować. Sytuacja potrafi zmienić się dosłownie nagle - samiec, który adoruje samicę nagle staje się jej oprawcą, na dodatek pozostałe pielęgnice automatycznie dołączają się do przeganiania mocno osłabionej ofiary. Dokładając do tego rozmiary i siłę ryb ataki stają się niestety bardzo skuteczne i nie trwają długo.

Ponieważ nie interesuje mnie całkowicie widok akwarium przerybionego, tym bardziej tak dużymi rybami, doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie niedługo zmienię obsadę na gatunki centralsów średniej wielkości. W kolejnym akwarium, które planuję zimą uruchomić będzie dużo więcej miejsca ale i tak planuję tam inną obsadę z AC więc póki co nie będę się przymierzał do kolejnych Paratheraps/Vieja.

Zachęcam jednak innych do dalszych opisów własnych doświadczeń z tymi rybami, zarazem tych udanych jak i tych zakończonych niepowodzeniem, chyba nawet bardziej liczę na te drugie bo mało kto o nich się rozpisuje Smile
Jeszcze "grosika" dorzucę dla osób mniej zorientowanych. IMO fatalnym w skutkach rozwiązaniem jest trzymanie dwóch gatunków, czyli docelowo dwóch dobranych par. Pierwsza, która wyprowadzi narybek, będzie prowadzała go z każdym dniem coraz dalej od gniazda. Szybko rewir tarlaków i narybku rozszerzy się do całego akwarium. Druga para będzie "persona non grata". Nie pomoże jej żadna zabudowa, gdyż w momencie tarła ich instynkt nakaże jej "wycofanie się" (w naturze byłaby ucieczka, w warunkach akwariowych brak takiej alternatywy). I nie ma tutaj znaczenia wielkość ryb, gdyż nie zawsze większe wycierają się pierwsze. Zdominowane ryby mogą być 10 cm dłuższe, a i tak blokady psychologicznej nie przeskoczą. Można próbować lekko manipulować tarlakami przyzwyczajając je do pobierania karmy w odpowiednim miejscu, gdzie najczęściej będą żerować z potomstwem. Chodzi o zminimalizowanie i fizyczne zmarginalizowanie ich rewiru, ale musi to być zorganizowane wespół z zabudową dna (podziałami na rewiry) i ruchem wody (przemieszczanie się karmy). Jest to złożone, gdyż pozostaje narastający problem docierania do karmy przez drugą parę.
Dochodzi więc jeszcze jeden dylemat - jedna para, trzy pary, czy więcej.
Darku, nie wiem, czy zawsze tak być musi. Moja P. fenestratus wycierała się mniej więcej w tym samym miejscu, ale młode przeprowadzała w różne rejony akwarium. W tym czasie reszta obsady (4 V. argentea + 4 V. regani) w miarę spokojnie funkcjonowała w akwarium. Tareł było co najmniej kilkanaście, a samiec P. fenestratus był najsilniejszą rybą w akwarium.
Myślę jednak, że opisany przypadek nie przeczy temu, że regułą są raczej sytuacje przedstawione przez Darka, zwłaszcza że konkurencją dla tej pary nie była inna para, lecz 8 dużych lub średnich pielęgnic (15-25 cm).
Cytat:
(24-06-2012, 21:44 PM)bernard napisał(a): [ -> ]Myślę jednak, że opisany przypadek nie przeczy temu, że regułą są raczej sytuacje przedstawione przez Darka, zwłaszcza że konkurencją dla tej pary nie była inna para, lecz 8 dużych lub średnich pielęgnic (15-25 cm).
No właśnieWink.

Stron: 1 2 3