• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Urugwaj - od Salinas po Artigas

#41
Wow, te nowe pielęgnice wyglądają trochę jak jakaś Laetacara?
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#42
(02-11-2015, 22:18 PM)piotrK napisał(a): Wow, te nowe pielęgnice wyglądają trochę jak jakaś Laetacara?
Trochę tak, ale trzeba poczekać troszkę. Jestem w kontakcie z Kenem, więc dam znać co i jak.
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#43
Beczy co dzień wchodzę tutaj z nadzieją na nowy post - zlituj się mady haze! Krzyk
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#44
(16-11-2015, 22:50 PM)thaz napisał(a): Beczy co dzień wchodzę tutaj z nadzieją na nowy post - zlituj się mady haze! Krzyk
SmileObiecuje ze jutro zacznę dalej pisać.
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#45
Wyjeżdzając na wyprawę cieszę się jak dziecko, które nie może doczekać się kiedy dostanie w końcu upragniony swój lizak. Jak juz jestem to krew mnie zalewa po kilku dniach, że połowe dnia zajmuje sie przewijaniem ryb, a kolejną brodzeniem bardzo często w mule i błocie, żeby złapać swoja upragnioną rybę. 

Najgorsze jest jednak to, że na takiej wyprawie apetyt rośnie w miarę jedzenia. Praktycznie każda ryba, która złowicie, trafia do wiaderka podręcznego, bo Wasz mózg podpowiada Wam, że nie macie czasu, aby teraz decydować o tym czy bieżecie ją, czy nie, czy jest Wam koniecznie akurat ta potrzebna czy inna. A może nie złapiecie juz drugiej takiej dużej, pieknej itd. Wasz mózg mówi - weź wszystko, będziesz pakować to się zobaczy, póxniej zdecydujesz. Rozsądek natomiast podpowiada, szkoda ryb, nie możesz mieszać lokalizcji, żółwią dasz takie piekne ryby(?). Oczywiście koloryzuje, ale wierzcie czy nie, tak właśnie człowiek sie zachowuje i nie ma to znaczenia czy jest sie tam 2 raz czy 16 raz. Róznica jest jednak taka, że będąc tam 16 raz robi sie to świadomie.

Wracając z kolei żałuję, że tak szybko uplynął czas i zastanawiam sie kiedy i gdzie pojadę kolejnym razem. Juz pojawiają sie propozycje wyjazdu do Hondurasu, czy Gujany Francuskiej, ale nie zmieni to faktu, że każda propozycja ZAWSZE będzie konkurować z Urugwajem. 

Być może jest to spowodowane urokiem tego kraju - chociaz podobno Meksyk jest równie urodziwy pod tym względem. Wszystkie jednak te karje maja jeden zasadniczy minus - nie można prywatnie zabrac ryb. Można w niektórych skorzystać z agenta, który załatwi paiery i zapłacicie za to pierdylion kasy. 

Teraz przywiozłem pięć boksów ryb. Chcąc je nadac z Urugwaju - zapewne musiałbym zapłacić około 150-160 USD za boks plus wszystkie inne koszty, o kórych wspominałem - robi się z tego niezła sumka.

Kiedys badałem temat wyprawy do Peru na odłowy, ale jak sie okazało za co muszę zapłacić, a co mam w cenie, to sie okazało, że z atrakcyjnej ceny 1750 USD zrobiło się prawie 3000 USD, a jeszcze nie zaczeliśmy rozmawiać o wysyłce ryb nawet....

Nie oszukujmy się, jako rodowity Polak przeliczyłem to szybko na PLN, potem na miesiące, tygodnie, godziny, a na końcu pojawił sie obraz mojej kochanej żony.

Może dlatego Urugwaj jest własnie tym krajem którego sobie upodobałem, no i równiez dlatego, że tak naprawde mało wiem i mało jeszcze widziałem, a chciałbym więcej i więcej.

