• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Urugwaj III - Daleko od domu

#51
(10-03-2017, 11:19 AM)Pablito napisał(a): dziarki zacne.
A sponsorem był Burger King czy KFC? Wink
To było dawno temu, a koszulka została na miejscuSmile

09.02 Rio Cuareim i Macedo

Poranek pojawił się wraz z cholernym kogutem. Franca piała jak cholera. Nie miałem siły nawet się odezwać, więc ocalał.

No cóż wstałem, zrobiłem się na bóstwo i wyszedłem na zewnątrz. Jak się można było spodziewać nie byłem pierwszy. Część Norwegów spała w namiotach, bo na ranczu nie było tyle miejsca dla wszystkich. Podobno było niewygodnie bo spali albo na trawie bez pianki albo pod górkęWink

   

Kawa tego dnia była napojem bezcennym. Niestety szybko nie przyszła. Nie mniej jednak w końcu się doczekałem. Szybkie śniadanie, zbiórka, do samochodu i w drogę. Do celu wiodły nas bezdroża i łąki pełne krów, owiec i innych zwierząt których nazw nie znam. Jechaliśmy jakieś 20-30 minut na miejsce. Zatrzymaliśmy się dosłownie w krzakach. Zebraliśmy sprzęt i na nogach jakieś 200 m szliśmy  starając się nie wdepnąć w lajno. Do celu prowadziła nas ścieżka przez zarośla. Co najmniej 4 razy walnąłem lysiną o gałęzie. Zejście do rzeki było strome. Moja noga ledwo wytrzymywała (miałem ponad 4 miesiące temu operacje na Achillesie w prawej nodze).
Rzeka była rwąca, a dno śliskie. Trzeba było jednak przeprawić się na wyspę kamienną, skąd zaczęliśmy łowić ryby. Złowiłem kilka C. Missioneria i tyle kurde. Nie ukrywam, że się zirytowałem jak się dowiedziałem, że Janek ma 3 Celi a Pedro aż 13 szt!!!!. Koszmar minionego lata.

Po dwóch, trzech godzinach zebraliśmy przypalone tyłki do miejsca zbiórki i w drogę na ranczo na lunch. Luncz składał się z zimnego wczoraj grillowanego mięsa, bułek i piwa oraz soków.

Po lunczu z powrotem do samochodu i w drugie miejsce. Tutaj uratowałem honor swój i złowiłem pięknego samca Celi.

Zebraliśmy graty i do samochodu. Kierunek Artigas. Po przyjeździe do hotelu zaczęliśmy ogarniać ryby. Było tego bardzo dużo. Doczekać się nie mogłem kiedy wejdę pod prysznic.

Wieczorem kolacja w restauracji serwującej różne rodzaje wołowiny. I do hotelu. 


   
Padałem ze zmęczenia, ale koniec końców dobił mnie telewizorBig Grin

[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#52
(09-03-2017, 15:39 PM)mady haze napisał(a): 08.02 Ranczo - Rincon de Pacheco

Po jakiejś godzinie może 1.5h dojechaliśmy na miejsce tj. do rzeki Catalan Grande. Zaczął padać "Deszcz". Schronienie udało nam się znaleźć w miejscowej kopalni gdzie wydobywa się agat, kwarc i inne kamienie.



Po parunastu minutach wziąłem do ręki wędkę i dołączyłem do chłopaków, którzy poszli łapać crenicichle. Słońce paliło. Trzeba było się dobrze zabezpieczyć. To czego chciałem nie złowiłem. Brały same Scotii. Za to Jan łapał same Celidocholius i Missioneria. Z uwagi na to, że on nie chciał Missionerii przypadły w spadku chyba Arturowi.


Tak ja ostatecznei zabrałem 6 ryb C. missioneira i C. celidocholius. Tutaj też złowiłem malucha ok. 4cm C. celidocholius na kasarek ;-)
Pozdrawiam
Artur
http://akwapasja.pl/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#53
10.02 Cuaro Chico

Spałem jak dziecko. Obudził mnie jakoś telefon. Okazało się, że to mój kumpel na parapetówkę zaprasza. W pokoju byłem z Nielsem. Wstał, zaczął się krzątał i po spaniu. Tyłek do góry i jak kangury na śniadanie. Po śniadaniu ogarnęliśmy ryby.

