• Witamy na forum akwarystycznym,
  • poświęconym wyłącznie najpiękniejszym
  • i najciekawszym rybom jakimi są pielęgnice.
  • Tylko tu porozmawiasz o pielęgnicach
  • z każdego zakątka świata,
  • znajdziesz ciekawe informacje,
  • uzyskasz pomoc ekspertów
  • i prawdziwych pasjonatów.
  • Pokaż swoje akwaria
  • i trzymane w nich pielęgnice.
  • Dziel się własnymi doświadczeniami.
Witaj! Logowanie Rejestracja


Title: Urugwaj - od Salinas po Artigas

#31
(30-10-2015, 20:13 PM)jarokol napisał(a): czyli takie minimum 16-17 tys trzeba na to przeznaczyc.

W przypadku wyprawy na północ kraju - trzeba tak założyć. Wszystko też zależy od kursu dolara. 

Na początek idealna wyprawa to wschód kraju. Ojczysta ziemia gymnogeophagusow. 

Ta zamyka się w kwocie pewnie 13-14 .
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#32
Hej Piotr. Jak zwykle opis wyprawy zajefajny i czekam na jeszcze Wink Popkornu w przeciwieństwie do PiotrK mam nakupione Smile
Musze się odnieść do cen jakie jakie podałeś , bo są olbrzymie. Siedzę troche teraz wraz kilkoma osobami przygotowywując się na wyprawę do SA i Twoje ceny są olbrzymie. Wnioskuję po cenie ropy że wszystko tam takie drogie po prostu.  No ten bilet pewnie kupiony wcześniej byłby trochę tańszy. 
A jak ze szczepieniami? Masz jeszcze ważne wcześniejsze?
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#33
(30-10-2015, 20:43 PM)tatakuby napisał(a): Hej Piotr. Jak zwykle opis wyprawy zajefajny i czekam na jeszcze Wink Popkornu w przeciwieństwie do PiotrK mam nakupione Smile
Musze się odnieść do cen jakie jakie podałeś , bo są olbrzymie. Siedzę troche teraz wraz kilkoma osobami przygotowywując się na wyprawę do SA i Twoje ceny są olbrzymie. Wnioskuję po cenie ropy że wszystko tam takie drogie po prostu.  No ten bilet pewnie kupiony wcześniej byłby trochę tańszy. 
A jak ze szczepieniami? Masz jeszcze ważne wcześniejsze?
Kwota:

nie wiem ile Wy bedziecie płacili i przede wszystkim ilu Was bedzie (bo to głównie generuje cenę) i co sie w danej cenie mieści, ale w mojej kwocie zawiera się:

1. Paliwo
2. Noclegi
3. Posiłki
4. Pozwolenie na wywóz ryb
5. Przewodnik (Felipe)

Bilety im wcześniej kupisz tym mniej zapłacisz. Najtańszy bilet na ktory patrzyłem 5 miesięcy przed wylotem to była kwota 4900 za Air Berlin. 

Ja chciałem leciec przez Paryż, ale mogłem rownież przez Londyn lub przez Miami. Paryz dlatego, ze poprzednio nie miałem problemu przewozem ryb.

Co do szczepień, to podobno 10 lat ważne jest szczepienie na zółtaczke typu AiB. Szczepiłem sie dodatkowo na tężec i grypę.
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#34
Rano jak zwykle zaczęliśmy od opieki nad rybami. Dzisiaj kierowaliśmy się na ranczo Jesusa w Rincon de Pacheco w rejonie Riviera.


Po drodze jednak musieliśmy zrobić zakupy. Tam gdzie jechaliśmy to conajwyżej mogli nas odstrzelić lub moglibyśmy zginąć poprzez ukąszenie węża lub skorpiona, ale napewno nie uświadczylibyśmy sklepu.


Zatrzymaliśmy się na zakupy przy wyjeździe z Tacuarembo. Sklep jak sklep. Cos jak kiedyś nasze społem. Kupilismy wołowine na grilla, napoje, piwo, pieczywo, ser żółty, szynkę, salami i owoce: jabłka, banany i pomarańcze.


Ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy jakieś trzy godziny sadzę. W sumie jakieś 200 km. Droga była ok, niemniej jednak ostatni jej odcinek, jakies 30km, to była droga przez mękę. Niby asfaltowa, ale dawno temu asfaltu tutaj nie widziano. Dziura na dziurze. Kto spał, bo tak najczęsciej bywało jak dłużej jechaliśmy, to szybko się budził.


Po 30 km pojawił sie przed naszymi oczami zupełnie inny krajobraz. Wjechaliśmy na wyżyny Urugwaju - dosłownie. Widoki były przepiękne - trudno to opisać, po tym jak przez praktycznie całośc drogi patrząc przez okno widziałem łąki, pastwiska a na nich, krowy, konie, owce, krowy, konie, owce itd.


Tutaj niby to samoZacieszacz, ale jakos inaczej. wiecej skał, kamieni. Poprzez ulewne deszcze wody potoków wylały i utworzyły sie lokalne podtopienia. w przypadku Urugwaju i pewnie pozostałych terenow SA, potencjalne miejsce na złowienie czegoś interesującego. My spróbowaliśmy złapać Austrolebiasy. 


