Dzień dobry
Po pierwsze nie są to czerwieniaki dwuplame tylko "hodowlane guttatusy" Rubricatochromis cf. guttatus, w tym wypadku odmiany hodowlanej "Neon Blue". Napisałem "hodowlany guttatus" w cudzysłowie i "cf. guttatus" , bo nie mamy pewności czy to co mamy powszechnie dostępne w handlu to czysty guttatus. Raczej nie jest to mieszanka jak np. w przypadku zbrojnika pospolitego, tylko miks róznych form geograficznych tego szeroko rozprzestrzenionego w Afryce gatunku. Najprawdopodobniej znakomita większość protoplastów tego co mamy w sklepach to były różne guttatusy, ale całkiem prawdopodobne że "wkradły się tam po drodzę" geny innych gatunków Rubricatochromis. Tym bardziej, że był na to czas- jest to bowiem jedna z najstarszych ryb akwariowych. Sama odmiana "Neon Blue" jest efektem selekcji w kierunku jak najwiekszej ilości jak największych irydoforów. To znaczy nie jest tu jak u R. octofasciata, że niebieskość jest efektem konkretnego allelu konkretnego genu, tj. mamy takiego samego oszołoma tylko że niebieskiego.
Po drugie. Nie jest tak że ryby z innych części świata będą się tłuc z pobudek nacjonalistycznych. Jest tak - o czym kolega @
Ruki niejednokrotnie wspominał- że u ryb z różnych części świata, a tym samym z odległych linii filogenetycznych wyewoluowały różne sygnały którymi się komunikują i może dochodzić do "nieporozumień". Ryba może nie odczytać, że ma się oddalić. I to może mieć znaczenie w przypadku o którym Rukiusz najczęściej chyba mówił czyli łączenia Apisto z barwniakami. W przypadku czerwieniaków nie ma to wiekszego znaczenia, bo czerwieniak -mówiąc pół żartem, pół serio- nikogo nie będzie prosił żeby się oddalił tylko będzie prał.
Po trzecie: Oczywiście poziom agresji jest u pielegnic jest cechą osobniczą i nie można brać za pewnik, że połączenie czewieniaków z meekami w zbiorniku 150x60 jest niemożliwe. Ba! Może nawet i dwie pary czerwieniaków uda się tam z meekami połączyć. Tylko, że zasadniczo behawior "hodowlanych guttatusów" każe nam uważać, że raczej to pieprznie. W tym miejscu mam niejako dejavu. Przypomina mi się nie tak dawny temat "hodowlanych guttatusów i brzanek. Jeśli dobrze pamietam pisałem tam coś bardzo podobnego. Autor tamtego tematu zdawał się delikatnie sugerować że " Wy to na tym Cichlidae strasznie demonizujecie te czerwieniaki, a ten gupi Macioch to najbardziej. Potem wszystko mu sie tam radośnie pozabijało...
Po czwarte: Jakiś czas temu miałem połączenie pary "Moand" ( R. lifalili) z parą N. parilus w zbiorniku 150x40. Mówiłem już o tym pare razy, było to połączenie prawie udane. Naprawdę niewiele tam zabrakło. Parilusy były bezpieczne, nawet miały możliwość jakiś czas prowadzić larwy. Tylko, że musiałem na bierząco usuwać larwy czerwieniakom, żeby się z nimi nie rozpłyneły i parilusy były mocno zdominowane. Wniosek jaki z tego wyciągam jest taki że w takim 150x60 można, by próbować łączenia czerwieniaków z jakimiś pielęgnicami mocno odmiennymi morfologicznie, zajmującymi taką nisze jak przydenne groty. Mam tu na myśli rozmnażające się w grotach pielegnice reofilne lub związane z wartszym nurtem. Licząc na relatywnie spokojną pare czerwieniaków można by w takim zbiorniku próbować łaczyć je z jakimiś Steatocranus czy Lamprologus. Tylko warto wtedy od początku zakłądać, że jest to eksperyment, który może się udać, ale jest spora szansa że to nie wypali.
Miałem rózwnież jakiś czas R. stellifer w zbiorniku 200x60. Ostatecznia były to dwie pary i bodajże 3 luźne samce. Były to jedyne pielęgnice w zbiorniku. No i działało to całkiem nieźle. Krew się nie lała. Tylko że podczas prowadzania młodych przez dominującą parę nie raz zdarzało się że pozostałe czerwieniaki ściśnięte były na ok. 40cm długości zbiornika. Poza czasem prowadzania młodych udawało się dwóm dobranym parom utrzymywać zbiornik podzielony na pół i rozwiązywać spory bezkrwawo.
Po piąte: Twoje doświadczenia z Malawi nie będą miały przełożenia na hodowle czerwieniaków. W Malawi Mbuna w naturze żyją w dużym zagęszczeniu i gra na kontrolowane przerybienie jest poniekąd odwzorowywaniem warunków naturalnych. Malawijskie pielęgnice bronią rewiru, a nie bezpośrednio ikry czy larw. Meeki również potrafią w naturze lęgnąć się w dość dużym zagęszczeniu, są to pielęgnice "średnio agresywne". Tu kluczową jest odległość na jaką pielęgnica trzyma swoich oponentów i odległość na jaką ich ściga. Pary meek potrafią gniazdować dość blisko siębie. Pozwalają innym pielegnicom zbliżyć się dużo bardziej niż czerwieniaki. Odganiając inną pielęgnice od młodych będą ścigać ją na znacznie krótszym odcinku niż czerwieniaki. Czerwieniak niejednokrotnie potrafi zaatakować rybę znajtującą się 100- 150cm od jego młodych. Niejednokrotnie ścigając ją zmusi ją do zawrócenia, bo akwarium się skończy. Wtedy "przeciwnik " zacznie płynąć w kierunku młodych pozostających po opieką samicy. Dostanie od niej strzała i zawróci w kierunku samca który go goni. Dystanse na jakie czerwieniak trzyma inne ryby i na jakich potrafi ścigać inne ryby są naprawde duże i jest to cecha charakterystyczna rodzaju Rubricatochromis.
Po szóste: Oczywiście zachęcam żeby postawić na czerwieniaki a nie na centralsy i żeby spróbować połączenia pary guttatusów z parą jakichś Steatocranus lub Lamrologus. Do tego można oczywiście dorzucić jakieś niepielęgnice/rozpraszacze, np świeciki czy stadniki.
ściskam Wujek Macioch