07-05-2015, 11:47 AM
A więc chyba nadszedł czas aby opisać dwie jak dla Mnie bardzo ciekawe sytuacje jakie miały miejsce w ostatnich czasach.
kiedy postawiłem słupek i postanowiłem spróbować rozmnożyć A.norberti i A.barlowi akwarium opuściły te pierwsze i zamieszkały w 110-litrach. Jako że panem i władcą w baniaku był dotychczas samiec A.norberti chociaż mniejszy od samców barlowi w akwarium powstała nowa hierarchia i baniakiem rządził większy samiec barlowi (10cm)
Samice (dwie) na zmianę inkubowały ikrę lecz bez efektu w postaci maluchów. Wcześniej obydwie parki rozmnożyłem w dwóch akwariach 110 litrów i mam stadko maluchów wiec specjalnie sie nie przejmowałem że w dużym baniaku nic z tego nie wychodzi.
Otóż po udanym tarle A.norberti w 110 litrach postanowiłem przełożyć je z powrotem do 450-tki. I tu taka sytuacja.
Samca w 110-ciu litrach łowiłem ponad dwie godziny bo mam tam wielki korzeń i było to ektremalnie trudne. Po ponad dwóch godzinach wymęczonego złapałem ręką szybka aklimatyzacja i wylądował w dużym baniaku. Był tak zajechany że dopłynął do dna i sie nie poruszał. Pierwsza myśl moja , że z głupoty (mojej) i uparcia stracę go. Kiedy wpuszczałem jego do baniaka już zachodziło słońce nad palu i w zbiorniku robiło sie ciemno. Zły i wk... kładłem się spać. Niemal pewne dla Mnie było że samiec barlowi z samicami zatłuką go. Rano w oczekiwaniu na wschód słońca dojrzałem dziwne poruszenie w akwarium. Do wschodu jeszcze 40minut więc postanowiłem zapalić światło w manualu i co ujrzałem?
Władca powrócił na tron po zaledwie jednej nocy!!! Samce barlowi poustawiane na dwóch końcach akwarium bez prawa wstępu do centralnej części akwarium gdzie w barwach godowych samica wraz z samcem szykowali się do tarła W 12h samiec przywrócił hierarchię do stanu z przed półtora miesiąca. Dzisiaj pływają już maluchy i rodzice pilnie się nimi opiekują.
Wiem wiem rozpisałem się ale drugą sytuację też opiszę
Wczoraj wchodząc do pokoju w którym stoi baniak zobaczyłem coś niesamowitego a zarazem pokazujacego jak agresywne są to ryby.
Otóż samica barlowi (nie wiem czy inkubująca bo się pogubiłem) postanowiła wprowadzić się do kokosa który stoi na granicy terytorium norberti.
Samiec norberti bez wahania wpłynął i za pysk wyciągnął ją z kokosa dając solidnego jej strzała. Cała przepychanka trwała jakieś 10s ale widok całego pyska barlowi schowanego w pysku samca norberti zapamiętam na długo . Siła z jaka walczyły ryby była taka że kokos lekko po przysypywany piachem zmienił lokalizację o kilka centymetrów!!!
Po ponad roku stwierdzam że połączenie tych dwóch gatunków jest jak najbardziej właściwe , aczkolwiek w odpowiednio dużym litrażu. Przez ten okres przepychanek nie zginęła żadna z ryb jak i żadna nie była pobita do stanu uszkodzeń na ciele. Lecz podstawą jest odpowiednie zagracenie dna aby wymęczone ryby miały miejsce do odpoczynku i spokoju.
Najprawdopodobniej jutro parka norberti znowu na dłużej zamieszka w 110-ciu litrach bo w nocy przyjeżdżają nowi peruwiańscy mieszkańcy
Sam nie lubię czytać wybitnie długich postów wiec przepraszam za wylewność
kiedy postawiłem słupek i postanowiłem spróbować rozmnożyć A.norberti i A.barlowi akwarium opuściły te pierwsze i zamieszkały w 110-litrach. Jako że panem i władcą w baniaku był dotychczas samiec A.norberti chociaż mniejszy od samców barlowi w akwarium powstała nowa hierarchia i baniakiem rządził większy samiec barlowi (10cm)
Samice (dwie) na zmianę inkubowały ikrę lecz bez efektu w postaci maluchów. Wcześniej obydwie parki rozmnożyłem w dwóch akwariach 110 litrów i mam stadko maluchów wiec specjalnie sie nie przejmowałem że w dużym baniaku nic z tego nie wychodzi.
Otóż po udanym tarle A.norberti w 110 litrach postanowiłem przełożyć je z powrotem do 450-tki. I tu taka sytuacja.
Samca w 110-ciu litrach łowiłem ponad dwie godziny bo mam tam wielki korzeń i było to ektremalnie trudne. Po ponad dwóch godzinach wymęczonego złapałem ręką szybka aklimatyzacja i wylądował w dużym baniaku. Był tak zajechany że dopłynął do dna i sie nie poruszał. Pierwsza myśl moja , że z głupoty (mojej) i uparcia stracę go. Kiedy wpuszczałem jego do baniaka już zachodziło słońce nad palu i w zbiorniku robiło sie ciemno. Zły i wk... kładłem się spać. Niemal pewne dla Mnie było że samiec barlowi z samicami zatłuką go. Rano w oczekiwaniu na wschód słońca dojrzałem dziwne poruszenie w akwarium. Do wschodu jeszcze 40minut więc postanowiłem zapalić światło w manualu i co ujrzałem?
Władca powrócił na tron po zaledwie jednej nocy!!! Samce barlowi poustawiane na dwóch końcach akwarium bez prawa wstępu do centralnej części akwarium gdzie w barwach godowych samica wraz z samcem szykowali się do tarła W 12h samiec przywrócił hierarchię do stanu z przed półtora miesiąca. Dzisiaj pływają już maluchy i rodzice pilnie się nimi opiekują.
Wiem wiem rozpisałem się ale drugą sytuację też opiszę
Wczoraj wchodząc do pokoju w którym stoi baniak zobaczyłem coś niesamowitego a zarazem pokazujacego jak agresywne są to ryby.
Otóż samica barlowi (nie wiem czy inkubująca bo się pogubiłem) postanowiła wprowadzić się do kokosa który stoi na granicy terytorium norberti.
Samiec norberti bez wahania wpłynął i za pysk wyciągnął ją z kokosa dając solidnego jej strzała. Cała przepychanka trwała jakieś 10s ale widok całego pyska barlowi schowanego w pysku samca norberti zapamiętam na długo . Siła z jaka walczyły ryby była taka że kokos lekko po przysypywany piachem zmienił lokalizację o kilka centymetrów!!!
Po ponad roku stwierdzam że połączenie tych dwóch gatunków jest jak najbardziej właściwe , aczkolwiek w odpowiednio dużym litrażu. Przez ten okres przepychanek nie zginęła żadna z ryb jak i żadna nie była pobita do stanu uszkodzeń na ciele. Lecz podstawą jest odpowiednie zagracenie dna aby wymęczone ryby miały miejsce do odpoczynku i spokoju.
Najprawdopodobniej jutro parka norberti znowu na dłużej zamieszka w 110-ciu litrach bo w nocy przyjeżdżają nowi peruwiańscy mieszkańcy
Sam nie lubię czytać wybitnie długich postów wiec przepraszam za wylewność