Gumi, który w zasadzie tylko tego jeszcze nie odłowił w Urugwaju, wyleciał z samochodu jak szalony i wparował w podtopienia. My jak klasyczni koledzy usiedliśmy na progu busa i pokazywaliśmy palcami, gdzie mógłby jeszcze spróbować. Nie potrzebował duzo czasu aby złowić Austrolebias Affinis oraz Austrolebias Melanoorus. 


Ja wcześniej nie znalem tych ryb, tj nie wiedziałem że można tak piękne rybki odłowić w Urugwaju. Nie mozna ich jednak wywozić z Urugwaju. Można natomiast poczekać aż złożą jaja i te wywieźć. Z tego co wiem nie żyją one długo, bo maks dwa sezony, a przeważnie jeden. 


Po sesji fotograficznej ruszyliśmy w kierunku rancza. Zatrzymaliśmy sie przy Arroyo Macedo, skąd pochądzą Gymnogeophagusy sp. Macedo Big Lips. 


Spędziliśmy tutaj ładnych kilka chwil. Praktycznie ściemniało się, jak ruszylismy w docelowe miejsce. Po jakiś 40 minutach dojechaliśmy na ranczo. Jak sie domyślacie droga asfaltowa dawno temu zamieniła się w ubitą. Ranczo znajdowało sie w pobliży dorzecza Rio Cuareim. Jesus przekazał nam info, że R. Cuareim jest bardzo wysokie. Powiedział nam też, że na swoim ranczu odnalazł dwie nowe laguny, gdzie moglibyśmy odłowić te same ryby co w Rio Cuareim. Znajdowały sie może 30m od rzeki. A napisałem, że odnalazł, ponieważ jako emerytowany gaucho rzadko bywa na ranczu. Przeprowadził sie do Artigas, a tutaj przyjeżdza wyłacznie ze względu na Felipe.

Ranczo było zaniedbane podobno. Kiedyś było tutaj pieknie. Dla mnie i bez tego było fascynujące. Na środku zadupia galaktyki bez prądu, ale za to z WIFI dawało nadzieję na kontakt z bliskimi. Prąd był właczany na trzy godziny dziennie od 19 do 22 poprzez generator. To dawało możliwość wzięcia cieplego prysznica, co w naszym przypadku było konieczne po całym dniu taplania sie w błocie i wodzie.


Ogarnęlismy ryby, a w między czasie Jesus przygotowywał już grilla, zatem czekała nas wspaniała uczta. Wrzucilismy kupione mieso i kiełbase chorizo i czekaliśmy z niecierpliwością na werandzie, popijając piwko, wpatrując się w zachodzące na horyzoncie slońce - coś nieprawdopodobnego, mówię Wam. Tego opisac sie nie da - to trzeba zobaczyć.


Po kolacji padliśmy do łóżek. Jako pościel mieliśmy śpiwory, bo jak juz wiecie noce były bardzo zinme, a chałpa nieogrzewana. To jednak miało swoje plusy - nie było komarów i innych stworów.


Szybko oczy nam sie zamkęły.

   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#35
czyta sie jak Cejrowskiego albo slucha jak Toniego Halika
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#36
Przyznaj ze pojechales tam dla uspokajajacych wieczornych grillow z browarkiem Smile
Tak jak jak ostatnia relacje wyprawy, ta rowniez sledze z rownie wielkim zainteresowaniem!
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#37
(31-10-2015, 21:50 PM)thaz napisał(a): Przyznaj ze pojechales tam dla uspokajajacych wieczornych grillow z browarkiem Smile
Tak jak jak ostatnia relacje wyprawy, ta rowniez sledze z rownie wielkim zainteresowaniem!

Nie ukrywam, że wołowina z grilla średnio wypieczona i do tego dobre piwko to , to co lubię. A jak jest jeszcze na coś ładnego popatrzeć, to tym bardziej .Wink

(31-10-2015, 21:45 PM)jarokol napisał(a): czyta sie jak Cejrowskiego albo slucha jak Toniego Halika

Ciesz sie ze, się podoba, chociaż do obu daleka droga.
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#38
(31-10-2015, 23:26 PM)mady haze napisał(a):
(31-10-2015, 21:50 PM)thaz napisał(a): Przyznaj ze pojechales tam dla uspokajajacych wieczornych grillow z browarkiem Smile
Tak jak jak ostatnia relacje wyprawy, ta rowniez sledze z rownie wielkim zainteresowaniem!

Nie ukrywam, że wołowina z grilla średnio wypieczona i do tego dobre piwko to , to co lubię. A jak jest jeszcze na coś ładnego popatrzeć, to tym bardziej .Wink

(31-10-2015, 21:45 PM)jarokol napisał(a): czyta sie jak Cejrowskiego albo slucha jak Toniego Halika

Ciesz sie ze, się podoba, chociaż do obu daleka droga.

ale warto ja kontynłować. pomysl aby to pisac w ksiazke
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#39
Piotrze masz pióro ;-) Bardzo zgrabnie ubierasz to wszystko w słowa ;-)
A te Crenie co kupiłeś to wypas. Bardzo ładne ryby.
Pozdrawiam
Artur
http://akwapasja.pl/
 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
#40
Poranek zaczęlismy od wymiany wody w coraz większej ilości pojemników. Coraz więcej czasu to zajmowało. 