Do celu jechaliśmy jakieś 40 minut w stronę Salto. Poziom wody w niektórych mijanych potokach i rzekach był niepokojąco wysoki. Zanim trafiliśmy do celu podjechaliśmy do Cuaro Grande. Okazało się, ze tam poziom wody był wyższy o jakieś 2,0m. Niby nic, a jednak z łowienia nici. 


Podjechaliśmy zatem do Curo Chico i okazało się, że woda była lekko podwyższona, ale nie aż tak. Zostaliśmy. Woda przejrzysta. Zmierzone ph 7.5

W tym miejscu złowiliśmy nowe Crenicichle n sp. Lagunera Del Cuaro. Coś pomiędzy Missioneria a Celi i krótka pletwa ogonową (wygląda jakby była nie wyrośnięta). Udało się złowić na tyle dużo ryb, żeby obdzielić zainteresowanych czyli jakiś ponad 20 szt.



   


Poza tym złowiłem G. Pseudolabiatus Cuaro Chico oraz G. Rabdothus Catalan.

Dzisiaj znowu wysyłaliśmy ryby do Salinas, zatem czekało nas pakowanie na maksa. Zajęło jakieś 2 godziny. Potem prysznic, kolacja i lulu.

[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#54
Kurczę, zazdroszczę takiej wyprawy! Czytam od początku pierwszego "sezonu" i czekam na kolejne odcinki Big Grin
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#55
Przepraszam, że z opóźnieniem, ale ostatnio mam mało czasu żeby zabrać się za pisanie.

11.02 Zonja Honda i Canada El Sauce

Nadszedł dzisiaj oczekiwany czas kiedy to mieliśmy odławiać Gymnogeophagus cf. Australisa. W zasadzie jest to jedna z ryb, dla których tutaj przyjechałem.

Po drodze zatrzymaliśmy się przy Canada El Sauce. Nie łowiłem nic w tym miejscu, ale Pedro razem z Magdą i Mateo z mostu złowili kilka pięknych piranii. Przynętą dla pierwszej była jakaś przypadkowa rybka złowiona przy brzegu na podbierak, ale już dla pozostałych niestety dla niej - pierwsza pirania. Nie znam się na tych rybach, więc niewiele o nich Wam napisze. Wiem jedynie tylko, że są to te, które jedzą siebie nawzajem. Jan ze swoim ojcem tym czasem, brodzili w tejże wodzie i szukali czegoś innego niżeli piranii. 


   
   
   
   

Ogólnie fajnie było patrzeć na to zjawisko i nic nie robićBig Grin

Po godzinie zabawy z piraniami pojechaliśmy w kierunku ZH.

Zonja Honda to rzeka, która zlokalizowana jest w kierunku na Bella Union (czytaj: besza junion). Ten tydzień zapowiada się deszczowo niestety. Nie chodzi o ulewy, ale przelotne opady. Nalezy jednak zaznaczyć, że tutaj przelotne opady, to tak jak u nas ulewa.

Rzeki w niektórych regionach bardzo przybrały. Rio Cuaro wylała na obszarze 100-150m. Zacząłem się trochę martwić. Nie mniej jednak po przyjeździe na miejsce okazało się, że ZH przybrała tylko ok. 100cm. Było znośnie, ale nie było też zbyt wiele miejsc do odlowu gymnosow, bo woda przybrała na sile. To też oznaczało że jest silnie natleniona. W połączeniu ze słońcem i temp okół 30 stopni powodowało, że złowione ryby szybko błagały o tlen.



Jak zapewne już wiecie, Gymnogeophagus'ów nie złowicie w rwących rzekach. W takich przypadkach, gdy woda przybiera i zmienia się w rwący nurt, należy szukać rozlewisk i raczej płycizn - tak do 50 cm. Wówczas jest szansa na złowienie dużej ilości tych ryb. Mój punkt znajdował się z boku pod mostem, własnie na płyciźnie.

