Tak, haitiensis z tego słyną wręcz, jednak to nie jedyny problem. Problemy z układem pokarmowym można w miarę szybko zdiagnozować i "ogarnąć". Zanim brzuchy zaczynają puchnąć (bloat)właściwie w tym przypadku rozwija się to tak szybko,że działać należy natychmiast. Ryby bardzo szybko dyszą o ile u innych gatunków takie objawy mogą powodować dziesiątki schorzeń u haitiensis to na 90% problemy jelitowe
Właściwie każdy mój miot się z tym borykał w nazwijmy to drugiej fazie wzrostu tzn w momencie gdy młode są już wykształcone i wyglądają jak ryba.
I nie ma tu znaczenia czy młode pływają w akwa ogólnym czy są odłowione do osobnego, czy są karmione obficie ale delikatnymi pokarmami czy nieco przegłodzone ,czy naturalne zielone produkty, czy przetworzone na bazie glonów. Przez ostatnie 2 lata miałem ok 6-7 miotów także przerobiłem już wiele wariantów i wniosek nasuwa się jeden najbezpieczniejsze są płatki! Zwykle płatki najlepiej z niską zawartością białka i czosnek. Większe haitiensis można spokojnie karmić skorupiakami typu gamarus ma świetny wpływ na ich "czułe flaki"poza tym Haiti robią brązowe bobki jeżeli odchody są inne tzn,że coś nie gra... A propos radzenia sobie z infekcja samego układu pokarmowego- ataku wiciowców czego następstwem jest bloat (niech ktoś poprawi jeżeli się myle), ostatnim razem wybrałem drogę dość bezkompromisową ale jak się okazuje skuteczną. Gdzieś w głowie huczało,że wiciowce gina w 32 stopniach pomyślałem "ugotuję je" o ile nie odważył bym się na taki krok w przypadku dorosłych ryb to tu uznałem,że nie mam nic do stracenia. Kupiłem odpowiedni sprzęt podgrzalem wodę do 35 z myślą, że ryby zginą, po pierwszej dobie już wiedziałem, że będzie dobrze. Utrzymałem ta temperaturę 3 doby i stopniowo zmniejszałem o 2 stropnie na dobę aż do 25 w tym czasie nie karmiłem ryb wcale. Dziś mija około 8 tygodni od akcji "zupa rybna" młodzież jak na filmie zdrowa w świetnej kondycji.
Jednak problem z haitiensis jest bardziej złożony, wiele gatunków pielęgnic ma te same problemy np. roślinożercy z tanganiki doświadczeni akwaryści sobie z tym radzą więc i dostępność ryb jest lepsza. Skoro tak to dlaczego Nandopsis haitiensis w pl po prostu nie ma? (Garstka)
Wspominałem na początku o drugiej fazie wzrostu i tu przechodzimy do sedna do nazwanej przeze mnie (pewnie błędnie) "pierwsza faza". Chodzi o rybki kilkutygodniowe mam na myśli moment w, którym przysłowiowa kijanka-narybek przekształca się w rybę. I wtedy przychodzi godzina zero 70-90% miotu pada dnia na dzień w takim tempie, że po 2 dniach leżą na kupię martwe! Konsultowałem to z innymi osobami, które mają lub miały te ryby i u wszystkich ten sam scenariusz u wielu umierało 100% ryb w "pierwszej fazie". W necie na obcojęzycznych forach, stronach nie piszą nic więcej ponad to ".. bardzo wysoka śmiertelnośc narybku haitiensis sięgająca 90-100% czym jest spowodowana? Do dziś nie stwierdzono..." Dodatowo gdzies wyczytałem, że w skutek ewolucji gatunku ryby nabyły wad genetycznych
z tego co mi wiadomo byt Nandopsis ramsdeni w naturze jest już bardzo niepewny czy z tego samego powodu? Pewnie mądre głowy z forum widzą - ja nie wiem
Ale wiem jedno "Black Nasty" są wyjątkowe i zostanę z nimi na dłużej