Wiekszosc hosteli w Cartagenie znajduje sie w obrebie starego miasta.W tym czasie ciezko o nocleg ,gdyz jest czas karnawalu.W moim hostelu zebralo sie bardzo imprezowe towarzystwo.Najbardziej skumplowalem sie z Portugalczykiem o imieniu Fabio.Wieczorem umawiamy sie paczka z hostelu na wyjscie na miasto.Fabio pyta sie ,czy nie chce sie wybrac z nim nastepnego dnia na ponoc najlepsza plaze w okolicy.Czemu nie.Rano pobodka ,leb boli ,ale slowo to slowo.Nie mam pojecia ,gdzie ta plaza sie znajduje ,ale Fabio twierdzi ,ze ma wszystko ogarniete.20 minut autobusem,potem 2 km pieszo i juz.Ok.Idziemy na ulice lapac autobus,ale okazuje sie ,ze nie wiadomo ktory.Jakis mily pan mowi ze jak bedzie jechal to on nam go zatrzyma.Autobusow ,busow ,busikow jezdzi multum,ale zaden nie nasz.Ten miejscowy informuje nas ,ze w 20 minut ,to my nawet nie wyjedziemy z miasta,a co dopiero dojechac do Playa Blanca.No w koncu jest.Po ok 75 minutach wysiadamy w jakims miasteczku .Ale slumsy,ja pierdziu.Chcemy sie napic piwka. O jest cos sklepopodobne.Siedzi koles za krata i podaje nam piwo przez nia.Nie mozna wejsc do sklepu.Chyba sie boi,aby mu towaru nie wyniesli.Chlodzimy sie browarem.Raptem podjezdza kilku lebkow na motorach i proponuja podwozke na plaze.Mowimy ,ze pojdziemy pieszo,na co oni w smiech.Okazuje sie ze do plazy jest jeszcze ponad 15 km.Ok to musimy jechac z nimi.Oplata za 1 osobe to 10000 pesos.Fabio mowi ,ze zadrogo.Wynegocjowal ze za 10000 pojedziemy we2 ,ale na 1 motorze.Jedziemy we 3 na motorku.Dojezdzamy do policyjnego check point.Policjanci z dluga bronia blokuja jezdnie i sprawdzaja wszystkie samochody,ale nas puszczaja bez kontroli.Jestesmy w koncu na plazy.Kapiemy sie ,pijemy piwko no Karaiby.Fabio wyciaga jointa i sobie przypala.Raptem jak z pod ziemi wyrasta 2 policjantow.Nie zdazyl biedak zakopac skreta w piasku.Prowadza go na plazowy komisariat.Mysle no ladnie.Jego zawineli ,zostaly jego rzeczy, co tu robic.Po kilku minutach leci Fabio uradowany.Sciemnil im ,ze w Portugalii na plazy mozna jarac maryche ,a ze Kolumbia to taki sam cywilizowany kraj ,to myslal ze tu tez.Chyba nie chcieli ,zeby Kolumbia wypadla gorzej od Portugalii ,to powiedzieli zeby sobie jaral ,ale w krzakach ,zeby ludzie nie widzieli.I tak udalo mu sie uniknac wiekszych klopotow.Powrot tez we 3 na motorku za te sama cene i znow jestesmy w Cartagenie.Wszyscy z hostelu jada do Barranquilli na karnawal.Ponoc to 2 na swiecie po karnawale w Rio,ale mi sie nie chce.Pierwotny moj plan byl taki ,ze pojade dalej na wschod do Parku Tayrona,ale zmieniam zdanie.Dzwonie do zony ,aby kupila mi bilet lotniczy z Bogoty do Letici.Z Cartageny bede kierowal sie na poludnie zachaczajac jeszcze o San Gil, Barichara i Villa de Leyva.Sama Cartagena ma fajne stare miasto ,nowoczesna dzielnice wiezowcow i duze slumsy .Miasto drogie ,turystyczne i bardzo gorace.Pelno prostytutek,handlarzy narkotykow itp.No nic ,po kilku dniach trzeba jechac dalej.Czeka mnie kilkunastogodzinna droga do San Gil