• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Tanzania 2018 - Tanganika i Jezioro Wiktorii

#1
Na przełomie czerwca i lipca odwiedziliśmy kolejny raz Tanzanię. Tym razem towarzyszył mi nasz forumowy Admin Piotrek Koba. To miłośnik pielęgnic i jednocześnie świetny kompan w podróży. Naszym celem były dwa znane chyba wszystkim akwarystom afrykańskie jeziora - Tanganika i Jezioro Wiktorii.

Dar-Es-Salaam - widok z portu.
   

Z Dar-Es-Salaam położonego na wschodnim wybrzeżu Tanzanii nad Oceanem Indyjskim wylecieliśmy na drugi, zachodni kraniec kraju do miasta Kigoma położnego w północno-wschodniej części jeziora Tanganika. Linie AirTanzania mimo, że podobno często odwołują loty bez informowania pasażerów tym razem szczęśliwie dowiozły nas do celu. Wylądowaliśmy rano na lotnisku w Kigomie gdzie przywitał nas zimowy chłód (o tej porze w Tanzanii jest właśnie zima). Na szczęście w ciągu dnia temperatury szybko osiągają afrykańskie wartości.
Na parkingu czekały na nas umówione taksówki, które zabrały nas do miejsca w którym postanowiliśmy się zatrzymać. Na nasza bazę wybraliśmy Jakobsen Beach. To prywatny teren należący do miłego starszego Norwega (nie było go w czasie naszego pobytu), który zapewnia noclegi w prawie europejskich jak na Tanzanię warunkach. Do naszej bazy z lotniska jechaliśmy około 25 minut. Teren jest oddalony od miasta o około 25km i położony na samym brzegu jeziora Tanganika. 
PUNDA MILIA GUEST HOUSE w Jakobsen Beach 
   

Rozgościliśmy się w PUNDA MILIA GUEST HOUSE w którym mieliśmy do dyspozycji 4 pokoje noclegowe, dwie kuchnie, dwie łazienki z natryskami oraz jadalnię w której jadaliśmy obiady. Śniadanie przygotowywaliśmy dla siebie sami z zakupionych wcześniej produktów i jedliśmy je na dziedzińcu przed naszymi pokojami. Jedynym utrudnieniem były koczkodany, które systematycznie patrolują podwórko sprawdzając czy uda się ukraść coś do jedzenia. Po posiłku wszystko trzeba było natychmiast chować do kuchni, aby nie zostać okradzionym przez małpy okradzionym.
Niewinne spojrzenia na jedzenie sprytnych koczkodanów Smile
   

Obiady przygotowywał dla nas kucharz z sąsiedniej wioski, który wspaniale i smacznie gotował. Patrick gospodarz obiektu przysłał go do nas i ten codziennie przygotowywał dla nas ciepły posiłek. Gotował tanio i smacznie a co najważniejsze czysto. Ryby, ryż, warzywa i mięso – to przede wszystkim serwował nasz mistrz. Na koniec zawsze były świeże soczyste owoce i coś słodkiego.
Baza noclegowa godna polecenia. Pan Jakobsen dba o czystość i komfort. Nasz budynek był w kształcie litery C zamknięty bramą tak, że na noc można było całkowicie zabezpieczyć podwórko przed niepożądanymi gośćmi choć nikt nigdy tam się nie kręcił. No może poza wspomnianymi koczkodanami czy stadkiem 4 zebr które co jakiś czas wychodziły z buszu żeby paść się wokoło budynków. O dziwo z recepcji docierał do nas internet przez WIFI z którego prawie wszyscy skwapliwie korzystali.
Zebry odwiedzające Jakobsen Beach
   

Oczywiście najważniejsze dla nas było jezioro. Do tego, mieliśmy około 10 minutowy spacer ścieżką w dół zbocza przez parkowy busz, który ze względu na porę roku był suchy i wypłowiały. Do dyspozycji są 3 plaże 1-2-3. Ze względu na wysoki stan wody w jeziorze nie były tak duże jak się spodziewałem ale w sumie i tak więcej czasu spędzaliśmy w wodzie niż na brzegu. Skoro mowa o piasku to ten nad jeziorem jest piękny, gruby, czerwony o praiwe jednolitej grubości. Razem ze skałami, roślinnością i lazurową wodą tworzy piękny obraz nad i pod powierzchnią jeziora.
Tanganika - okolice Jakobsen Beach

   

   

   


Oczywiście my z Piotrkiem natychmiast wpadliśmy do wody i rozpoczęliśmy niesamowitą przygodę ze zwiedzaniem Tanganiki pod taflą wody. Woda cudownie ciepła (ok. 27 stopni C) i bardzo przejrzysta. Przewodność w okolicy 580.

