• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Kolumbia nieakwarystycznie

#21
To samo ja mam ... Oglądam i ogladam , super. Jest tyle miejsc na świecie jeszcze do zobaczenia Smile Czekam na kolejne fotki Zacieszacz
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#22
Piotrk  Tatakuby.dzieki za mile slowa .bez was ten watek by nie zaistnial.Niedlugo ciag dalszy, chyba ze nudze to dajcie znac.Pozdrawiam wszystkich ,ktorzy to czytaja.Sory ale wypilem pare piw i tak mi sie blogo na sercu zrobilo, ze ktos jest tym zainteresowany.Nie truje juz .dzieki za czytanie
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#23
Czekamy , czekamy . 
Może dzięki temu więcej osób się tam wybierze , aby naocznie sprawdzić klimaty
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#24
Ci Kolumbijczycy lubią kolorowo patrząc po wyglądzie domów Wink
[Obrazek: diyWI0o.jpg]
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#25
Ogolnie Latynosi lubia takie jaskrawe kolory.Po mojej pierwszej wizycie tam pomalowalem kuchnie w taki jebitnie kanarkowy zolty kolor.Mojej zonie to sie tak srednio ,a nawet wcale.za chwile musialem przemalowac.My Europejczycy jednak wolimy bardziej stonowane kolory.To co mi sie nie podoba u nich to ich smiecenie.Rzucaja byle gdzie i nie martwia sie tym co dalej.Jada autobusem otwieraja okno i fru na droge.Idzie ulica zje loda ,chipsy pizd na chodnik.Strasznie mnie to irytuje u nich.a tak pozatym to bardzo fajni,pogodni ludzie.Tutaj w Stanach ich dzielnice to tez syf, ciezko pracuja ale przy tym sa tacy bardzo wyluzowani.Czarne dzielnice sa o wiele bardziej niebezpieczne niz latynoskie.Bedac na Jamajce iles lat temu czulem sie bardziej niekomfortowo niz teraz jezdzac sam po Kolumbi.Pozniej bylem na Jukatanie w Meksyku i tam luzik.Lubie Latynosow bo to sa bardzo weseli ludzie.Poznalem tutaj kilka osob z Meksyku, Dominikany,Peru,Kolumbi i okazali sie bardzo ok.Ale wracamy do Kolumbi.Wieczorem mam autobus.Opuszczam Medellin     .Jestem jedynym gringo w autobusie .Moj wspolpasazer czlowiek ok 55 letni jest bardzo zainteresowany moja osoba.Kilka slow po hiszpansku ,kilka po angielsku i jakos gadamy.Nigdy nie widzial wczesniej Polaka,ale jest bardzo ciekawy Polski ,czy tam zimno ,jakie sa zarobki ,jak tam sie zyje itd.Zna Papieza i oczywiscie Lewandowskiego.O Walesie nie wspomnial.W Ameryce Lacinskiej jest taki zwyczaj, ze jak autobus jedzie ,to co jakis przystanek wpadaja handlarze z jedzeniem.Jedzie sobie taki czlowieczek z pasazerami i sprzedaje swoje produkty .Pozniej wysiada na stacji B i lapie autobus do stacji A.No i wpadli znowu.W a utobusie