Ale przesłodziliście.
Żeby przyrodzie została przywrócona równowaga biologiczna, dodam, że nie da się kilkunastu akwariów oporządzić w sposób szybki i czysty. Trzeba rozwinąć węże, wyciągnąć różne sprzęty, typu: odmulacze, gąbki, szczotki, wiadra. Leje się wówczas woda, często chlapie poza akwarium i zawsze jest brudna.
Natomiast, żeby z rana wejść do czystych pomieszczeń, poprzedni dzień trzeba zakończyć na ścierze i mopie.
Wracając do spraw merytorycznych, wczoraj odwiedziłem hodowlę kolegi, który od trzech dekad siedzi w biznesie akwarystycznym. Ma z tego stały dochód. Parytet jest odwrotny niż u mnie - obecnie 7 zbiorników z tarlakami, 61 zbiorników do odchowu narybków (no, mała korekta - w części tych baniaczków rozmnaża krewetki i raczki). Wszystkie mniejsze i większe akwaria napakowane tysiącami maluchów, siadłem z wrażenia (każda rybka jego chowu, wszystkie zdrowe i piękne). Ma świetne rozeznanie w rynku (giełda łódzka, sklepy warszawskie), tzn. bardzo szybciutko i trafnie wstrzeliwuje się profilem hodowlanym w oczekiwania rynkowe. Ryby sprzedaje hurtowo. Nie nadąża z zapotrzebowaniem odbiorców, ale jednocześnie stawia na wysoką jakość swoich ryb. Napiszę to jeszcze raz, siadłem z wrażenia.
Prawda jest taka, że przy moim skromnym litrażu (niemniej, poważnie obciążającym budżet domowy) czeka mnie trudna decyzja - poetycko to ujmując: "bal czy szmal?". Niestety, nie mogę na dłuższy czas być każdego miesiąca co najmniej 2 tys. zł na minusie.
Pierwszy krok już poczyniłem przywiozłem do odchowu 100 szt. T. leeri. Za chwilę jadę po maluchy P. scalare "peru altum", a także odmian czarnej i platynowej. I powtórzę jeszcze raz, bez sporej ilości małych zbiorniczków nie ma mowy o poważnej hodowli.
Najtrudniej jest uchwycić ten przysłowiowy "złoty środek".
Żeby przyrodzie została przywrócona równowaga biologiczna, dodam, że nie da się kilkunastu akwariów oporządzić w sposób szybki i czysty. Trzeba rozwinąć węże, wyciągnąć różne sprzęty, typu: odmulacze, gąbki, szczotki, wiadra. Leje się wówczas woda, często chlapie poza akwarium i zawsze jest brudna.
Natomiast, żeby z rana wejść do czystych pomieszczeń, poprzedni dzień trzeba zakończyć na ścierze i mopie.
Wracając do spraw merytorycznych, wczoraj odwiedziłem hodowlę kolegi, który od trzech dekad siedzi w biznesie akwarystycznym. Ma z tego stały dochód. Parytet jest odwrotny niż u mnie - obecnie 7 zbiorników z tarlakami, 61 zbiorników do odchowu narybków (no, mała korekta - w części tych baniaczków rozmnaża krewetki i raczki). Wszystkie mniejsze i większe akwaria napakowane tysiącami maluchów, siadłem z wrażenia (każda rybka jego chowu, wszystkie zdrowe i piękne). Ma świetne rozeznanie w rynku (giełda łódzka, sklepy warszawskie), tzn. bardzo szybciutko i trafnie wstrzeliwuje się profilem hodowlanym w oczekiwania rynkowe. Ryby sprzedaje hurtowo. Nie nadąża z zapotrzebowaniem odbiorców, ale jednocześnie stawia na wysoką jakość swoich ryb. Napiszę to jeszcze raz, siadłem z wrażenia.
Prawda jest taka, że przy moim skromnym litrażu (niemniej, poważnie obciążającym budżet domowy) czeka mnie trudna decyzja - poetycko to ujmując: "bal czy szmal?". Niestety, nie mogę na dłuższy czas być każdego miesiąca co najmniej 2 tys. zł na minusie.
Pierwszy krok już poczyniłem przywiozłem do odchowu 100 szt. T. leeri. Za chwilę jadę po maluchy P. scalare "peru altum", a także odmian czarnej i platynowej. I powtórzę jeszcze raz, bez sporej ilości małych zbiorniczków nie ma mowy o poważnej hodowli.
Najtrudniej jest uchwycić ten przysłowiowy "złoty środek".
Pozdrawiam,
Darek
Darek