Dzisiejsze pomiary parametrów w dwusetce (po podmiance wody wczoraj wieczorem): pH=7,5 (w 40 l jest nawet niższe, bo 7,3 - chyba pomaga mały mocno barwiący korzeń grabu), GH=4 (w małym =3), KH=2 w obydwu baniaczkach. Bufor zbity.
Z poprzednich postów wyciągam wniosek, że będę mogła już powoli zaczynać zakwaszanie. Wiem też z lektury forum, że na samym RO nie zejdę poniżej pH=7. Bardzo nie chcę tego spaprać, stąd moje pytanie: czy podmieniać teraz przez jakiś czas, do osiągnięcia celu, na samą torfiankę (pH=4,5), czy na torfiankę zmieszaną z RO powiedzmy pół na pół? Nie chcę zafundować rybom gwałtownego zakwaszenia.
Jak do tej pory - w proporcjach 2*torfianka+2*RO+1*kranovit wychodziło mi pH=6,5 (czyli takie, jakie chcę mieć w akwariach) - mierzone pH-metrem w wiadrze, ALE:
Po 1) nie chcę już dolewać kranówki, żeby nie podwyższać twardości
Po 2) sprawdzałam pH świeżego RO, kilka razy i zawsze wyszło mi 6,0 - ale wszędzie piszecie, że nie można za bardzo wierzyć pomiarom świeżo nakapanej RO, bo początkowo zakwasza się w kontakcie z powietrzem, a potem dąży do wyrównania do odczynu obojętnego.
Co więc robić i jak to robić?
Powtórzę się, ale chcę mieć pH 6,5, w tej chwili mam 7,3-7,5 (zbite z - aż wstyd się przyznać - 8, w porywach 8,2, tyle wskazywał pH-metr jeszcze ze 2 tygodnie temu).
Chemikiem nie jestem, dlatego się dopytuję
EDIT: jeszcze jedno mi przyszło do głowy w temacie zakwaszania. Może zamiast przesączu torfowego [
] stosować kwasek cytrynowy albo ocet? (podobno D. Walstad to odkryła, tylko nie wiem jakby było z poziomem CO2 w akwarium wtedy)