10-03-2017, 11:27 AM
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10-03-2017, 12:02 PM przez mady haze.)
(10-03-2017, 11:19 AM)Pablito napisał(a): dziarki zacne.To było dawno temu, a koszulka została na miejscu
A sponsorem był Burger King czy KFC?
09.02 Rio Cuareim i Macedo
Poranek pojawił się wraz z cholernym kogutem. Franca piała jak cholera. Nie miałem siły nawet się odezwać, więc ocalał.
No cóż wstałem, zrobiłem się na bóstwo i wyszedłem na zewnątrz. Jak się można było spodziewać nie byłem pierwszy. Część Norwegów spała w namiotach, bo na ranczu nie było tyle miejsca dla wszystkich. Podobno było niewygodnie bo spali albo na trawie bez pianki albo pod górkę
Kawa tego dnia była napojem bezcennym. Niestety szybko nie przyszła. Nie mniej jednak w końcu się doczekałem. Szybkie śniadanie, zbiórka, do samochodu i w drogę. Do celu wiodły nas bezdroża i łąki pełne krów, owiec i innych zwierząt których nazw nie znam. Jechaliśmy jakieś 20-30 minut na miejsce. Zatrzymaliśmy się dosłownie w krzakach. Zebraliśmy sprzęt i na nogach jakieś 200 m szliśmy starając się nie wdepnąć w lajno. Do celu prowadziła nas ścieżka przez zarośla. Co najmniej 4 razy walnąłem lysiną o gałęzie. Zejście do rzeki było strome. Moja noga ledwo wytrzymywała (miałem ponad 4 miesiące temu operacje na Achillesie w prawej nodze).
Rzeka była rwąca, a dno śliskie. Trzeba było jednak przeprawić się na wyspę kamienną, skąd zaczęliśmy łowić ryby. Złowiłem kilka C. Missioneria i tyle kurde. Nie ukrywam, że się zirytowałem jak się dowiedziałem, że Janek ma 3 Celi a Pedro aż 13 szt!!!!. Koszmar minionego lata.
Po dwóch, trzech godzinach zebraliśmy przypalone tyłki do miejsca zbiórki i w drogę na ranczo na lunch. Luncz składał się z zimnego wczoraj grillowanego mięsa, bułek i piwa oraz soków.
Po lunczu z powrotem do samochodu i w drugie miejsce. Tutaj uratowałem honor swój i złowiłem pięknego samca Celi.
Zebraliśmy graty i do samochodu. Kierunek Artigas. Po przyjeździe do hotelu zaczęliśmy ogarniać ryby. Było tego bardzo dużo. Doczekać się nie mogłem kiedy wejdę pod prysznic.
Wieczorem kolacja w restauracji serwującej różne rodzaje wołowiny. I do hotelu.
Padałem ze zmęczenia, ale koniec końców dobił mnie telewizor
[b]1300 l - SA