No i znow jestem.Do Capurgany mozna dostac sie tylko lodzia lub awionetka.Jest tam male lotnisko ,a w zasadzie jeden pas startowy na ktorym sie pasa kozy.Nie ma samochodow ,bankomatow,trzeba miec gotowke.jak by powiedzial Kononowicz nie ma tam nic.Jak ja to lubie.Mam za to morze ,slonce ,gory i oslawiony Darien Gap.Jest to dzungla na granicy Panamy z Kolumbia,jedne z najbardziej malarycznych i wilgotnych miejsc na ziemi, to tez znany szlak przemytu narkotykow z A.Pld na polnoc.Maja tam tez swoje bazy partyzanci z FARC ,jak i Indianie Kuna i Choco.
Spedzam leniwie czas w Capurganie ,laze po okolicznych gorach ,strumykach ,kapie sie w morzu,wieczorami chodze do knajpy ,gdzie miejscowi z luboscia oddaja sie grze w bilard,no jest fajowo.Ale moim celem jest przejsc do Panamy(na kilka godzin) przez dzungle i wrocic caly i zdrowy.3 lata temu na tej trasie porwano 2 Austriakow i po prostu po jakims tam czasie ich zabito.Prawdopodobnie zrobili to przemytnicy.Widac ,ze cos sie dzieje gdyz kilka razy dziennie lata wielki helikopter wojskowy z pelnym uzbrojeniem w strone Panamy.Leci sobie bardzo nisko nad gorami i zolnierze przy dzialkach wypatruja cos w dzungli.Nie napawa mnie to zbyt optymistycznie,ale powiedzialem sobie ,ze musze to musze.No nic idziemy.No to ide.Upal ,wilgotnosc i pod gore.Przewalone.Za chwile troche lzej ,bo w dol ,ale znowu upal i wilgotnosc.Niedogodzisz.Po jakis 2 godzinach docieram do Sapzuro.Wiocha na samej granicy,ktorej tak naprawde nie ma (tej granicy oczywiscie),gdyz nie mozna z tamtad sie wydostac z Kolumbi,poniewz nikt tam nie podbije wyjazdowki z ,ani wjazdowki do.Sa 2 wyjscia jesli chce sie opuscic Kolumbie legalnie.Samolot albo lodz.Panamericana laczy Alaske z miastem Ushuaia w Argentynie i liczy sobie ok 25750 km.Ale oczywiscie pomiedzy Panama a Kolumbia na odcinku ok 90 km jej nie ma.Dochodze do granicy.Buda z trzciny kryta strzecha .Lezy 2 gosci z karabinami.Pytaja dokad.Odpowiadam ,ze na plaze w La Miel.Kolumbijczyk to lec ,no to lece ,za chwile slysze ,abym wracal ,to Panamczyk sie spial.pyta czy mam jakies dokumenty.Wyciagam paszport i mu daje.Pierwsza rzecz to sprawdza moja legalnosc w Kolumbi.Wjazdowke i okres pobytu.Mysle sobie czlowieniu ,co ciebie to jak Kolumbijczykowi to zwisa.Ale nie, musial sie popisac.Pyta sie za ile czasu wracam.Odpowiadam glabowi ,ze za kilka godzin melduje sie mu na posterunku.Ok.Jeszcze wpisuje z paszportu moje imie i nazwisko do zeszytu i moge isc.Jestem w Panamie.La Miel kolejna wiocha na koncu swiata,kilkadziesiat domow ,szkola i poczta w sklepie spozywczym.3 swiat ,ale jaki piekny.Chcialo by sie tam zostac na zawsze,ale trzeba wracac do Kolumbi,bo jeszcze przedemna kolejne miejsca do odwiedzenia
dalszy ciag.
I znowu w Kolumbi.Sapzurro
.Wrocilem szczesliwie.Zmeczony ,brudny ,glodny ,spragniony,ale szczesliwy.Zrobilem to.Przeszedlem przez ta magiczna granica miedzy A.Poludniowa a Centralna.Za chwile wyruszam do Cartageny.Perla Kolumbi na Morzu Karaibskim.Miasto tak samo piekne ,jak i obrzydliwe.Miasto pelne zabytkow ,ale i wielkie slumsy.Miasto bogactwa i wielkiej biedy.Niestety tak jest, jedno idzie z drugim w parze.Za chwile witajcie w Cartagenie.Ten post jest z dedykacja dla Tatakuby.Prosiles o zdjecia wody.Narazie tyle mam .Pozniej bede mial wiecej.Pozdrawiam wszystkich.Ps.jak mozna filmik zamiescic na forum?