12-12-2021, 12:00 PM
13.03
Ten dzień był niezbyt akwarystyczny, bo postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę do najbliższego parku narodowego, czyli Marino Ballena. Jak wskazuje nazwa, jest to park morski mający na celu ochronę wielorybów, konkretnie humbaków, które przybywają do tych wód w czasie migracji na północ. Niestety marzec to już końcówka tego okresu, więc szanse na zobaczenie wielorybów były nikłe. Tak czy siak to ciekawe miejsce, a kształt cypla tworzącego lądową część parku zupełnie przypadkiem przypomina ogon wieloryba
Na spacer wybraliśmy się przy odpływie, więc plaże były bardzo szerokie.
Nad głowami przelatywały stada pterozau... tzn. pelikanów
Spotkaliśmy też jakieś małpy
Po drodze były jakieś rzeczki, z uwagi na bezpośrednie wpadanie do Pacyfiku niespecjalnie się nimi interesowaliśmy. Potem Kuba uświadomił nas, że to nawet lepiej, bo bywają w nich krokodyle...
Generalnie był to bardzo gorący dzień, a idąc po ciemnym piasku na otwartej przestrzeni czuliśmy się jak na patelni. Dlatego dalszą część drogi staraliśmy się przebywać w cieniu palm.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Generalnie wejść na tę część parku można tylko przy odpływie, i boki tego "ogona" to chyba najbezpieczniejsze miejsce do pływania w okolicy, bo praktycznie nie ma fal.
Natomiast sama "płetwa wieloryba" to skały, skały i jeszcze raz skały.
Pośród skał były liczne baseny pływowe, i pomimo tego, że woda miała w nich 40 stopni, natknąłem się w nich na parę ryb (głównie młode ślizy lub coś podobnego).
Widok na ląd zapiera dech:
Warto dodać, że ten "ogon" podczas przypływu zostaje całkowicie przykryty wodą, i zdarza się, że turyści, jak to turyści, zostają odcięci od lądu na dobrych parę godzin.
W drodze powrotnej upał dał się we znaki i jednak niektórzy musieli zażyć kąpieli w słodkiej, chłodnej wodzie
I to była pierwsza część tego dnia. Kolejną zostawiam reszcie
Ten dzień był niezbyt akwarystyczny, bo postanowiliśmy zrobić sobie wycieczkę do najbliższego parku narodowego, czyli Marino Ballena. Jak wskazuje nazwa, jest to park morski mający na celu ochronę wielorybów, konkretnie humbaków, które przybywają do tych wód w czasie migracji na północ. Niestety marzec to już końcówka tego okresu, więc szanse na zobaczenie wielorybów były nikłe. Tak czy siak to ciekawe miejsce, a kształt cypla tworzącego lądową część parku zupełnie przypadkiem przypomina ogon wieloryba
Na spacer wybraliśmy się przy odpływie, więc plaże były bardzo szerokie.
Nad głowami przelatywały stada pterozau... tzn. pelikanów
Spotkaliśmy też jakieś małpy
Po drodze były jakieś rzeczki, z uwagi na bezpośrednie wpadanie do Pacyfiku niespecjalnie się nimi interesowaliśmy. Potem Kuba uświadomił nas, że to nawet lepiej, bo bywają w nich krokodyle...
Generalnie był to bardzo gorący dzień, a idąc po ciemnym piasku na otwartej przestrzeni czuliśmy się jak na patelni. Dlatego dalszą część drogi staraliśmy się przebywać w cieniu palm.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Generalnie wejść na tę część parku można tylko przy odpływie, i boki tego "ogona" to chyba najbezpieczniejsze miejsce do pływania w okolicy, bo praktycznie nie ma fal.
Natomiast sama "płetwa wieloryba" to skały, skały i jeszcze raz skały.
Pośród skał były liczne baseny pływowe, i pomimo tego, że woda miała w nich 40 stopni, natknąłem się w nich na parę ryb (głównie młode ślizy lub coś podobnego).
Widok na ląd zapiera dech:
Warto dodać, że ten "ogon" podczas przypływu zostaje całkowicie przykryty wodą, i zdarza się, że turyści, jak to turyści, zostają odcięci od lądu na dobrych parę godzin.
W drodze powrotnej upał dał się we znaki i jednak niektórzy musieli zażyć kąpieli w słodkiej, chłodnej wodzie
I to była pierwsza część tego dnia. Kolejną zostawiam reszcie
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.