W sumie odłowiłem jakieś 30 szt. Wystarczyło dla wszystkich z małym naddatkiem. Pod poniższym linkiem macie filmik krótki do ściągnięcia z tego miejsca:



https://www.dropbox.com/s/asxyp1u2s6g5gw...6.MOV?dl=0


Spędziliśmy tutaj około 2 godzin. Potem ruszyliśmy do Bella Union. Do kolacji mieliśmy jakieś 4 godziny, już po ogarnięciu ryb. 

   

W sumie to się cieszyłem, ze mamy tyle czasu, bo padłem ze zmęczenia od tego rzucania cast netem (tzw. siatka narzutowa). Nie wiem czy mieliście okazję rzucać tą siatką i wiecie co mam na myśli, ale uwierzcie rzucanie przez ponad godzinę, z niewielką przerwą potrafi zmęczyć. Ja mam wzrostu jakieś 175 cm, a siatka którą rzucałem z brzegu, o ile dobrze pamiętam 130 - 140cm średnicy. Nie jest to wcale komfortowe, a była to jedna z mniejszych którą używaliśmy.

Wieczorem kolacja w fajnej restauracji blisko Rio Uruguay. W oddali widzieliśmy jak ciemne niebo co jakiś czas zmienia swój kolor na biało żółty. Burza zbliżała się od strony Argentyny. Po kolacji mieliśmy odławiać w Rio Uruguay. Obfite opady spowodowałaby, że łowienie nocne stałoby się niebezpieczne. W trakcie kolacji nastąpiła taka zlewa, że woda przy krawężniku wylewała się na chodnik. Trwało to jakieś 30 minut. Ulice zamieniły się w rwące potoki. Ludzie nawet nie używali parasoli, bo absolutnie 
nic to by nie pomogło. W dniu dzisiejszym Urugwaj grał o mistrzostwo SA U20. Po ustaniu deszczu na ulicę wyszli ludzie i zaczęli tańczyć. Urugwaj wygrał 2:1 z Ekwadorem. Sztuczne ognie, alkohol, tańczące tłumy, to atmosfera która pojawiła się znikąd, ale powodowała, że ten wieczór mógłby trwać i trwać. 

My tymczasem jak pokręceni, ale pozytywnie nastawieni z latarkami staliśmy na brzegu rzeki i łapaliśmy sumy, glonojady ( Hypostomus luteomaculatus) flondry, Crenicichla Vitatta i inne wynalazki przyrody. Niestety z uwagi na moją operację nogi, nie podszedłem do tego zadania. Brzeg był kamienisty. W zasadzie miejscami zbudowany był z płaskich kamieni tworzących póki skalne, pokryty breją z błota, które po deszczu było bardzo zdradliwe: albo się jechało po nim, albo wpadało do nieoczekiwanej kałuży błota po co najmniej połowę łydek.

Latarki trochę pomagały, ale nie za bardzo. Ekscytacja zresztą rosła i w zapomnienie odchodziło niebezpieczeństwo, kiedy to rozlegały się okrzyki, że ktoś coś złapał fajnegoBig Grin. Nagle w zapomnienie poszły wszystkie niedogodności tektoniczne.

   
   
   
   
   
   

W sumie dzień bardzo udany. Jak padłem na łóżko o 2 w nocy, to jedynie chciałem zamknąć oczy.

[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#56
Myślę, że wszyscy wybaczą Ci to opóźnienie Smile
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#57
doskonały kolejny dzień Smile już się bałem, że wyprawa się zakończyła, ale warto było czekać Smile
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#58
Chcemy więcej! Chcemy więcej! Smile
"Akwarystyka jest jak alkoholizm, wszystko idzie w szkło."
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#59
12.02 Bella Union (Besza JunionZacieszacz)


Dzisiaj nadzedl czas na połowy A. Borelli i G. Balzani. Rybki te możliwe są do odłowów w lagunach. Są dwie laguny. Jedna dobra żeby odłowić Borelli, Cichlasoma, a druga dla Balzani i jak szczęście dopisze to C. Vitatta.

