23-12-2018, 12:48 PM
Wydaje mi się, że trzeba do tego podejść jak do potencjalnego zatrucia ryby nieznanymi substancjami Bo co w sklepowym ogórku czy cukinii siedzi nie wiemy, ba nawet ta sałatka z emeryckiej działeczki może być niebezpieczna.
Samo zatrucie może dać różne objawy i skutki. Będzie to zależało od wielu czynników. Rodzaju, stężenia i czasu działania trucizny, gatunku ryby, jej wieku, ogólnej kondycji, chemii wody, wcześniejszym kontaktem z trucizną itd. Stad ogórek z tego samego sklepu czy od tego samego gospodarza może dać różne skutki od zgonu po objawy które możemy nawet nie zauważyć.
Więc po co ryzykować, lepiej unikać zieleniny nieznanej i skarmiać tym co jest sprawdzone i bezpieczne.
O czym donosi nieszczęśliwiec, który nakarmił ostatni raz swoje „glonojadki” (73 szt. ; 5-6 cm), podarowaną z dobrego serca, emerycką cukinią z „ekologicznej” działeczki.
Samo zatrucie może dać różne objawy i skutki. Będzie to zależało od wielu czynników. Rodzaju, stężenia i czasu działania trucizny, gatunku ryby, jej wieku, ogólnej kondycji, chemii wody, wcześniejszym kontaktem z trucizną itd. Stad ogórek z tego samego sklepu czy od tego samego gospodarza może dać różne skutki od zgonu po objawy które możemy nawet nie zauważyć.
Więc po co ryzykować, lepiej unikać zieleniny nieznanej i skarmiać tym co jest sprawdzone i bezpieczne.
O czym donosi nieszczęśliwiec, który nakarmił ostatni raz swoje „glonojadki” (73 szt. ; 5-6 cm), podarowaną z dobrego serca, emerycką cukinią z „ekologicznej” działeczki.