23-10-2013, 11:32 AM
Miałam rybki wczoraj przeławiać na leczenie, a tu proszę - oto czym skończyło się zaniechanie co tygodniowych podmian i dodanie dość sporej ilości liści dębu:
wczoraj:
dzisiaj:
Ikra jest już dobę i obawiam się, że coś z tego może wyjść. Trochę nie wiem co robić, bo ostatnie moje rybki jakie miały pływające młode to były gupiki, lata temu. Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej mając śwadomość, że szaleją u mnie wiciowce, to pewnie rybki te za długo i tak nie pożyją, nawet jak się wyklują.
Rodzice (Kogucik i Młody Samiec) dzielnie pilnują ikry, ale nie są jakoś szczególnie zacięte. Jedyna rybka jaka jest wepchnięta pod korzeń to Jadźka (zawsze miała na pieńku z Kogucikiem). Reszta ma swoje kilka litrów i swobodnie może jeść.
Cała akcja z tarłem trwała chyba 3-4 tygodnie z przerwami. Myślę, że taka para już mi chyba zostanie, bo to nie jest ich pierwsze tarło, ale pierwsze tak udane, że żadna ryba im się nie wtrąca. Fajne jest to, że nie są ze sobą spokrewnione.
Dobrze sobie wykombinowały z miejscem, bo liść na którym jest ikra jest akurat pod deszczownicą, więc cały czas jest przepływ wody po nim, a liść lekko faluje.
Gdyby coś wyszło zdecydowałam, że rodziców nie będę odławiać. Leczenie trzeba będzie przesunąć. Nie wiem tylko co z resztą obsady. W tej sytuacji nie wiem, czy nie lepszym wyjściem będzie kiedy młode zjedzą inne ryby niż wiciowce
Ech, mogły se gadziny poczekać te parę tygodni
wczoraj:
dzisiaj:
Ikra jest już dobę i obawiam się, że coś z tego może wyjść. Trochę nie wiem co robić, bo ostatnie moje rybki jakie miały pływające młode to były gupiki, lata temu. Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej mając śwadomość, że szaleją u mnie wiciowce, to pewnie rybki te za długo i tak nie pożyją, nawet jak się wyklują.
Rodzice (Kogucik i Młody Samiec) dzielnie pilnują ikry, ale nie są jakoś szczególnie zacięte. Jedyna rybka jaka jest wepchnięta pod korzeń to Jadźka (zawsze miała na pieńku z Kogucikiem). Reszta ma swoje kilka litrów i swobodnie może jeść.
Cała akcja z tarłem trwała chyba 3-4 tygodnie z przerwami. Myślę, że taka para już mi chyba zostanie, bo to nie jest ich pierwsze tarło, ale pierwsze tak udane, że żadna ryba im się nie wtrąca. Fajne jest to, że nie są ze sobą spokrewnione.
Dobrze sobie wykombinowały z miejscem, bo liść na którym jest ikra jest akurat pod deszczownicą, więc cały czas jest przepływ wody po nim, a liść lekko faluje.
Gdyby coś wyszło zdecydowałam, że rodziców nie będę odławiać. Leczenie trzeba będzie przesunąć. Nie wiem tylko co z resztą obsady. W tej sytuacji nie wiem, czy nie lepszym wyjściem będzie kiedy młode zjedzą inne ryby niż wiciowce
Ech, mogły se gadziny poczekać te parę tygodni