Obie laguny wpisane są w strefę ochronną. Dlatego podczas odłowów towarzyszył nam lokalny urzędnik. Bez niego, nie można rozpocząć odłowów. Zabroniony jest odłowów dorosłych samców Borelli. Nie wolno też łowić zbyt dużej ilości ryb i trzymać ich w wiaderku robiąc zupę rybną. Poprostu trzeba odławiać tylko to co potrzebne w odpowiedniej ilości. To co nie jest odpowiednie należy oddać przyrodzie w stanie nienaruszonym.

   
   
   
   

Na wstępie dodam, że laguny o których piszę to rozlewiska które łączą się z rzeką Rio Uruguay. Jeśli poziom wody jest wyższy to zalewa olbrzymi obszar. Jeśli niższy to tworzą się takie jeziorka, w których uwięzione zostały ryby. W kilku takich jeziorach odłowiliśmy x dziesiąt A. Combrare i A. Borelli. Poza tym Cichlasoma sp. Bella Union i tetry  - nie wiem nawet jakie, ale kolory miały zarąbiste to wziąłem.

   

Pierwszy raz widziałem tak piękne samce A. Borelli i większość musiałem zwrócić, a jak sobie pomyślę jak prosto je złowić, to się słabo robi. Wchodzi się po kostki do wody, bierze siatkę i przejeżdża po trawie i wyjmuje się dziesiątki pielęgniczek. Najprostsze możliwe łowienie ryb - nawet w baniaku ciężej idzie, a się te france widzi przecież.

Wszystko toczyło się pod okiem obserwatora, który potem skrzętnie zapisywał ile ryb zostanie wywiezionych przez konkretną osobę. Robił też zdjęcia poszczególnych worków i na koniec kazał się podpisać pod lista odłowionych ryb.

   

Z bólem muszę przyznać, że ta piękna laguna odradzać się będzie chwilę, po przejściu przez nią stada podnieconych akwarystów. Pociesza mnie fakt, że nie my pierwsi i nie my ostatni.

Zaraz potem skierowaliśmy się na drugą lagunę. Słońce grzało niemiłosiernie. Złowione ryby ułożyliśmy na kocu w cieniu drzew, bo zarówno w samochodzie jak i nawet chronionej przyczepie zagotowałyby się. Krajobraz był przepiękny i gdzie nie spojrzeć na wodę - pluskałaHaha

   

   


Poprostu miodzik pomyślałemTak

W tym miejscu udało mi się złowić 13 małutkich G.Balzani - takich 4-5cm. Artur miał ich jeszcze 4. Wieczorem zostało ich już 10 i każdego kolejnego dnia odchodziły kolejne. Artur miał kilka ze sobą w drodze do Polski, ale nie wiem czy cokolwiek mu pozostało.

   

Balzani choć przepiękne ryby, to bardzo delikatne. Zaraz po złowieniu należy je jeszcze w wodzie przełożyć do wiaderka. Nie wolno wyjmować ich na powietrze i pisze tutaj o małych rybach. Podrostki i dorosłe sa bardziej odporne, ale nie należy tez uogólniać. Następnie od razu przekładamy je nie do zwykłego worka, ale do breathing baga. NIE WOLNO  trzymać tych ryb w wiaderku i podniecać się, w duchu, że się ich dużo złowiło i dorzucać kolejnych. To wyrok śmierci dla nich i to jeszcze przy takiej temperaturze.

Wiecie co jest najgorsze, że uczymy się na błędach i to bardzo kosztownych. Kolejnym razem jak pojadę, to już będę o tym wiedział, podobnie jak pozostali uczestnicy.

Z uradowanymi pyskami wróciliśmy do hotelu, gdzie po mszy żałobnej pojechaliśmy na kolację, a po tejże kolacji kolejny dzień nocnych połowów. Panowie złowili 35cm Hypostomusa luteomaculatus i najlepsze jest to, że go zabrali do Norwegii.


Tym razem odpuściłem łowienie. Miałem czas dla siebie i odpoczynek, co wyszło mi tylko na dobreSmile 
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#60
Przywieźliście borellki do Polski?Big Grin
Nie udzielam porad na PW, od tego jest forum Angel Angel Angel
Ponad 1000l wody w obiegu, a w nim 13 gatunków ryb, z czego pielęgnic 9

pozdrawiam, Łukasz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości