10-06-2017, 01:58 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-06-2017, 03:14 AM przez gustawksp.)
Hostel robi sie pusty.Wszyscy jada do Barranquilla na karnawal.Fabio moj portugalski kolega tez jedzie i po karnawale chce przekroczyc granice z Wenezuela.Musi sie dostac do Brazyli,gdyz za jakis miesiac ma powrot z Sao Paulo.Odradzam mu wjazd do Wenezueli ze wzgledu na to co tam sie dzieje.Nie chce sluchac ,wyciaga mape i pokazuje ze tyle drogi zaoszczedzi.Mam juz bilet do Letici i proponuje mu aby zabral sie ze mna do Bogoty,z Bogoty poleci do Letici ,a tam przejdzie granice w Tabatinga i jest w Brazylii.Z Tabatinga sa statki w dol Amazonki i 2 ,3 dni i jest w Manaus.A z Manaus to pieknosci,autobusow gdzie tylko dusza zapragnie.Nie ,jest uparty ,wszystko mu za drogo,on sobie przejedzie stopem przez Wenezuele,a w Brazylii zobaczy.Moze tez stopem.Ok .Jade w swoja strone.Powoli opuszczam Karaiby ,ale tez jade przez Barranquilla.Miasto syf ,ale kolejny raz w mojej podrozy przecinam Rio Magdalena.Jak tam daleko na poludniu w gorach jest taka nie mala rzeka ,to u ujscia do Morza Karaibskiego,jest olbrzymia.No szok.Jechalem autobusem przez most ,jedziemy ,jedziemy ,w koncu koniec rzeki.Mysle sobie ,kawal wody ,ale nie, to byla wyspa ,a dalej drugie tyle.No kurcze.Ile tam litrow sie przelewa.Autobus pokonuje kolejne kilometry.znow wjezdzamu w Andy.Gory sa olbrzymie ,ale klimat jest suchy
.Szosa jest waska i na moje nieszczescie wielka ciezarowka wykreca sie i blokuje cala droge.Korek olbrzymi ,2 godziny opoznienia.Po ok 20 godzinach w autobusie jestem w San Gil.Miasto ,ani ladne ,ani brzydkie,ale fajnie polozone.
.Spedze tutaj jakies 4 dni,wyskocze do Barichara na 1 dzien ,a pozniej kieruje sie do Bogoty.Po drodze jest jeszcze Villa de Leyva,gdzie nie omieszkam sie zatrzymac.San Gil
Pora spac .Pozdrawiam wszystkich