   

Rozpoczęło się poszukiwanie ryb Smile
CDN
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#2
Normalnie nie wiem czemu sie skończyło juz czytanie Sad Chce więcej i więcej ... Ale tak masz racje ... dawkuj to , bo przecytam na raz i po wszystkim. Czekam na filmy z Tanganiki Big Grin
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#3
Piękne zdjęcia i super wyprawa. Mam nadzieję,że kiedyś uda mi się również zrealizować podobne akwarystyczne marzenia. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:-)Bardzo ciekawe są informację o dość równej gradacji piasku.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#4
No i znowu zapowiada sie ciekawa lektura Big Grin 

Gratuluje chłopaki Smile
d-_-b
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#5
No czekamy na jeszczeSmile Fascynujący materiał. Ciekawe te parametry wody, jakie podałeś. 27 stopni, dość wysoko i przewodność dosć niska (580), chociaż tutaj źródła podają ok. 600.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#6
Mnie w Tanganice urzekły nie tylko ryby, ale i krajobrazy. Zwłaszcza zachody słońca po prostu wymiatały. Pierwsze dwa zachody były lekko zachmurzone, ale kolejny był oszałamiający zwłaszcza, że przekonaliśmy się, że z tarasu widokowego doskonale widać drugi brzeg - Demokratyczną Repiblikę Konga!

   

Takimi widokami to nawet koczkodany się wzruszają

   

Zebry, jak już zostało wspomniane, były bardzo oswojone Wink Nawet dały się namówić na zapozowanie tak jak kiedyś ziemiojady:

   

Za to wschody słońca miałem zwykle tylko dla siebie - wrażenie równie niesamowite. Wielki zbiornik wodny bez ni jednego większego statku na horyzoncie. Raz na jakiś czas przepływała w oddali pyrkająca łódka rybaków, a tak to delikatny szum wody, wiatr i ptaki. Pełen relaks.

   

Na dowód pomiaru wrzucam zdjęcie, co prawda przy brzegu, więc temp. wyższa niż dalej, ale niewiele - jednym z zaskoczeń Tanganiki było to, że nurkując na 4 m nie odczuwa się zmiany temperatury - wszędzie jest po prostu ciepło. Sendog potwierdzi, że ja jak wchodziłem do wody o 9 rano to wychodziłem o 13 Big Grin

   

A wychodziłem, bo pewnie siedziałbym i do zachodu słońca, bo, tu kolejne zaskoczenie, po godzinie 13-14 nad Tanganiką zaczyna mocno wiać i woda bardzo mocno się burzy. Pierwszego dnia zaraz po przylocie oczywiście poszliśmy nad jezioro i woda rano wyglądała tak:

   

A po południu, ku naszemu lekkiemu rozczarowaniu tak:

   

Ale i tak można było zobaczyć to i owo, np. młode T. duboisi.

   

A nawet Xenotilapie, czy wielkie samce Lamprichthys tanganicanus:

   

Z tego dnia mam niewiele więcej zdjęć, ale następnego wypłynęliśmy na jezioro z samego rana, i było już znacznie lepiej. Ale o tym w następnych postach.

   
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#7
Świetny materiał
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#8
Piękne zdjęcia, piękne opisy. Czekam na ciąg dalszy bardzo niecierpliwie :-).
Pozdrawiam Smile
Tomek B.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#9
W Kigoma wiele gatunków można znaleźć tuż przy samym brzegu. Przez to właśnie ten obszar jest tak ciekawy do oglądania. Czy widzieliscie jakies Mastacembelus? Jak oceniacie populację Tropheus duboisi w tym rejonie? 

Tak się złożyło, ze w tym samym czasie dotarły do nas ryby z tego rejonuSmile

Marta
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#10
Rzeczywiście na tym obszarze ryby napotyka się już przy samym brzegu. Pierwsze napotkane pielęgnice w strefie brzegowej to Tropheus brichardi w różnym wieku, Simmochromis babaulti, młode Tropheus duboisi, Lamprichthys tanganicanus, Lepidiolamprologus elongatus, Telmatochromis dhonti, Limnotilapia dardeni, Aulonocranus dewindti plus Opthalmotilapia sp. której nie byliśmy pewni. Te ryby żyja najbliżej linii brzegowej wśród skał. Nad piaszczystą podwodna plażą również jest sporo ryb głównie Callochromis, Xenotilapia, Lestradea.
Napotkalismy Mastacembalusy. Niewiele, ale kilka razy udało sie je zobaczyć. Jeden był bardzo duży myślę, że między 40-50 cm. Na jednym z filmów mam go nagranego.
Jeśli chodzi o Tropheus duboisi to są dość czesto spotykane, ale nieliczne. Niestety nie zauważyłem żadnego dorosłego osobnika nawet na wiekszych głębokościach. Jedyne napotkane osobniki to podrostki między 4-7 cm jeszcze w ubarwieniu młodzieńczym lub w ubarwieniu przejściowym. Populacja tego gatunku na pewno nie jest tu liczna.

IMHO piekne są tutejsze Eretmodus marksmithi, które z tego co wiem przyjechały do Was.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości