Skoro nikt więcej nie chce napisać to ja to zrobię, tylko dlatego żeby było więcej
Kolcobrzuchy karłowate, początkowo były trochę wychudzone. Już kupiłem je takie, zapewne sprzedający też dostał je w podobnym stanie. Bardzo radosne rybki, cały czas wpatrywały się w szybę, gdy tylko zauważyły ruch w jego okolicy. Próbowałem nauczyć je spożywania mrożonek- nic z tego. Wodzień, choć był przez nie atakowany, nie zostawał połknięty. Podobnie czarny komar. Artemia, kryl, dafnia również nie zadowoliły podniebienia tych nadętych maluchów. Z ciekawości podałem im pokarm suszony- miały minę jak na padający śnieg w czerwcu
Spora ilość ślimaków w akwarium stopniowo znikała. Najbardziej lubiły, gdy rozgniatałem skorupki i podrzucałem im pod nos. Kupiłem więc ochotkę. Gdy zobaczyły żywe, czerwone robaki, ich oczy stały się jeszcze bardziej wypukłe. To naprawdę smakowity dla nich pokarm. Widok brzucha, w którym rozpycha się ochotką na wszystkie strony, jak kot w worku, jest naprawdę fajny
Czasem widać było nawet na białym brzuchu przebijające czerwone plamki od robaczków. Mrożona ochotka nie jest tym co kolcobrzuszki lubią najbardziej, chociaż coś tam skubną. Żywy wodzień, tym również wypełniają swoje brzuchy w ekspresowym tempie. Nie raz musiały się natrudzić, dogonić wodzienia i stoczyć z nim walkę, w końcu nie jest on wiele mniejszy od nich. Samo połykanie nie jest już problemem, a malutki kolcobrzuch jest w stanie zjeść naprawdę dużo jak na swój rozmiar.