Nie wiem czemu, ale tutaj nie mogłem spać. Może dlatego, że rano budziło mnie przeraźliwe zimno pomimo tego, że spałem w spiworze. Dzień zacząłem od jakieś 5.30. Na zewnątrz siedział juz Jesus popijając Yerba Mate. Jesus nie mówi po angielsku, dlatego starałem sie mu przekazać, że jak on ma yerba mate, to ja chcę wodę na kawęWink.

Ku mojemu ździwieniu udało nam się porozumieć. Popijając gorącą kawę, zabrałem się za robotę. Po jakiejś godzinie ludziska zaczęli wstawać. Gdzieś po 6.00 dołączył jeszcze Ken. O 8.00 byliśmy juz gotowi do śniadania. Ja byłem już po dwóch kawach.

Śniadanie było bardzo proste. Bułki, szynka, ser i salami. Do tego jogurt truskawkowy z woreczka. 

Po śniadaniu zabraliśmy sie do miejsca oddalonego jakies 20 minut jazdy, które nota bene mijaliśmy w drodze na ranczo, które nosiło nazwę Canada (kaniada) Maria Lemos. Potok, który kiedys był niezaburzony, ponieważ nie było mostu. Teraz jak zbudowano most, potencjalne miejsce odłowu Ancistrusa zostało - praktycznie zniszczone. 

Można powiedzieć cywilizacja doszła i tutaj. Nam nie było do śmiechu, ponieważ zanim ekosystem wróci do normy minął pewnie lata. Godzina była wczesna, a więc i woda mega zimna. Jak woda zimna, to ryb nie ma. Pomachaliśmy raczkami, rzucająć siatki i nic. Na dodatek moja siatka utknęła miedzy kamieniami i niestety musialem wejść do tej lodowatej wody.

Po chwili stwierdziliśmy, że się zawijamy i podjedziemy na ranczo, gdzie biegnie ciek wodny. Teraz gdy wody były podwyższone stawał się niezłym miejscem na odłowy. Po kolejnych 20 minutach trafiliśmy na miejsce.

Radośnie wychodząc z auta przywitało nas stado krówek, które myślaly, że jedzonko dla nich przyjechało. No cóż chyba były zawiedzione, bo po chwili gapienia się i muczenia poszły sobie.

Do cieku musieliśmy kawełk podejść. Było to idealne miejsce na wędkę. Felipe jednak spróbował swoich sił wcześniej z siatką.

Połowy jak sie okazło były obfite, głównie C. Scotti, Barracuda, Hopliasy Malabaricus. Felipe dodatkowo złowił kilka sztuk Gymnogeophagusa sp.

Nie pisze celowo nazwy, bo takowej jeszcze nie posiada. Wszystkie te ryby mogłyby np nosić nazwę sp. Jesus Riviera albo sp. Jesus Runch.

To co jest ciekawe w tym kraju i ekscytujace, to to, ze w każdym potoku, cieku wodnym, nawet w parku w Montevideo można odłowić rybę, która nie ma jeszcze nazwy. Można domniemywać jedynie, że jak sie pojedzie w inne miejsce, to odłowimy te same ryby. W rzeczywistości będą to zawsze inne okazy, chociażby różniące się kolorem.

Po jakiejś godzinie, pojechalismy z powrotem na ranczo, zeby zapelnić puste żołądki. Czekała na nas wczorajsza kolacja, tylko na zimnoWink

Zjedliśmy, pogadaliśmy i zapakowaliśmy sie z Jesusem na wspomniane wcześniej nieodkryte jeszcze laguny.

Przepiękne miejsce. Tutaj własnie pierwszy raz widziałem własnymi oczami, tarło Australoherosów cf. Facetusa. 

Jako ciekawostkę napiszę, że odłowilismy nieopisany jeszcze gatunek pielęgnicy - najprawdopodobniej udało się odłowić parę (zdjęcie na końcu - przedostatnie) i nie jest to Cichlasoma Dimerus.

Ściemniało sie już jak zjeżdzaliśmy na ranczo. Musielismy jeszcze zająć się rybami, a z oddali pachniał już pieczony kurczak i zalatywało tytoniem ze świeżo skręconego papierosa. Ken oczywiście, zawinął sobie jointa, no bo marycha legalna jest w tym kraju, więc kto chce to pali. 

Po obfitej kolacji siedziliśmy jeszcze na necie i ogranialiśmy nasze prywatne sprawy. Szybki prysznic. Sen przyszedł późno tym razem.

   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
[b]1300 l - SA

 
Odpowiedz
Podziękowania złożone przez:
  


Skocz do:


Browsing: 1 gości