No ale zschodząc na ziemię....po przewijaniu maluchów i wywaleniu tych które postanowiły dokonać żywota - dlatego tez zawsze łowi sie ponad normę - zarówno samice jak i samce - opóścilismy ranczo i pojechalismy w kierunku Artigas.

Arroyo Macedo, Canada de Brum i Canada de los Talas. W pierwszym miejscu mieliśmy olbrzymią nadzieję na złapanie Crenicichli Celidochilus, ale niestety nie brały. Złowiliśmy inne Crenie Minuano. Missioneria i Saxatilis.

W de los Talas złowiliśmy przepiękne Australoherosy sp. De los Talas, które wyglądają jak dwa razy wieksze sp. Red Ceibal. Są to oczywiście A. cf Facetum sp. de los Talas i mam tą okazje je posiadać u siebie w zbiorniku jako dorosłą parę.z uwagi na łatwość rozmnażania jest nadzieja że nie bedzie trzeba czekać zbyt długo aż podejdą do tarła.

W tym miejscu tez miałem mała przygodę - przynajmniej teraz na to patrzę tak, ale w trakcie absolutnie nie było mi do smiechu - przewróciłem sie w wodzie i upadłem na kręgosłup. Dnp strumienia było pokryte płaskimi półkami porośniętymi mchem. Dobrze że nie przywaliłem głową, albo w krawędź.... 

Po południu dojechalismy do Artigas. Poziom wody w Rio Cuareim był bardzo wysoki, Nie było szans na odłowy, a podobno najpiękniejsze Gymnogeophagusy typu Big Lips są właśnie w tej rzece. No cóż, zranieni, ale z tarczą podjechaliśmy do hotelu, gdzie padlem trupem ze zmęczenia i bólu. Wieczorem zwlokłem się z łóżka i poszliśmy na kolację.

   

Kolejny dzień zaczęliśmy jak zwykle od rytuału rybaków - czyli przewijania maluchów. Potem śniadanie, a następnie pakowanie samochodu w tak naprawdę w droge powrtoną do Salinas, ale przez kolejne trzy dni będziemy nocować w Tacuarembo i łowić ryby w okolicy.

Tak jak pisalem wiele razy wcześniej trafiłem w Urugwaju na okres deszczowy, chociaz nie powinno tak być. Teraz tutaj zaczyna sie wiosna, a pogoda jest jak w zimie. Wody bardzo wezbrały i pozalewały sporo terenów. Powodem poza deszczami były ulewy w Brazylii. Północ kraju z uwagi na dwie główne rzeki - Uruguay i Cuareim - została zalana. Część miast ewakuwano np. Bella Union.

Podczas drogi dywagowaliśmy gdzie będziemy odławiać. Pierwszy przystanek to Arroyo Tre Cruces Chico. Tutaj złowilismy sporo Gymnogeophausów sp. 3 Cruces oraz Rabdothusów sp. Catalan. Udało się też złowic kilka sztuk Corydoras cf Longinnipenis.

Kolejnym celem było Arroyo Cuaro Chico lub Grande, ale nie było szans aby się zatrzymac z uwagi na to, że strumyczeka zamienił się w rzekę Wisła - nie przesadzam tutaj - regularna rzeka, która wezbrała parę metrów.

Dlatego też postanowiliśmy udać się w rejon Salto do Laguny de Araparey. Nazwa pochodzi od Arroyo de Araparey Grande. Okazało się, ze laguna wyglądała całkiem nieźle. Postanowiliśmy zaciągnąć tutaj sieć w nadziei, że odłowimy kilka ryb z rodzaju Cichasoma Dimerus.

Niestety - ryby schowały się na środek laguny, gdzie było najgłębiej i sieć nie była mozżiwa do zaciągnięcia, ale za to udało mi się złowić kilka Charaxów oraz Asthyanaxów (nawet Felipe nie wie króry to rodzaj - w Urugwaju jest około 12 gatunków Asthyanaxów).

