26-11-2015, 22:27 PM
Po wczorajszym odpoczynku i poranku jaki ujrzeliśmy, byliśmy pewni, że dzisiejszy dzień ponownie przyniesie wiele ciekawych miejsc. Postanowiliśmy udac sie w podroż droga 31 w kierunku Celeste.
Pierwszy postój to Gajo Chico. Super miejsce żeby odławiać Ancistrusy i Crenicichle Scotii, ijedną z najładnieszych występujących w Urugwaju. Jest w połowie nakrapiana czarnymi mini kropeczkami, na tle ciemnoszarym i spodem bardzo jasnym. Odławialem Crenicichle Scotii w wielu miejscach i ta rzeczywiście była przepiękna. Zabrałem ją, aby "stworzyć" parę z samicą ktorą odłowiłem na ranczu - swoja drogą koniec końców nie zabrałem ich, bo zbyt dużo cennego miejsca zabrałyby w walizce.
Po dwóch mniej więcej godzinach i złapaniu jakiś 40 glonojadów, udaliśmy sie w kolejne miejsce Canada del Tala. Tutaj właśnie nurkowałem i oglądałem życie podwodne. Niestety okazało się, że na moście leżal przejechany skunks - mówie Wam jak jechało - no mega strasznie. Nigdy tego zapachu nie doświadczyłem i nie chce więcej. Niemniej jednak pod wodą nie czuć tego
Złapalismy tutaj ciekawe Austaroherosy cf Facetum i A. cf Scitulus oraz piękne Gymnogeophagusy sp.. Tutaj kolejny raz łowilismy ryby z dorzecza Rio Tacuarembo, ale różniły sie od tych z Rio Tacuarembo i Arroyo Batovi, niemniej jednak to ta sama ryba. Jako ciekawostka mogę Wam napisać, ze moje G. sp Tacuarembo ktore odłwilem, nie wyglądają już tak samo jak w momencie odłowienia, tj zmieniły swój kolor i tylko i wyłącznie przy świetle dziennym pokazują ich naturalny kolor.
Po serii zdjęć, udaliśmy się w urokliwe miejsce Canada de Los Pena.
Super krajobraz, ale zero biorących ryb, dlatego postanowiliśmy ponownie wrocić do Arroyo Batovi, zeby zaciągnąć sieć i dlatego że chciałem odlowić Rhabdotus sp. Batovi Blue. Udało się i to w kilku egzemplarzach.
Po długim, ale owocnym dniu wrociliśmy do hotelu, aby zająć się podopiecznymi, a następnie zjeść soczystego średnio wypieczonego steka i popić dobrym piwem.
To nasza ostatnia kolacja i jakoś tak dziwnie się czulem wiedząc, że opuszczam te piękne regiony. Przed nami 6 godzin w samochodzie, a wczesniej jakies dwie godziny pakowania ryb, czego juz opisywac nie będę, ileż można pisac o pakowaniu. Niestety im dlużej się jest na wyprawie, tym wiecej czasu zaczyna się spędzać własnie na tym.
Po przybyciu do Salinas od pasa w dół bylem porzarty przez komary i muchy końskie. W prawej ręce miałem niedowład kciuka, bo mnie pająk ugryzł - gdzieś, ale nie wiem nawet gdzie, zatem musiał być mały. Plecy, nogi i ręce miałem spalone od słońca - mimo iz przecież nie było słonecznie, ale bylem zadowolony.
Cóż wszystko co dobre szybko się kończy. I ta przygoda moja dobiega ku końcowi. Jeszcze jeden dzień w Salinas, kolejny w Montevideo i do domu. Co by tutaj nie pisać, to stęskniłem się za rodziną
Pierwszy postój to Gajo Chico. Super miejsce żeby odławiać Ancistrusy i Crenicichle Scotii, ijedną z najładnieszych występujących w Urugwaju. Jest w połowie nakrapiana czarnymi mini kropeczkami, na tle ciemnoszarym i spodem bardzo jasnym. Odławialem Crenicichle Scotii w wielu miejscach i ta rzeczywiście była przepiękna. Zabrałem ją, aby "stworzyć" parę z samicą ktorą odłowiłem na ranczu - swoja drogą koniec końców nie zabrałem ich, bo zbyt dużo cennego miejsca zabrałyby w walizce.
Po dwóch mniej więcej godzinach i złapaniu jakiś 40 glonojadów, udaliśmy sie w kolejne miejsce Canada del Tala. Tutaj właśnie nurkowałem i oglądałem życie podwodne. Niestety okazało się, że na moście leżal przejechany skunks - mówie Wam jak jechało - no mega strasznie. Nigdy tego zapachu nie doświadczyłem i nie chce więcej. Niemniej jednak pod wodą nie czuć tego
Złapalismy tutaj ciekawe Austaroherosy cf Facetum i A. cf Scitulus oraz piękne Gymnogeophagusy sp.. Tutaj kolejny raz łowilismy ryby z dorzecza Rio Tacuarembo, ale różniły sie od tych z Rio Tacuarembo i Arroyo Batovi, niemniej jednak to ta sama ryba. Jako ciekawostka mogę Wam napisać, ze moje G. sp Tacuarembo ktore odłwilem, nie wyglądają już tak samo jak w momencie odłowienia, tj zmieniły swój kolor i tylko i wyłącznie przy świetle dziennym pokazują ich naturalny kolor.
Po serii zdjęć, udaliśmy się w urokliwe miejsce Canada de Los Pena.
Super krajobraz, ale zero biorących ryb, dlatego postanowiliśmy ponownie wrocić do Arroyo Batovi, zeby zaciągnąć sieć i dlatego że chciałem odlowić Rhabdotus sp. Batovi Blue. Udało się i to w kilku egzemplarzach.
Po długim, ale owocnym dniu wrociliśmy do hotelu, aby zająć się podopiecznymi, a następnie zjeść soczystego średnio wypieczonego steka i popić dobrym piwem.
To nasza ostatnia kolacja i jakoś tak dziwnie się czulem wiedząc, że opuszczam te piękne regiony. Przed nami 6 godzin w samochodzie, a wczesniej jakies dwie godziny pakowania ryb, czego juz opisywac nie będę, ileż można pisac o pakowaniu. Niestety im dlużej się jest na wyprawie, tym wiecej czasu zaczyna się spędzać własnie na tym.
Po przybyciu do Salinas od pasa w dół bylem porzarty przez komary i muchy końskie. W prawej ręce miałem niedowład kciuka, bo mnie pająk ugryzł - gdzieś, ale nie wiem nawet gdzie, zatem musiał być mały. Plecy, nogi i ręce miałem spalone od słońca - mimo iz przecież nie było słonecznie, ale bylem zadowolony.
Cóż wszystko co dobre szybko się kończy. I ta przygoda moja dobiega ku końcowi. Jeszcze jeden dzień w Salinas, kolejny w Montevideo i do domu. Co by tutaj nie pisać, to stęskniłem się za rodziną
[b]1300 l - SA