09.03
Wczesna pobudka (koguty) i nerwowe kroki na zewnątrz żeby zweryfikować pogodę. Na szczęście tego dnia już wrócił błękit i nawet daleko na horyzoncie nie zapowiadało się na deszcz
Ten dzień przeznaczyliśmy na spacer wokół wulkanu Arenal - niestety nie ma możliwości wchodzenia na górę w okolice krateru, podobnie jest z sąsiadującym wulkanem Chato - podobno jest dojście nad zalany krater, są zdjęcia w necie ale wszyscy, których pytaliśmy na miejscu informowali, że obecnie wprowadzili zakaz i może się to skończyć sporym mandatem. Ciężko stwierdzić na ile w tym prawdy i czy to nie jest podobnie jak z policją w tym kraju ale zapobiegawczo odpuściliśmy.
Kiedy nasze "leniwce" gramoliły się z łóżek Arenal jeszcze spał, pięknie przykryty kołderką
[
attachment=38916]
Ponieważ tego dnia nie było pośpiechu to najpierw pojechaliśmy na kawkę do miejscowej piekarnio-cukierni
[
attachment=38921]
Naładowani miejscową kofeiną pojechaliśmy pod Arenal. U jego podnóża udostępniony był szlak dla turystów obejmujący kilkukilometrową ścieżkę prowadzącą do miejsca z pozostałościami lawy z erupcji w 1968 roku. Po drodze mijało się powstałe w tym czasie jeziorko Los Patos.
Początek wycieczki to dosyć bujny skrawek dżungli
[
attachment=38922]
tuż obok jeziora ścieżka przecinała małą kładką odpływ, nad którym nieustannie latały kolibry. Oczywiście staliśmy tam chyba z 15 minut a naczelny fotograf Kobuz próbował swoich sił
[
attachment=38923]
cała ekipa stała w bezruchu bo kolibry potrafiły na prawdę blisko podlecieć, nawet staraliśmy się nie rozmawiać jedynie dyskretnie nakierowywać fotografa na cel
[
attachment=38924]
nie wiem czy coś wtedy Kobuzowi siadło czy nie ale pewnie jak dał radę to pochwali się w następnym poście
Ja oprócz kolibrów spotkałem po drodze bardzo dziwne "zwierzę" i do tej pory nie wiem co to był za gatunek, wydaje się że bardzo rzadki endemit bo nie znalazłem podobnego w necie - może ktoś pomoże w identyfikacji ???
[
attachment=38926]
Kolejny odcinek prowadził pod górę, momentami nawet dosyć zdecydowanie
[
attachment=38927]
z czasem przerzedziło się a miejsce drzew zastąpiły liczne skały pokruszonej lawy
[
attachment=38928]
droga powrotna w dół i na koniec całkiem przyjemna odmiana - "las" trzcinowy
[
attachment=38929]
Wycieczka nie zaspokoiła mojego apetytu, przed wyjazdem do Kostaryki myślałem, że da się jednak podejść w okolice krateru i będzie bardziej ekscytująco. Ten spacerek u jego podnóża powiedzmy sobie, że dupy nie urywał
W powrotnej drodze obiadek, taki bardzo miły "fast-fudzik", admin na prawdę był uradowany
[
attachment=38937]
Po powrocie odpoczynek a potem Łojciec rzucił hasło, że możemy iść na tzw. kąpielisko nad rzekę. Mnie tam dwa razy nie trzeba mówić, jest woda - jest impreza
Jedynie brodacz został - pewnie znowu coś wrzucał na FB
No to ręczniki w dłoń i poszli - jedna ulica, druga, trzecia, kolejne skrzyżowanie... kolejne... i prawie zjarani na słońcu na frytki dotarliśmy do rzeki Fortuna.
Nie wiedziałem gdzie w zasadzie prowadzi mnie ten nasz górnik ale na miejscu od razu mi się spodobało - piękny mały wodospadzik pod mostem, krystalicznie czysta woda, pod wodospadem miejsce głębsze do kąpieli i pływające tuby między nogami !!! trzeba czegoś więcej? Pewnie, że tak ----- BROWARÓW - ale i to jak każdego dnia zawsze mieliśmy przy sobie
Tubylcy w tym miejscu zamontowali linę, której można było się uwiesić i po rozbujaniu wskakiwać do wody. Oczywiście mały rekonesans, przyczajka i każdy stwierdził, że my też tak zrobimy, no co - fajna zajawka. Ale jak już zbliżyliśmy się żeby podpatrzeć skoki innych to jakiś czarnoskóry osiłek niczym tarzan chciał zaimponować swoim skokiem - wpadł do wody i ... nagle zaczyna się topić!!! Jego kolega pomógł mu stanąć na nogach a on się zwija z bólu - okazało się, ze nie rusza barkiem, prawdopodobnie źle się trzymał liny i wystawił sobie bark. Potem pogotowie przyjechało i jakoś tak powoli nasz zapał do skoku wygasł
Tyle co pamiętam z tego dnia, nie było nurkowania i kręcenia ryb ale to miejsce zostało "wpisane" na dzień kolejny.
PS. Taka mała dygresja wracając do wycieczki wokół Arenalu - jak kupowałem przed wyjazdem plecaczek to sobie wirtualnie ogarniałem co tam będę wkładał i w co taki plecak powinien być wyposażony - była taka specjalna obejma z boku, patrzę mówię sobie idealna na butelkę wody żeby ugasić pragnienie podczas wędrówek
Teraz wiem jaki ja głupi byłem - przecież na takie wypady nie zabiera się wody!!! Ani razu nie zainstalowałem tam butelki z wodą a bardziej przydatny okazał by się jakiś wewnętrzny organizer na puszeczki
[
attachment=38935]
[
attachment=38936]