Stąd udaliśmy się w podróż do Tacuarembo - która trwała około 3 godzin - 160 km - drogą nr 4, a potem 31.

Jutro połowy w Ansinie, ponieważ wszystkie pozostałe miejsca są niedostępne na razie, ale jest nadzieja, bo temperatura sięgneła 26-28 stopni i nie pada. Jak opadną wody, wówczas podjedziemy w inne miejsca.

   
   
   
   
   
   
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#46
moze i dobrze ze nie wolno samemu odławiać ryb bo pewnie po krotkim czasie nie było by po co jeździć
opowieść urzekająca..
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#47
(19-11-2015, 18:47 PM)jarokol napisał(a): moze i dobrze ze nie wolno samemu odławiać ryb bo pewnie po krotkim czasie nie było by po co jeździć
Błędne podejście. Problem jest z OFICJALNYM wywozem ryb z tych krajów, czasem przez pieniądze, czasem przez papierologię, a czasem przez jedno i drugie. Ale to, że OFICJALNIE się nie da nie oznacza, że nie da się nieoficjalnie. Wiele gatunków centralsów obecnych dziś w akwariach w USA czy Europie zostało przywiezionych w ten sposób Wink Ryzyko jest spore, a wiedzą o tym najlepiej osobniki, które musiały płacić grzywny albo posiedzieć w więzieniu w Brazylii...

No ale gdyby w każdym kraju był taki Felipe to byłoby zbyt piękne.
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#48
PiotrK bardziej chodziło mi o odłąwianiu bez żadnego nadzoru.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#49
Poranek powitał nas słoneczną pogodą i wysoką temperaurą. Po kilku dniach wiatrów, deszczów i niskiej temperatury kawa na śniadanie smakowała zupełnie inaczej, mimo iż nadal nie była najlepsza. 

Śniadanie jak codzień i w drogę. Dzisiaj na celowniku naszym pojwiła się Ansina, ponieważ koniecznie chciałem odłowić Gymnogeophagus Tiraparae oraz Gymnogeophagusa sp. Tacuarembo. Są to gatunki które współżyją ze sobą na tym samym obszarze. w chwili obecnej G. Tiraparae jest gatunkiem zagrożonym w Urugwaju o czym już pisałem, zatem ryby wywoziłem z kraju jako Gymnogeophagus. sp. Ansina. Z uwagi na fakt iż tylko kilka osób zna się w tym kraju na rodzimych pielęgnicach i nie są to inspektorzy kontrolujący dokumenty przed wylotem, chodziło wyłącznie o nie złamanie prawa i nie zrobienie problemow Felipe.

Fakt, że w każdym potoczku, strumyczku i rzece wokół Tacuarembo można złowic te ryby, pozwala na nazwanie ich jak się chce.

Tak naprawdę nikt nie wie co jest obecnie w handlu w Europie, bo ryby mogą być krzyżowane: np. G. sp. Batovi z G. sp. Tacuarembo, ponieważ to ten sam gatunek, z tymi samymi samicami i samcami, ale żyjącymi w innych warunkach środowiskowych, a co zatem różniącymi sie wyłącznie odcieniem żółci, niebieskiego, rudego i może być sprzedawany np jako G. sp. Ansina lub pod inną nazwą strumienia znajdującego sie w pobliżu, a co najgorsze w książkach tego nie znajdziecie - jedynie z autopsji można to sprawdzić.

Jadąc w kierunku Ansiny obserwowaliśmy pobliskie strumienie, oceniając poziom wód. Ku naszemu zaskoczeniu były one zróżnicowane. Prawdopodobnie zależało to od bezpośredniej odległości do Rio Tacuarembo, niemniej jednak wjeżdzając na most w Ansinie to co ujrzeliśmy przeszlo wszelakie pojęcie. Rio Tacuarembo przybrało około 11-12 m. To co kiedyś było plażą teraz stanowiło regularną rzekę, a to co kiedyś było restauracją na plaży, w której planowliśmy zjeść obiad, nie istniało już. 

