22-01-2018, 17:10 PM
Też bardzo lubię kiryski. Te z „dzikiego” rozmnażania były u mnie zawsze bardzo silne i żywotne. Miałem z nimi wiele nietypowych historii. Np. tę ze solą.
U jednego z kirysków spiżowych, nadzwyczaj szybko zaczęła się rozpadać płetwa ogonowa. Rano pierwsze objawy a po południu pozostały kikuty twardych promieni i nieliczna miękka tkanka przy nasadzie ogona, na trzonie ogonowym pojawił się szarawy nalot. Kiryski w tym akwarium były zdrowe i same, więc uszkodzenie mechaniczne nie wchodziło w rachubę. Wyglądało to na zjadliwą infekcje. Widząc jak jest słaby i kończy w ekspresowym tempie żywot, odłowiłem go do słoika z zimną chlorowaną wodą wodociągową (około 15`C) i dodałem 1/2 łyżeczki soli kuchennej jodowanej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o dużej wrażliwości kirysków na ten środek. Po 0,5 minucie kirysek położył się bezwładnie na boku i potem na grzbiecie. Po kolejnej minucie przestał poruszać pokrywami skrzelowymi. Pomyślałem koniec. Minęły kolejne 3 minuty. Odlałem ze słoika połowę wody (około 150 ml) i wlałem ciepłą z akwarium. Po chwili kirysek zaczął oddychać. A potem nagle - hop, wykonał obrót o 180 stopni i leżał sobie spokojnie na dnie słoika jakby się nic nie stało. Ten obrót był niezwykle zaskakujący. Przeniosłem go do kwarantanny z normalna wodą. Pod koniec dnia zaczął, dość nieporadnie pływać i przyjmować pokarm. Pletwa ogonowa całkowicie się zregenerowała. Po tym traumatycznym przeżyciu ani raz nie chorował i dożył w zdrowiu kilka lat.
U jednego z kirysków spiżowych, nadzwyczaj szybko zaczęła się rozpadać płetwa ogonowa. Rano pierwsze objawy a po południu pozostały kikuty twardych promieni i nieliczna miękka tkanka przy nasadzie ogona, na trzonie ogonowym pojawił się szarawy nalot. Kiryski w tym akwarium były zdrowe i same, więc uszkodzenie mechaniczne nie wchodziło w rachubę. Wyglądało to na zjadliwą infekcje. Widząc jak jest słaby i kończy w ekspresowym tempie żywot, odłowiłem go do słoika z zimną chlorowaną wodą wodociągową (około 15`C) i dodałem 1/2 łyżeczki soli kuchennej jodowanej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o dużej wrażliwości kirysków na ten środek. Po 0,5 minucie kirysek położył się bezwładnie na boku i potem na grzbiecie. Po kolejnej minucie przestał poruszać pokrywami skrzelowymi. Pomyślałem koniec. Minęły kolejne 3 minuty. Odlałem ze słoika połowę wody (około 150 ml) i wlałem ciepłą z akwarium. Po chwili kirysek zaczął oddychać. A potem nagle - hop, wykonał obrót o 180 stopni i leżał sobie spokojnie na dnie słoika jakby się nic nie stało. Ten obrót był niezwykle zaskakujący. Przeniosłem go do kwarantanny z normalna wodą. Pod koniec dnia zaczął, dość nieporadnie pływać i przyjmować pokarm. Pletwa ogonowa całkowicie się zregenerowała. Po tym traumatycznym przeżyciu ani raz nie chorował i dożył w zdrowiu kilka lat.