w tym momencie powstaje ogolny chaos.Mordy dra ,te handlarze .pasazerowie siegaja do portfeli ,kupuja  .Moj sasiad z podrozy kupuje 2 porcje.Mysle sobie masz spust kolego.Okazuje sie ze druga jest dla mnie.Ani mysli zebym mu zaplacil za kolacje.Mowi mi ,ze nigdy nie spotkal Polaka i jest dumny ze wybralem jego kraj na podroz.Dojezdzamy do Necocli.Oprocz kierowcy i jego pomagiera jest tylko jedna pani i ja.Wszyscy powysiadali po drodze.Jest 4 rano.Ciemno ,a ja stoje jak ta pierdola z plecakiem.Troche sie obawiam ,gdyz mam ze soba caly moj dobytek i kase.Pytam sie kierowcy jak dojsc do lodzi ,ktora zabierze mnie do Capurgany.No to ide.Ciemno jak... ,ale ide .Dochodze do plazy.Sa lodzie ,jest male molo ,czyli trafilem.Pierwsza lodz odplywa o 8.Dobra tylko 4 godziny .jakos bedzie.Siedze na plazy i oczekuja z wytesknieniem switu.Kiedy slonko sie obudzi swiat stanie sie bardziej przyjazny.         .Jest juz widno.Schodza sie kolesie od lodzi.lece kupic bilet..i rece mi opadly.Nie ma juz biletow na 8.Nastepny kurs o godzinie 13.Siedze tu juz 4 godziny,ale jeszcze 5 przedemna.Zebym nie mial plecaka to luz,ale nie chce mi sie lazic z calym moim  dobytkiem w tym upale.Leze.Mam juz bilet i czekam kiedy beda ladowac na lodz.Obsluga wpisuje kazdego pasazera na liste pasazerow.Maja wielki problem z moimi danymi,gdyz moje imie i nazwisko brzmi ,a tym bardziej na papierze dla nich bardzo egzotycznie.Musze jeszcze kupic czarny worek na smieci ,w ktory zapakuje swoj plecak.Lodz podplynela.Baby kasjerki w szoku wolaja mnie na strone.Senior jak mamy przeczytac twoje imie i nazwisko.Mowie im jak ,ale czarna magiaPytaja sie zkad .Mowie Polonia,Dobra,wyczytuja.Krzycza imie i nazwisko wg listy i taki delikwent idzie o kazujac bilet na lodz.idzie to bardzo sprawnie do pewnego momentu.Juz wiem o co chodzi.Probuja wezwac mnie.Szeleszcza ,slinia sie probuja.To jest moja slodka zemsta za przebywanie tyle godzin na ich plazy.Probuja w kilka wymowic moje nazwisko.Niektore byly bardzo blisko ,ale ja specjalnie udawalem ,ze nie panimaju.Patrze konsternacja wsrod obslugi ,ale i pasazerow.Dobra juz nie bede przeginal .I te kobiety wpadly na pomysl ,zeby jednak sciagnac mnie na lodz.Okrzyk senior Polaco.Juz teraz wiem ze to ja.Odplywamy.Pierwsze pol godziny jest ok.Ale pozniej im dalej w morze tym gorzej.Lodz wali po falach i trzeba sie pilnowac.Jesli masz problem z kregoslupem(a ja mam)musisz obserwowac jak lodz sie zachowuje i odpowiednio wczesniej reagowac.Skaczemy w tej lodzi jak kukielki.Wyrzuca w gore,za chwile wali o wode jak o beton.trzeba uwazac.                                


Załączone pliki Miniatury
       
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#26
Się kolega rozpisał, lubię to Smile Rozumiem, że nazywasz się Brzęczyszczykiewicz Big Grin

Widok z dworca autobusowego nocą nieziemski o.O
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#27
Cudnie tam! ZazdroszczęAparat!
San Eskobar też planujesz odwiedzić Tongue ? Bo zdaje się, że to gdzieś w okolicy....??
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#28
No i znow jestem.Do Capurgany mozna dostac sie tylko lodzia lub awionetka.Jest tam male lotnisko ,a w zasadzie jeden pas startowy na ktorym sie pasa kozy.Nie ma samochodow ,bankomatow,trzeba miec gotowke.jak by powiedzial Kononowicz nie ma tam nic.Jak  ja to lubie.Mam za to morze ,slonce ,gory i oslawiony Darien Gap.Jest to dzungla na granicy Panamy z Kolumbia,jedne z najbardziej malarycznych i wilgotnych miejsc na ziemi, to tez znany szlak przemytu narkotykow z A.Pld na polnoc.Maja tam tez swoje bazy partyzanci z FARC ,jak i Indianie Kuna  i Choco.                                                                             Spedzam leniwie czas w Capurganie ,laze po okolicznych gorach ,strumykach ,kapie sie w morzu,wieczorami chodze do knajpy ,gdzie miejscowi z luboscia oddaja sie grze w bilard,no jest fajowo.Ale moim celem jest przejsc do Panamy(na kilka godzin) przez dzungle i wrocic caly i zdrowy.3 lata temu na tej trasie porwano 2 Austriakow i po prostu po jakims tam czasie ich zabito.Prawdopodobnie zrobili to przemytnicy.Widac  ,ze cos sie dzieje gdyz kilka razy dziennie lata wielki helikopter wojskowy z pelnym uzbrojeniem w strone Panamy.Leci sobie bardzo nisko nad gorami i zolnierze przy dzialkach wypatruja cos w dzungli.Nie napawa mnie to zbyt optymistycznie,ale powiedzialem sobie ,ze musze to musze.No nic idziemy.No to ide.Upal ,wilgotnosc i pod gore.Przewalone.Za chwile troche lzej ,bo w dol ,ale znowu upal i wilgotnosc.Niedogodzisz.Po jakis 2 godzinach docieram do Sapzuro.Wiocha na samej granicy,ktorej tak naprawde nie ma (tej granicy oczywiscie),gdyz nie mozna z tamtad sie wydostac z Kolumbi,poniewz nikt tam nie podbije wyjazdowki z ,ani wjazdowki do.Sa 2 wyjscia jesli chce sie opuscic Kolumbie legalnie.Samolot albo lodz.Panamericana laczy Alaske z miastem Ushuaia w Argentynie i liczy sobie ok 25750 km.Ale oczywiscie pomiedzy Panama a Kolumbia na odcinku ok 90 km jej nie ma.Dochodze do granicy.Buda z trzciny kryta strzecha .Lezy 2 gosci z karabinami.Pytaja dokad.Odpowiadam ,ze na plaze w La Miel.Kolumbijczyk to lec ,no to lece ,za chwile slysze ,abym wracal ,to Panamczyk sie spial.pyta czy mam jakies dokumenty.Wyciagam paszport i mu daje.Pierwsza rzecz to sprawdza moja legalnosc w Kolumbi.Wjazdowke i okres pobytu.Mysle sobie czlowieniu ,co ciebie to jak Kolumbijczykowi to zwisa.Ale nie, musial sie popisac.Pyta sie za ile czasu wracam.Odpowiadam glabowi ,ze za kilka godzin melduje sie mu na posterunku.Ok.Jeszcze wpisuje z paszportu moje imie i nazwisko do zeszytu i moge isc.Jestem w Panamie.La Miel kolejna wiocha na koncu swiata,kilkadziesiat domow ,szkola i poczta w sklepie spozywczym.3 swiat ,ale jaki piekny.Chcialo by sie tam zostac na zawsze,ale trzeba wracac do Kolumbi,bo jeszcze przedemna kolejne miejsca do odwiedzenia                                                

            dalszy ciag.                                         I znowu w Kolumbi.Sapzurro                 .Wrocilem szczesliwie.Zmeczony ,brudny ,glodny ,spragniony,ale szczesliwy.Zrobilem to.Przeszedlem przez ta magiczna granica miedzy A.Poludniowa a Centralna.Za chwile wyruszam do Cartageny.Perla Kolumbi na Morzu Karaibskim.Miasto tak samo piekne ,jak i obrzydliwe.Miasto pelne zabytkow ,ale i wielkie slumsy.Miasto bogactwa  i wielkiej biedy.Niestety tak jest, jedno idzie z drugim w parze.Za chwile witajcie w Cartagenie.Ten post jest z dedykacja dla Tatakuby.Prosiles o zdjecia wody.Narazie tyle mam .Pozniej bede mial wiecej.Pozdrawiam wszystkich.Ps.jak mozna filmik zamiescic na forum?
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#29
Skomentuję krótko: zazdro Wink
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#30
Super relacja. Na następnej wycieczce wsadź aparat pod wodę Wink
I miss the good old days. When everyone wasn't an overly sensitive pussy! - Clint Eastwood
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości