(03-04-2017, 22:04 PM)filas napisał(a): Jeżeli pokarm typu ochotka jest bardzo powszechny w naturze i spożywany przez wszelakie gatunki ryb to nie może być tak, że jest to dla nich zabójcze i narażają się każdorazowo na śmierć.
Błąd w rozumowaniu polega na założeniu, że wszystko co zwierze ma w swoim środowisku naturalnym jest dla jej zdrowia najbezpieczniejsze i jedyne słuszne. Otóż nie jest - i to dobrze podsumowała 12dot12 jednym zdaniem.
W akwarium utrzymujemy jakąś tam ograniczoną populację ryb i jeśli zależy nam na maksymalizacji przeżywalności - minimalizujemy ryzyko. To bardzo proste i logiczne.
Czemu lwy polują na bawoła, skoro ten może im się pięknie odwdzięczyć łamiąc żebra, albo przebijając trzewia?
Cytat:A ja zawsze lubię zafundować moim "niewolnikom" odrobinę tego co mają w naturze. Właśnie policzyłem ile lat karmię ryby żywym żarciem - wyszło 34Tutaj muszę Cię zmartwić - to, że w naturze larwy ochotkowatych i pokrewnych są zjadane przez dane ryby, nie znaczy że karmienie ich wciąż ochotką to fundowanie tego co mają w naturze. Nie wiem jakie ryby hodujesz, niemniej kojarzę artykuł z Magazynu Cichlidae o karmieniu dysków - pamiętam informację, że spożycie ochotkowatych przez dyskowce stanowiło ok. 10% diety. Z pewnością różni się to wśród poszczególnych grup ryb, niemniej nie wierzę, że są to ilości bardzo znaczące. Czy trzymasz się jakichś konkretnych procentów, żeby robić tak jak jest w naturze?