09-04-2020, 19:00 PM
Przed wyjściem tego dnia postanowiłem trochę pofotografować zwierzynę w okolicy domku, i udało mi się ustrzelić kolibra przeszukującego kwitnące drzewo.
Zimorodka, który złapał jakąś rybę na śniadanie (chyba coś piękniczkowatego)
Oraz latające kilka razy dziennie w parach lub rodzinach (?) amazonki.
W samym mini-parku też było sporo ptactwa. Pokazany przez Łojca ptak z czerwonymi oczami to pewien gatunek chruściela, a tutaj mamy ptaka nazywanego po angielsku "kukułką-wiewiórką" (Piaya cayana)
Nad głowami, jak w całej Kostaryce latały sępniki. Tu różowogłowy
A w miejscu z widokiem na wulkan Arenal pozowała para s. czarnych
W miejscu, gdzie śmigały kolibry zatrzymaliśmy się na chwilę, ale to bardzo trudne do sfotografowania ptaki, zwłaszcza w cieniu.
Główną atrakcją tego sanktuarium - które jeszcze niespełna 20 lat temu było plantacją trzciny cukrowej - są leniwce. Ale my się na nie napatrzyliśmy w Cahuicie, więc tutaj wystarczyły nam dwie sztuki, na tym zdjęciu leniwiec dwupalczasty.
Kolejną atrakcją były oczywiście drzewołazy i inne żaby (rzekotek niestety nie widzieliśmy, pewnie spały). Trzeba przyznać, że poszukiwanie żab wciąga jak narkotyk. Za każdym razem mówiliśmy, że to już ostatnia
Były też wszędobylskie żniwiarki, tu jedna z największych kolonii jakie widziałem w Kostaryce (większa była jeszcze pod Wulkanem).
Najlepsze, że do stawiku zawołała Łojca kasjerka, bo chciała nam pokazać.... tilapie. Faktycznie, w mętnej wodzie samiec wyróżniał się kolorami, ale musieliście zobaczyć nasze miny, jak z odmętów wyłonił się ok. 30-40 cm samiec Parachromis dovii z kilkoma samicami
W tym stawiku pływało całkiem sporo innych ryb, w tym bazalciki (Neetroplus nematopus), zebry, piękniczki, astyanaxy, a nawet, Tomocichla tuba. To było dla mnie zaskoczenie - o takich rybach mówi się, że musi mieć idealnie czystą, bieżącą wodę. A tu pływała w mętnym, wystawionym na słońce oczku.
Lunch z widokami
Arenal wygląda każdego dnia inaczej. I za każdym razem mi się podobał.
Wspomniana wcześniej karakara
Zimorodka, który złapał jakąś rybę na śniadanie (chyba coś piękniczkowatego)
Oraz latające kilka razy dziennie w parach lub rodzinach (?) amazonki.
W samym mini-parku też było sporo ptactwa. Pokazany przez Łojca ptak z czerwonymi oczami to pewien gatunek chruściela, a tutaj mamy ptaka nazywanego po angielsku "kukułką-wiewiórką" (Piaya cayana)
Nad głowami, jak w całej Kostaryce latały sępniki. Tu różowogłowy
A w miejscu z widokiem na wulkan Arenal pozowała para s. czarnych
W miejscu, gdzie śmigały kolibry zatrzymaliśmy się na chwilę, ale to bardzo trudne do sfotografowania ptaki, zwłaszcza w cieniu.
Główną atrakcją tego sanktuarium - które jeszcze niespełna 20 lat temu było plantacją trzciny cukrowej - są leniwce. Ale my się na nie napatrzyliśmy w Cahuicie, więc tutaj wystarczyły nam dwie sztuki, na tym zdjęciu leniwiec dwupalczasty.
Kolejną atrakcją były oczywiście drzewołazy i inne żaby (rzekotek niestety nie widzieliśmy, pewnie spały). Trzeba przyznać, że poszukiwanie żab wciąga jak narkotyk. Za każdym razem mówiliśmy, że to już ostatnia
Były też wszędobylskie żniwiarki, tu jedna z największych kolonii jakie widziałem w Kostaryce (większa była jeszcze pod Wulkanem).
Najlepsze, że do stawiku zawołała Łojca kasjerka, bo chciała nam pokazać.... tilapie. Faktycznie, w mętnej wodzie samiec wyróżniał się kolorami, ale musieliście zobaczyć nasze miny, jak z odmętów wyłonił się ok. 30-40 cm samiec Parachromis dovii z kilkoma samicami
W tym stawiku pływało całkiem sporo innych ryb, w tym bazalciki (Neetroplus nematopus), zebry, piękniczki, astyanaxy, a nawet, Tomocichla tuba. To było dla mnie zaskoczenie - o takich rybach mówi się, że musi mieć idealnie czystą, bieżącą wodę. A tu pływała w mętnym, wystawionym na słońce oczku.
Lunch z widokami
Arenal wygląda każdego dnia inaczej. I za każdym razem mi się podobał.
Wspomniana wcześniej karakara
- 500 złotych za małą, szarą rybę ?!
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.
- To bardzo rzadki gatunek.
- To poproszę cztery.