Nie powiem, abym był zadowolony z tego powodu. Postanowiliśmy zatem wrócic w to miejsce, w drodze powrotnej, a tym samym udać się wzdłuż drogi nr 44 i odławiac w pobliskich rowach, stawikach.

Bawiliśmy się przednio. Odłwialismy wspniałe okazy Cichlasoma sp., Rhabdotus sp., Crenicichla cf. Saxatilis sp., rybę nóź (w kolorze pomarańczowo - miedzianym - tak pięknej ryby nie widziałem jeszcze).

Zasada była następująca. Zatrzymywaliśmy się w pewnym miejscu. Braliśmy manatki i każdy szedł w swoją stronę, tam gdzie widział wodę, zarośla. Rozchodziliśmy się w granicach 500 m. Potem sygnał, że wracamy, przejechaliśmy 1-2 km i ponownie to samo. Ryby z tego miejsca nazywaliśmy sp. Road 44 km 10  i tak powinny się nazywać w handlu, w co jednak wątpię, bo to nic nikomu nie powieSmile.

   
   
   
   
   
   
   
   
   

Poprawiło nam to humory zdecydowanie. Po paru godzinach szukania ciekawych miejsc, postanowiliśmy wrócić do Ansiny, żeby zaciągnąć sieć. Byłem zdziwiony, bo nie wiedziałem za bardzo gdzie miałoby to mieć miejsce. Okazało się, że wszedzie się da nawet na zalanym terenie. Przecież, jak zalało, to i ryby tam sąSmile

Zasada była prosta. W miejscu gdzie była restauracja znajdowały sie obok drzewa. Pomiędzy drzewami przebiegała droga. Sieć zatem zaciągnęlismy idąc śladem drogi, oczywiscie w miare możliwości. Wszedłem do wody tak po klatke piersiową i razem z Gudim zaciągnęliśmy w sumie cztery razy sieć. G. Tiraparae zajmują otwarte przestrzenie, natomiast G. sp. Tacuarembo lubią cień. dlatego tam musieliśmy zaciagać sieć, aby iść maksymalnie blisko pni drzew. 

Jak otworzyliśmy sieć za pierwszym razem, to nie mogłem sie nadziwić temu co ujrzałem. Wysyp ryb, w tym tych najważniejszych dla mnie, dla których między innymi przyjechałem do tego kraju.

Fiesta trwała jakies 1,5 godziny. Felipe pomagał nam odróżnić samice tych gatunków. Słuchajcie patrzyłem na nie i różnicy nie widziałem. Ken będąc tyle razy też nie widział, a podobno są w odcieniach płetw. 
W kazdym razie każdy zabrał tyle ile potrzebował. 

Zjedliśmy lunch, który kupiiśmy w pobliskim supermarkecie, który przypominał większa budkę z piwem - bułki, salami, ser i piwo lub/i Cola/Fanta.

Po jedzeniu udaliśmy się do hotelu, na zsłużony odpoczynek.

   
   
   
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#50
(22-11-2015, 19:30 PM)mady haze napisał(a): Po jedzeniu udaliśmy się do hotelu, na zsłużony odpoczynek.

Przewijam kursorem w dół a tu koniec n dziś Sad A ja se piwo nalałem Wink
Z jednej strony fajnie jakby ktoś przywiózł do naszych akwariów  G. Tiraparae i rozmnożył ... a z drugiej strony te sumienie Wink W sumie nie wiem co bym zrobił Wink


P.s. Piotr jeszcze taki p.sik odnośnie Twojego wcześniejszego wpisu iz wyprawa do Peru jest taka kosztowna ... Teraz za dwa tygodnie w junglii zapłacimy około 11tyś w wersji on inclusie Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości